Strony

1

2

3

24 lutego 2016

Wojna – Rozdział IV

   Obudziła mnie wibracja telefonu. Położyłem go wczoraj na stoliku. Zerknąłem na wyświetlacz, by dowiedzieć się, kto napisał. Był to Haruki. Zmarszczyłem brwi w irytacji. Odłożyłem telefon. Była dopiero ósma rano.
   Opatuliłem się kocem z powrotem i przymknąłem powieki.
   Parę sekund później miałem ochotę warknąć, bo telefon znowu zawibrował denerwująco. Zignorowałem to.
   Nie minęło pół minuty, a sięgnąłem po telefon, gdy trzeci raz zabuczał na stoliku.
   Mam nadzieję, że cię nie obudziłem c:
   Jak się czujesz? <3
   Mogę dzisiaj wpaść? - głosiły kolejno trzy wiadomości.
   Westchnąłem, po czym zdecydowałem się odpisać:
   Tak, obudziłeś mnie, idioto. Czuję się dobrze i nie musisz przychodzić, sam się zajmę Hisashim :***
    Spojrzałem na śpiącego na łóżku kuzyna. Napisałem do jego chłopaka, nie podpisując się. W sumie powinien się domyślić, że to ja pisałem. A może jest bardziej ułomny niż myślałem - kto wie? Mam nadzieję, że mój sekretny kochanek mi to wybaczy. Bo w końcu kto jest jego najlepszym i najukochańszym Shigure? No ja.

   Ale to spieprzyłem... Powinienem to przewidzieć i temu zapobiec.
   Wytłumaczywszy, że Hisashi wciąż śpi (w końcu była ledwo dziewiąta) i zasiadłszy na fotelu po przeciwnej stronie kanapy, mierzyłem się z niespodziewanym gościem na spojrzenia. W milczeniu. Całe dziesięć minut.
   - Już z nim lepiej? - przerwał ciszę chłopak o granatowych włosach, wciąż patrząc na mnie hardo. Nie dał się zagiąć, uparty osioł. I tak przegra, więc mógłby sobie aż tak dużej nadziei nie robić. Przecież to ja zawsze wygrywam; nieważne, kto jest moim przeciwnikiem.
   - Jesteś tak ułomny, żeby myśleć, że siedziałbym tu z tobą, gdyby było inaczej? - Popatrzyłem na niego jak na idiotę, wyginając brew. Bo idiotą był, trzeba przyznać, żebyście wiedzieli, chociaż ja sam miałem tego pewność już od pierwszego naszego spotkania. - Nie wybierasz się do szkoły?
   - Nie - odparł spokojnie. - Przeszkadzam?
   Zgrzytnąłem zębami. No raczej, że przeszkadzał.
   - Coś ty - prychnąłem w połowie sarkastycznie, niby uprzejmie odpowiadając. - Ale wolałbym, żebyś się edukował, czy to lubisz, czy też nie.
   - Martwisz się, że chłopak... - przypomniał mi, specjalnie podkreślając to słowo. Zgrzytnąłem znowu zębami. - ...twojego krewnego nie będzie miał wykształcenia i zostanie bezdomnym bezrobotnym?
   Spojrzałem na niego sceptycznie.
   - Oczywiście, że nie. - Martwienie się o niego, phie! Ależ mu bzdury przychodzą na myśl. - To ułatwiłoby mi przekonanie Hisashiego, żeby z tobą zerwał. Martwię się o to, że mój kuzyn będzie miał zaległości w nauce i nikogo, kto dałby mu odpisać lekcje, chociaż... Mógłbym go przecież wysłać do Yuu! - Wpadłem na ten genialny pomysł, by mu dopiec. - Bo nie tylko ty z nim chodzisz do klasy, prawda? A z tego, co pamiętam, oni są bardzo bliskimi przyjaciółmi, więc nie będzie problemu. Och, więc problem rozwiązany, zapomnij o tym, co mówiłem. - Uśmiechnąłem się do niego szeroko. To był uśmiech zwycięzcy.
   Tak naprawdę to nie pozwoliłbym Hisie na jakikolwiek kontakt ze wspomnianym gówniarzem i wiedziałem, że już nie trzymają kontaktów, ale co z tego? Denerwowanie Harukiego było takie zabawne! W duchu zaśmiałem się złośliwie, gdy zobaczyłem, jak chłopak się krzywi.
   - Dla mnie sprawa wygląda tak, że ja na bieżąco te lekcje będę odpisywał i dawał Hisashiemu.
   Dawać to on sobie może, ale nie mojemu kuzynowi. W ogóle nie mogłem wyobrazić ich sobie w jakiejkolwiek TAKIEJ scenie. Robiło mi się niedobrze. Miałem nadzieję, że niczego nigdy nie spróbują. Zmarszczyłem brwi w irytacji.
   Nie odpowiedziałem. Patrzyłem na niego niewzruszenie, z obojętną miną. Nagle wstałem. Poszedłem do kuchni i nalałem sobie soku. Wróciłem, patrząc podejrzliwie na Nagase, czy czegoś w międzyczasie nie ukradł albo coś. Dostrzegł szklankę, jaką niosłem i uniósł brwi. Nie zrobiłem sobie nic z tego, co pewnie pomyślał o mojej gościnności i usiadłszy na swoim poprzednim miejscu, zacząłem powoli sączyć napój.
   - Widzę, że twoja kultura jest na najwyższym poziomie - sarknął.
   - Oczywiście, że jest - powiedziałem mocnym, pewnym głosem. - Ale nigdy w stosunku do kogoś takiego jak ty - odparłem znad szklanki.
   - Takiego jak ja? - Uniósł brew. - To znaczy...?
   Nie odpowiedziałem, tylko zmierzyłem go kpiącym spojrzeniem.
   - Po prostu kogoś, z kim jestem w związku - odezwał się trzeci poirytowany głos. Odwróciliśmy z Nagase głowy w tym samym momencie i fuknąłbym na tę głupią synchronizację, ale w tym momencie na moją uwagę zasługiwał ktoś inny niż ten dzieciak.
   - Hisashi! Kto ci pozwolił wyjść z łóżka~? - burknąłem buńczucznym głosem. On uśmiechnął się lekko, opierając ręką o framugę drzwi, w progu których stał. Podszedłem do niego prędzej, niż Haruki zdążyłby zareagować. Objąłem mojego kuzyna ramieniem w pasie. - Chodź, wracamy do pokoju - rzekłem ciepłym głosem i pocałowałem go w czoło.
   - Shi-gu-re, kurna! No już sam pójdę, rzeż ty - zaczął buczeć, niezadowolony. Doszliśmy na miejsce, położyłem niezadowolonego kuzyna z powrotem do wciąż ciepłego łóżka i zapewniłem, że zrobię mu herbatę i przyniosę zaraz lekarstwa. Burknął, że "dobra", a ja z rozczulonym uśmiechem wyszedłem z pokoju. Zamknąłem cicho drzwi, zauważając, że poirytowany Nagase stał parę kroków ode mnie.
   Odwróciłem się z zamiarem zignorowania go i pójścia do kuchni, ale w tym samym momencie chłopak z granatowymi włosami popchnął mnie trochę bardziej niż delikatnie na ścianę. Uległem świadomie, chcąc wiedzieć, jaką scenę zamierzał odstawić i pozwoliłem mu docisnąć mnie do tej ściany dłonią, którą ułożył na moim mostku. Odciągnąłem od niej wzrok, żeby popatrzeć na jego twarz. Wygiąłem brew.
   - Słuchaj... - Zbliżył głowę do mojej. W żadnym razie nie miał zamiaru mnie pocałować ani nic, nie daj Boże! Wywołał tym napiętą atmosferę w sensie, że miałem czuć się niby zagrożony. Chciałem prychnąć, ale zaczął mówić: - Zauważyłem w końcu, czego ty oczekujesz od Hisashiego. Wiesz, nie spodziewałem się, że jesteś kimś o jakichś kazirodczych popędach - skrzywił się i ja także, bo nie lubiłem, kiedy ktoś mi to wypominał. Przerwał tę kilkusekundową pauzę słowami: - Wiedz, że Hisashi sam mi wyznał uczucia i ja je odwzajemniam. On jest teraz mój i to chyba czas, żebyś sobie darował, prawda? - spytał kpiąco. Miałem już pomysł, jak pokazać mu, że nie powinien ze mną zadzierać. Nigdy. A na pewno nie tak otwarcie, haha. Postanowiłem jednak zaczekać do końca jego wypowiedzi. - No chyba że jeszcze to do ciebie nie dotarło, co? Może mam ci to w jakiś sposób uświadomić? - zaoferował się.
   Ale nie przyjąłem jego propozycji, za to szybko złapałem jego rękę (tę, którą na mnie napierał), wykręciłem, odbiłem się od ściany i jego do niej przycisnąłem. Stał do mnie tyłem. Jeszcze w tej samej sekundzie przyległem do CAŁEGO jego ciała swoim, żeby utrudnić mu wyrwanie się z tej pozycji. Zbliżyłem swoje usta do jego ucha. Musiałem przecież szeptać jak najciszej, żeby Hisashi nie usłyszał.
   - Nie pozwolę, żeby Hisashi był z kimś, kto nie jest jego wart. Z kimś, kto nie jest mu wierny. Myślisz, że należysz do niego? Jesteś na tyle mu oddany? - szepnąłem powątpiewająco.
   Po tych słowach jeszcze bardziej na niego naparłem, dominując nad nim całkowicie. W tym czasie wydarzyło się parę rzeczy jednocześnie. Wolną ręką, która dotąd podpierała ścianę, ścisnąłem mocno jego pośladek, a moje palce przy tym ruchu wylądowały nisko na jego ciele. Myślałem, że jakiś centymetr dalej mógłbym wyczuć przez spodnie kształt jąder. Westchnąłem przez nos niczym stary zboczeniec - NIE, WRÓĆ! Ta myśl nigdy nie przebiegła ci przez myśl, Shigure, wmów to sobie! Zębami brutalnie wbiłem się w skórę zaraz pod kantem jego szczęki, nie przejmując się, że zostaną po tym ślady. Gryzłem mocno, ciągnąc delikatną skórę i językiem gładząc tę jej część między zębami. Zmrużonymi oczami obserwowałem jego reakcję.
   Najpierw ze świstem wciągnął powietrze z szoku (gdy złapałem go za tyłek), potem znieruchomiał, ale kiedy zacząłem go gryźć, zadrżał niekontrolowanie.
   Wszystko wydarzyło się tak szybko, że jeszcze nie zdążył zacząć się opierać. Pewnie był w szoku.
   W czasie pół sekundy przejechałem językiem niedokładnie od miejsca ugryzienia aż do ucha, po jego zewnętrznej stronie i przestałem. Zbliżyłem maksymalnie usta do małżowiny usznej, dotykałem jej obiema wargami.
   - I co? Przekonałem cię, że nie oparłbyś mi się? - sprowokowałem go kuszącym tonem.
   Wtedy on warknął i pozwoliłem mu się uwolnić. Dalej staliśmy blisko, on już był przodem skierowany w moją stronę. Mrużył niebezpiecznie oczy.
   - To normalna reakcja, sam dobrze o tym wiesz - powiedział szybko. Chyba był wkurwiony, hahah~. Uśmiechałem się cały ten czas jak zwycięzca, którym byłem. - Zapewniam cię, jestem tylko Hisashiego. Nie pozwolę ci znowu zrobić czegoś takiego. Ani nikomu innemu. Bądź tego pewien.
   Patrzyłem na niego uważnie, rozważając.
   - Podobasz mi się.
   Znaczy, jego odpowiedź. Ale specjalnie ubrałem to w takie słowa, żeby zobaczyć jego reakcję. Uniósł brwi i patrzył na mnie z niemym pytaniem "lol, serio?".
   - Luz, możesz czuć się bezpiecznie, nie w moim typie są idioci. - Mój uśmiech zamienił się w życzliwy. On prychnął.
   - A nie w moim zbyt nachalni prowokatorzy - odgryzł się.
   - Auć! - zachichotałem szczerze.
   Odsunąłem się od niego i poszedłem do kuchni. Woda w czajniku zaczęła się grzać, kiedy zobaczyłem Harukiego opierającego się o ramę drzwi. Wyciągnąłem lekarstwa i ustawiłem obok pustego jeszcze kubka.
   - Doceniam, że tak dbasz o Hisashiego - przerwał ciszę. Spojrzałem na niego w zamyśleniu. - Nie tylko podczas choroby, widzę to. I widzę też, że zdajesz sobie sprawę, że on nigdy nie będzie twój w takim sensie, jakim byś chciał - powiedział poważnie. Nie mówił tego z wyższością... Naprawdę nie chciałem zmieniać o nim zdania z głupiego dzieciaka, uch. Nie dawaj mi do tego powodów, proszę. - Radzę ci się z tym uporać, zanim nie wpłynie to na twoje relacje z kimś, kogo możesz przez to stracić.
   Wiem o tym dobrze. I nie powiedziałem tego na głos z dwóch powodów. Jednym było to, że w takim wypadku zabrzmiałbym niedojrzale. Drugim - zaimponował mi. Cholera nooo!
   Uśmiechnąłem się lekko, nic nie mówiąc.
   Milczeliśmy długo, aż gwizd oznaczający zagotowanie się wody nie był wystarczająco głośny. Zalałem herbatę, zebrałem wszystkie rzeczy i poszedłem do pokoju mojego kuzyna. Nagase znowu podążył za mną jak cień. Otworzył mi drzwi, o co wcale go nie prosiłem, ale byłem mu wdzięczny, bo ciężko byłoby mi to zrobić, kiedy miałem tak zajęte obie ręce. Zobaczyliśmy, że chłopak, który dla nas obu jest ważny, spał. Zostawiłem lekarstwa i stygnącą herbatę na stoliku i wyszliśmy. Zamknąłem ostrożnie drzwi. Haruki patrzył na mnie jakoś dziwnie. Jak spotkały się nasze spojrzenia, on opuścił wzrok. Chyba myślał, że każę mu teraz sobie iść.
   Westchnąłem poddańczo. On spojrzał na mnie trochę zniecierpliwiony tą niepewnością.
   - Pogramy na PS'ie? - zapytałem grzecznie. Cóż, chciałem jeszcze z nim podyskutować. Zaciekawił mnie. Wydawał się być zaskoczony.
   - Ja-jasne! - I potwierdziło to jego zająknięcie się.
   Poszliśmy do salonu, w którym wcześniej siedzieliśmy. Włączyłem grę i zasiedliśmy obok siebie. Widziałem, że znał tę grę, bo nie pytał o nią. Byłem też świadomy, że zerkał na mnie co chwilę. Chciałem się z tego śmiać.
   Graliśmy pierwszy mecz, kiedy odezwał się:
   - Tamten ruch w korytarzu... - zaczął. Spoglądnąłem na niego kątem oka. - ...był całkiem niezły. - Teraz to on do mnie się odwrócił. Uśmiechnęliśmy się do siebie; ja podejrzliwie, on złowieszczo. - Mógłbym go pożyczyć? - spytał. Parsknąłem śmiechem.
   - Mhm - przytaknąłem. On też śmiał się cicho razem ze mną.Wróciliśmy do gry.
   - Wypróbowałbym kiedyś na Hisashim - powiedział i chyba tego nie kontrolował, bo po tych słowach znieruchomiał. Sam zaś zacisnąłem szczęki.
   Nie tak trudno było mi wyobrazić sobie ich w takiej sytuacji. Zerknąłem na niego, nie odwracając głowy. Patrzył na mnie speszony.
   - Przepraszam, nie chciałem - rzekł całkiem szczerze.
   Nie reagowałem przez jakichś dziesięć sekund. On w tym czasie chyba obskoczył wzrokiem wszystko w pokoju oprócz mnie. Miałem ochotę się zaśmiać. Znowu
   - Cóż... - zacząłem, a on spojrzał na mnie w napięciu. - To byłoby nawet gorące. - Dostrzegłem w jego oczach zaskoczenie. No, też bym się zdziwił. - Mógłbym popatrzeć? - spytałem takim samym tonem, jak on mnie o pożyczenie. Uśmiechnąłem się szeroko i puściłem mu oczko, po czym wróciłem do grania. Wygrałem, a on tego nawet nie zauważył, phie!
   - W sumie... Jeśli chcesz... - mruknął. Widząc mnie takiego spokojnego, sam chyba też nabrał utraconej na chwilę pewności. - O ile cię to nie nakręci... - Jego uśmiech był subtelny. I w końcu chyba doszło do niego, o czym rozmawialiśmy, bo lekka czerwień pokryła jego policzki.
   - Luz... W zasadzie to jest ktoś, kto nakręca mnie bardziej - przyznałem wesołym głosem, myśląc o Naokim.
   Po chwili zamyślenia - oceniania Harukiego postanowiłem opowiedzieć mu o moim obiekcie zainteresowań.
   Potem rozmowa jakoś dalej się ciągnęła. Zdążyłem nieco bardziej przekonać się do siedzącego obok chłopaka mojego kuzyna. Graliśmy chyba ponad dwadzieścia rund w każdą grę, jaką miałem na PS'ie. Cały czas rozmawialiśmy i poznawaliśmy się bardziej.
   Kurna, zacząłem go akceptować - pomyślałem w którymś momencie. Skrzywiłem się trochę, ale zaraz doszedłem do wniosku, że to nawet dobrze, że tak wyszło.
   Uznałem, że w końcowym efekcie całkiem podobał mi się przebieg tego poranka.


__________________________________
Dobra, to była jedna z najdłuższych przerw w publikowaniu, jakie miałam. I nie wiem, czy dadzą wam coś moje przeprosiny. Już na samym początku ostrzegałam, że notki nie będą pojawiać się regularnie. Trudno. Ale wpadłam za to na pewien pomysł. Ci, którzy nie są zbyt cierpliwi, a chcieliby przeczytać zakończenie jakiegokolwiek mojego opowiadania, proszę, by się zgłosili, a ja ich o tym powiadomię, jeśli nadejdzie na to czas. Myślę, że to dobre rozwiązanie.
Jestem także poruszona tym, że CODZIENNIE ten blog był odwiedzany. Ba, wyświetlenia każdego dnia były wystarczająco wysokie, żebym poczuła się głupio, że nic nie publikuję. Naprawdę, chyba nie było dnia, w którym zobaczyłabym "0".To był dla mnie mocny kop do pisania. Dziękuję Wam wszystkim! ♥
Krótkie informacje o opowiadaniach: rozdział 9. Nieśmiertelnych już kończę. Mam też wenę na Wojnę - byłabym szczęśliwa, jeśli ktoś powiedziałby mi, że czekał na ten rozdział; ogromnie docenię jego oczekiwania. Mam pomysły na nowe opowiadania. Uch, serio nie wiem, kiedy zdążę je napisać xD W każdym bądź razie mam nadzieję na jakikolwiek doping z Waszej strony ♥
Czekam na reakcje, pozdrawiam ☻

4 komentarze:

  1. ZA KRÓTKO XD
    Jeeejuu gdzieś w głębi duszy liczyłam na ShiguNao a tu nic :/ Co to za horny moment ShiguHaru, fu XD Wiem, że Shigure chciał go tylko sprowokować, ale nie Teki, nie rób mi tego więcej XD
    Jak mam być szczera, powoli tracę zainteresowanie HaruHisa. Niecierpliwie czekam na to, jak potoczy się ShiguNao. Nie możesz mnie, nas tak trzymać w niepewności :P Spokojnie, Haruki bardzo dobrze zajmie się chorym Hisashim XD
    Ale jeden plus z tego rozdziału - w końcu się pogodzili! Mam wrażenie, że Shigu co prawda za bardzo zaufał Haru mówiąc mu o Nao, ale tam. Mam tylko nadzieje, ze ich relacje nie stracą pełnych sarkazmu wypowiedzi, to jest fajne XD
    Pozdrawiam Tekiś :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Następne TWOJE opowiadanie do kolekcji. Pewnie jakiś bardziej konstruktywny komentarz napisze później, bo jest cos kolo 2:00.
    Napisze tylko, ze to cudowne. Kocham HaruxHisa i chcę ich więcej. A Shigure mnie wkurza. Ot co. No. Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    bardzo wspaniale, te przepychanki słowne, bosko...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja chcę więcej po prostu w kręciła mnie historia weekend i czasu uuu życzę

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy