Strony

1

2

3

13 października 2015

One-shot Kakuzu x Hidan - "Zawsze"


Pairing: Kakuzu x Hidan
Anime&Manga: Naruto/Naruto Shippuuden
Ostrzeżenia: lekkie przekleństwa, sceny +18.
 __________________________

 "Zawsze" – one shot

Kakuzu x Hidan


   Nie wiem, kiedy zacząłem na niego patrzeć inaczej.
   Kakuzu szedł przede mną, jak zwykle nie odwracając się i poruszając jak robot. Naprawdę, tak właśnie szedł. Wiedziałem jednak, co kryło się pod jego płaszczem. Widziałem oczyma wyobraźni, jak twarde mięśnie napinają się i rozluźniają z każdym jego krokiem na całym opalonym ciele. Widziałem, jak szwy na jego plecach rozpruwają się z głośnym, szorstkim świstem. Myśl ta wywołała u mnie dreszcze.
   Bardziej niż to, co sobie właśnie wyobrażałem, interesowało mnie parę innych rzeczy z nim związanych.
   Przyspieszyłem trochę, by zrównać się krokiem z moim partnerem, czym przyciągnąłem jego uwagę. Wyszczerzyłem się do niego radośnie, kiedy spojrzał na mnie ze ściągniętymi brwiami.
   Uwielbiam to, że jego tęczówki są tak intensywnie zielone, a twardówki – ciemnoczerwone. To było niespotykane. Wyjątkowe. Oczy Kakuzu były otoczone krótkimi, ciemnymi rzęsami oraz licznymi zmarszczkami. Podejrzewałem, że to poprzez stanie się „marionetką” proces starzenia zatrzymał się u niego w wieku trzydziestu, chociaż bardziej czterdziestu lat - wieku, w którym się nią stał. Te zmarszczki też mnie zachwycały. Pokazywały, jak Kakuzu był dojrzały i doświadczony. Taki już byłem, że mi to imponowało. Odkryłem to dosyć niedawno, gdy –  jak zazwyczaj, kiedy nie miałem co robić – obserwowałem zamaskowanego.
   - Kakuzu, zróbmy postój, ciemno się robi – zauważyłem. Kiwnął mi głową, wyraźnie zamyślony.
   Mój partner mi imponował. Ciekawił mnie. Chciałem odkrywać go coraz bardziej. Nie wiem, kiedy to sobie uświadomiłem. Może po prostu było tak od początku, ale nie potrafiłem zdefiniować swoich uczuć? Naprawdę nie wiem. Ale to nie było istotne.
   Nie przeszkadzało mi też to, że Kakuzu na moje bezczelne wgapianie się w niego zaczął odpowiadać tym samym. To było zabawne. Czułem wtedy coś dziwnego, moje oczy szczypały, chciałem się śmiać bez końca, a mój żołądek był łaskotany. Ale to było miłe uczucie.
   Chciałbym tego doświadczać już zawsze.
***
   Zaczęło padać. Ba! Lało jak z cebra! A mnie było zimno jak cholera! Ocierałem mokrymi dłońmi równie mokre ramiona, by choć trochę się rozgrzać. Marnie mi to szło.
   Siedzieliśmy pod drzewem; Kakuzu w siadzie skrzyżnym, z założonymi rękami i przymkniętymi powiekami, a ja obok niego. Patrzyłem, jak krople deszczu spływają mu po odsłoniętej części twarzy. Ścieżka jednej z owych kropli lśniła w świetle księżyca, pokazując mi detale jego łuku brwiowego i kości policzkowej. Doskonale widziałem, jak liczne zmarszczki zniekształcają tę ścieżkę. Chciałem dotknąć tego miejsca i zbadać je dokładniej, ale wiedziałem, że nie powinienem.
   Szczęknąłem zębami, co sprawiło, że zamaskowany przeniósł na mnie swoje spojrzenie. Ogarnął wzrokiem moją trzęsącą się sylwetkę. Ze zdziwieniem oglądałem, jak Kakuzu podnosił się i zdejmował z siebie płaszcz. Rzucił go na mnie, zakrywając mi widok jego nagich pleców. Ale to nie chęć zobaczenia jego ciała tak mną wstrząsnęła. Kiedy już ściągnąłem z siebie materiał, odezwałem się:
   - Co ty robisz?
   - Przecież zniszczyłeś swój podczas dzisiejszego pojedynku – przypomniał mi.
   Och, tak… Sądzę, że powinniśmy trochę bardziej dopracować naszą współpracę w walce, bo nie chciałem kolejny raz dać się podpalić. Tym razem ucierpiał tylko płaszcz, ale przecież bywało gorzej.
   - A co z tobą? – zapytałem, widząc, jak na powrót opierał się maskami o pień drzewa. Dostałem pełne politowania spojrzenie i  pogardliwe prychnięcie.
   - Nie jestem panienką, mającą na punkcie swoich włosów obsesję – dogryzał mi.
   Skoro dał mi swój płaszcz, mogłem wywnioskować, że byłem jego panienką? Parsknąłem na tę myśl.
   - To nie ja jestem kolesiem, który kryje głowę pod kapturem – odparłem podobnym tonem. Kakuzu zmrużył oczy groźnie.
   - Może mam go zabrać? – spytał, wskazując wzrokiem na swój płaszcz, a jego głos był mruczący i oznajmiający, że już wiedział, iż wygrał tę potyczkę słowną. Posłałem mu poirytowane spojrzenie i odwróciłem głowę.
   Po jakimś czasie znów zwróciłem ku niemu oczy i zobaczyłem, jak siedział w tej swojej trochę medytacyjnej pozycji z zamkniętymi oczami. Dostrzegłem, że marszczy brwi w rozdrażnieniu bardziej niż zwykle. Zauważyłem też, jak mocno napina mięśnie na plecach, gdy spływał po nich deszcz. Woda przedostawała się pod jego skórę przez szwy albo po prostu nie odpowiadało mu to, że miał mokre plecy.
   Kolejny raz się na nie zapatrzyłem. Całe one były ukryte w cieniu, a mimo to dostrzegałem, jak odbijające się światło od mokrej trawy oświetla dolne partie tej części ciała Kakuzu. Widziałem dwa zaokrąglone pasy mięśni ciągnących się równolegle do jego kręgosłupa. Inne, skośne mięśnie brzucha zewnętrzne, które widoczne były po bokach tułowia, także przykuły mój wzrok. Jednak zaraz zwróciłem go na napięte, muskularne ramię, na którym widoczne były szwy. Zmrużyłem powieki w zamyśleniu.
   Usiadłem bliżej Kakuzu i ułożyłem szybko jego płaszcz nad nami tak, by skrywał także głowę i plecy Kakuzu. Oparłem się w ten sposób, że jedna łopatka dotykała drzewa, a druga – ramienia mojego partnera.
   - Co ty wyprawiasz? – usłyszałem niemal od razu, gdy znalazłem tę wygodną pozycję.
   - Zimno mi – odpowiedziałem beztrosko. Miałem świadomość spojrzenia zamaskowanego na mojej odwróconej od niego głowie. Usłyszałem ciche westchnienie. Po chwili wyczułem, jak Kakuzu odwraca swoje oczy, a jego mięśnie się rozluźniają. Nie wiedziałem, czy było to spowodowane nie lejącym się deszczem na jego plecy, czy po prostu ciepłem, czy powrotem w ewentualną medytację lub może niemą zgodą na takie moje działanie.
   Było mi cieplej dzięki temu, że nie byłem pod płaszczem sam, ale ochładzała mnie także jego wilgotna, mimo że wciąż ciepła skóra. To była przyjemna mieszanka temperatur. Przyjemne było opieranie się o Kakuzu. Sam również się rozluźniłem i siedzieliśmy w ten sposób długo, w ciszy, w milczeniu.
   Miło było słuchać głośno uderzających o ziemię kropel deszczu, będąc ogarniętym przez pewien niesamowity rodzaj spokoju.
   - Kakuzu – powiedziałem, czekając na potwierdzenie, że słucha.
   - Hm? – wydobył z siebie jakiś niski pomruk, aż poczułem drżenie jego klatki piersiowej przy tworzeniu tego dźwięku. Uśmiechnąłem się, zapominając na moment o tym, gdzie jestem i co robię, by rozkoszować się tym nieopisanie dobrym uczuciem.
   Zastanowiłem się chwilę nad słowami, jakie chciałem mu powiedzieć, a co do prawdziwości których od dłuższego czasu byłem zdecydowany.
   - Jeśli przeżylibyśmy o wiele dłużej niż każdy – zacząłem cicho, spoglądając przed siebie i wiedząc, że on patrzył na mnie z ukosa. – Jeśli tak miałaby wyglądać nasza nieśmiertelność… i nie chcę słyszeć, że jej nie ma! – ostrzegłem, zanim w ogóle się odezwał. Prychnął i posłał mi poirytowane spojrzenie. Uśmiechnąłem się w odpowiedzi beztrosko, czując niezrozumiałe szczęście na to, jak przekomarzamy się teraz – dokładnie tak, jak robimy to zawsze. Ta myśl wzbudziła we mnie większą pewność siebie, by powiedzieć to, co chciałem mu wyznać. – To chciałbym spędzić cały ten czas z tobą. Całą naszą nieśmiertelność.
   Zwróciłem wzrok na Kakuzu. Milczał, patrząc na mnie przenikliwie. Czułem się przytłoczony tym spojrzeniem i chociaż posłał mi już ich wiele z taką samą intensywnością w trakcie naszej paroletniej „współpracy” dla organizacji, to emocje, które odczuwałem, będąc obserwowanym przez niego, były bardziej przeze mnie doświadczane. Tak na mnie to działało, ponieważ równie mocno zależało mi na jego odpowiedzi.
   Dostrzegłem, jak bierze wdech, by coś powiedzieć.
   - Nie ma czegoś takiego, jak nieśmiertelność – rzekł w końcu, a ja przewróciłem oczami ze zdenerwowania.
   Odwróciłem się, marszcząc brwi i układając się na powrót w wygodnej pozycji. Mogłem spodziewać się takiej odpowiedzi.
   Cholerny Kakuzu.
   - Ze mną? – powtórzył zaraz i kolejny raz się odwróciłem, tym razem do niego, uśmiechając się lekko.
   - Z tobą – potwierdziłem miękko, odczekawszy chwilę. Zdziwiłem się na to, jaki byłem w tej chwili łagodny, ale nie poświęciłem czasu na niepotrzebne roztrząsanie tego.
   Patrzył na mnie jeszcze przez chwilę i nie mogłem w żaden sposób rozszyfrować jego myśli. Oddychałem ciężko z natłoku wrażeń, czułem, jak nagle zaczęło mi być gorąco. Moje oczy świeciły odbijanym blaskiem księżyca, gdy oglądałem, jak Kakuzu powoli kiwał głową.
   - Dobrze – powiedział.
   Nie wiedziałem, co o tym sądzić. Rozważałem możliwe odpowiedzi swojego partnera, gdybym przedstawił mu swoje myśli, jednak nigdy nie przewidziałem tego, jak się zachowam, gdy już jakąś z nich usłyszę.
   Kierowany impulsem, oparłem się na jednej ręce i przybliżyłem do niego, a wolną dłonią zmierzałem do jego twarzy. Kakuzu obserwował moje poczynania z nagle mocno ściągniętymi brwiami. Dotknąłem palcami materiału czarnej maski i odchyliłem ją w dół. Moim oczom ukazał się fragment skóry oznaczony znajomymi szwami, ale zamaskowany złapał szybko za mój nadgarstek, zanim mogłem zobaczyć coś więcej.
   - Przestań – rozkazał dziwnym głosem.
   Nie wiedziałem, o co mu chodziło, co mu nie pasowało w moim zachowaniu. Skierowałem wzrok ku szwom na twarzy, które zdążyłem odkryć. Uśmiechnąłem się łagodnie i czując, jak uścisk na ręce nieco zelżał, dotknąłem palcami tych szwów. Pogładziłem je lekko i spojrzałem w jego zielono-czerwone oczy. Obserwował mnie nadal, tak przeszywająco, że miałem ochotę się wzdrygnąć, ale to tylko sprawiło, że nabrałem pewności siebie w tym, co chciałem zrobić.
   Właściwie, nie wiedziałem nawet, co robiłem. Chciałem po prostu sprawdzić, jak daleko mogłem się posunąć, by zrozumieć swoje własne uczucia.
   Gładziłem jego policzek dopóty, dopóki nie puścił mojego nadgarstka, ustępując. Był tak samo zdezorientowany jak ja. Naprawdę nie potrafiłem przewidzieć, do czego mogłem swoimi czynami doprowadzić. Zbliżyłem swoją twarz do jego jeszcze bardziej i palcem ściągnąłem całą maskę w dół. Nie zamykając oczu, przysunąłem się bliżej, aż poczułem swój własny gorący oddech odbijający się od jego twarzy. Kakuzu miał zaciśnięte wargi i nie zmieniło się to też wtedy, gdy musnąłem je swoimi. Najpierw ostrożnie, chcąc wybadać reakcję partnera, ale jego mimika się nie zmieniła, więc przywarłem na dłużej do suchych warg zamaskowanego. Przesunąłem wzrokiem od jego oczu do ust, zwracając na nie większą uwagę, po czym zwilżyłem je językiem ostrożnie i powoli, mocniej przechylając głowę. Wróciłem na wpół przymkniętymi oczami do jego zielono-czerwonych odpowiedników, otoczonych licznymi zmarszczkami. Widziałem w nich swoje własne, w których odbijało się blade światło księżyca, a to zaś – od mokrych liści oraz od trawy. Widziałem w nich coś w rodzaju wahania, gdy wciąż patrzył w moje przeszywająco, ale nie miałem przez to wrażenia przytłoczenia.
   Poczułem to znajome przyjemne szczypanie za powiekami, zanim je przymknąłem, wsuwając dłoń pod kaptur Kakuzu i ściskając w garści jego włosy. Objąłem ustami dolną i już nie zaciśniętą wargę partnera, po czym ssałem ją i delikatnie podgryzałem na zmianę. Na twarzy wyczuwałem, jak stopniowo jego oddech przyspiesza. Mój towarzysz podniósł rękę. Szorstkie palce otarły się lekko o moją szyję. To była jego pierwsza odpowiedź na moje działania; stanowiło to dla mnie pewien rodzaj zapalnika, by posunąć się dalej. Straciłem względną kontrolę. Zamknąłem oczy, wzdychając przez nos oraz wzmacniając intensywność pocałunku. Przysunąłem się bardziej, usiadłem wygodniej, tak że miałem obie wolne ręce, które zaraz zająłem znęcaniem się nad gęstymi włosami Kakuzu. Jego duża dłoń złapała mnie za szyję, przyciskając jeszcze bliżej, chociaż nie sądziłem wcześniej, żebym przeoczył jakąś lukę między nami.
   Kakuzu rozplątał swoje nogi z siadu skrzyżnego, zostawił je luźno, ja zaś usadowiłem się między nimi w takiej samej pozycji, tylko moje uda leżały na jego udach i właściwie też biodrach. Zdążyłem jeszcze rozłożyć nad naszymi głowami płaszcz. Gdy tylko opadłem tyłkiem na mokrą trawę, posiadacz zielono-czerwonych oczu przyciągnął do siebie całe moje ciało i z zaskoczeniem poczułem przy pachwinie ciepło z jego krocza. On pewnie też doskonale czuł moją w połowie twardą męskość, ale nie przejmowałem się tym faktem.
   Złączyłem nasze usta, ssąc te jego. Jedną dłoń zatopiłem pod białym kapturem, a wolnym ramieniem otoczyłem kark ciemnoskórego i gładziłem szwy na barkach oraz górnej części pleców palcami. Wysunąłem język i liznąłem znowu wargi Kakuzu powoli, sunąc w jedną, a potem w drugą stronę. Westchnąłem niekontrolowanie i pchnąłem końcówkę języka w ciasną szczelinę między jego ustami. Przed tym, jak pozwolił mi wtargnąć do środka, ścisnąłem włosy, które gładziłem i szarpnąłem nimi w dół, ale nie podziałało to na niego tak, jak chciałem, bo prawie się nie poruszył. Gdy tylko nasze wargi utworzyły „przejście” i trochę wsunąłem język, szybko wepchnął mi go z powrotem swoim, przejmując kontrolę nad pocałunkiem. Szorstki mięsień badał wnętrze mojej jamy ustnej, napierając najpierw na podniebienie, potem wewnętrzną stronę policzków, aż w końcu zainteresował się językiem. Cały ten czas jego eksploracji muskałem go swoim, ale to nie było dobre określenie tego, co robiłem. Drażniłem go wtedy niedelikatnie i on teraz odpowiedział mi tym samym. Siłowałem się z drugim językiem, wzdychając z wysiłku przez usta, a to gorące powietrze trafiało w te jego. Nagle wyjął „intruza” z mojego gardła i objął drapieżnie całe moje wargi swoimi, gryząc je niedelikatnie. Jęknąłem, marszcząc nos, chociaż podobała mi się ta, cóż, pieszczota.
   Poczułem, jak ściąga z nas płaszcz, a potem pcha mnie do tyłu. W wyniku tego leżałem na plecach na jego płaszczu i patrzyłem, jak przysuwa się, po czym zawisa nade mną.
   Och nie, nie zamierzałem być na dole, Kakuzu!
   Uśmiechnąłem się niebezpiecznie w odpowiedzi na jego milczenie i przyglądanie mi się z góry. Płaszcz był na tyle szeroki, gdy był rozpięty, że mogłem spokojnie popchnąć Kakuzu na drugą stronę rozłożonego ubrania i zmienić nasze pozycje. Żeby to jednak zrobić, musiałem go z siebie zrzucić. Gdy tylko spróbowałem to zrobić, napierając obiema rękami na jego klatkę piersiową, ani drgnął. Spojrzałem mu w oczy z niezadowoleniem i dojrzałem w nich wyzwanie. Wkurzyłem się i spróbowałem raz jeszcze z większą mocą i determinacją. Nie zorientowałem się nawet, kiedy moje ręce zostały unieruchomione nad głową. Warknąłem, a on prychnął, rozbawiony.
   Nigdy nie myślałem o sile Kakuzu, porównując ją do swojej. Nie wiedziałem, jak to wyjaśnić, ale po prostu patrzyłem na niego indywidualnie. Potrafiłem docenić to, jaki jest, ale widząc tylko jego – a nie przyrównując do innych.
   W tej chwili miałem jednak inne zmartwienie – leżenie na plecach, podczas gdy ciemnoskóry trzymał mnie w potrzasku. Ów zmartwienie straciło na wartości, gdy poczułem jego wciąż jeszcze szorstkie wargi na szyi. Sapnąłem z zaskoczenia, odchylając głowę do tyłu i tym samym dając mu większe pole do manewru na tej części mojego ciała. Jego ręka sunęła wzdłuż mego nagiego tułowia, wywołując dreszcze, którym się poddałem; nie panowałem już nad swoim ciałem. Wydałem z siebie niekontrolowane westchnięcie, a on w tym samym momencie szarpnął dłonią moje spodnie w dół, ukazując kryjącą się wcześniej w nich twardą męskość. Ściągnął ze mnie tę część garderoby całkowicie, po czym odrzucił ją w bok, co ledwo zauważyłem. Zapomniałem o tym, kiedy ugryzł boleśnie miejsce między szyją a barkiem. Zawyłem cicho z przyjemności i spróbowałem uwolnić ręce.
   - Przygotuj się – powiedział wtedy, wykorzystując mój ruch i pozwalając mi oswobodzić jedną rękę.
   Początkowo nie wiedziałem, co miał na myśli. Po chwili zrozumiałem i ignorując wstyd, pośliniłem palce. Sunąłem nieco drżącą, czego już nie potrafiłem ukryć, ręką po swoim torsie i zwolniłem przy pachwinie. Wygiąłem się niewygodnie, starając się skupić na tym, co robię, a nie na tym, co on robi ze mną. Dotknąwszy pomarszczonego w tym miejscu naskórka, wzdrygnąłem się lekko, po czym nieco niepewnie włożyłem jeden palec do środka. Kakuzu przyglądał się temu intensywnie. Fuknąłem, a on przeniósł swój wzrok na moją twarz, zmrużył oczy i pocałował mnie. Zaraz jednak szybko się oderwał i zniżył, liżąc mój brzuch i linię żeber, stopniowo zbliżając się do penisa, którego objął wolną dłonią oraz zaczął nią poruszać. Wtedy to ja przestałem poruszać palcem wewnątrz, ponieważ silnie zadziałało na mnie uczucie szorstkiej dłoni, sunącej po moim członku naprzemiennie w górę i w dół.
   - Nie przestawaj – upomniał mnie, chociaż ledwo dotarły do mnie te słowa. Posłusznie jednak włożyłem drugi palec, zaciskając zęby przez brak komfortu, przez co dusiłem w sobie też przyspieszony oddech.
   - Nieważne, Kakuzu – burknąłem, wyciągając palce. Nie chciałem dłużej czekać. – Już.
   On spojrzał mi przeszywająco w oczy i wiedziałem, że mi nie wierzy, ale chyba pomyślał to samo, bo wypuścił moją drugą rękę. Mój partner podparł się na swoim łokciu i wolną dłonią uchylił spodnie na tyle, ile prawdopodobnie wydawało mu się konieczne. Nie zobaczyłem zbyt wiele tych partii jego ciała, których dotąd nie znałem, bo ten zaraz rozproszył mnie głębokim, mocnym pocałunkiem.
   Moje gałki oczne odwróciły się w głąb czaszki, a Kakuzu pożarł ustami mój krzyk, gdy poruszył się niespodziewanie, wchodząc we mnie. Niczym niezajętymi rękami chwyciłem jego barki i wbiłem w nie paznokcie. Nie usłyszałem żadnej reakcji.
   Bolało jak cholera, mimo że ruch, który wykonał, trwał tylko moment i zaraz potem zatrzymał się. Wiedziałem, że czekał, aż się przyzwyczaję.
   Zauważywszy, że po moim krzyknięciu zapomniałem o oddychaniu, nabrałem powietrza i wypuściłem je powoli z płuc. Opuściłem głowę tak, by móc spojrzeć na posiadacza czerwono-zielonych oczu. Znów obserwował mnie uważnie; nie zareagowałem na ten jego uporczywy wzrok, właściwie, nawet mi się to podobało. Miałem wrażenie, że w tym momencie czas zwolnił i wpatrywaliśmy się w siebie dłuższą chwilę, rozumiejąc bez słów. Nie potrafiłem tego opisać. Zdałem sobie sprawę, że byłem z nim teraz tak blisko, tak cholernie blisko jak nigdy ani z nim, ani z nikim innym i to uczucie było niesamowite.
   Czułem znajome mrowienie pod powiekami. Zagryzłem wargę, by powstrzymać się od uśmiechu zadowolenia. Przycisnąłem usta do ust Kakuzu, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Potraktował to pewnie jako pozwolenie, by wsunąć się głębiej. Tak też zrobił, a ja jęknąłem, co znów zostało zduszone. Próbowałem powstrzymać się od zaciśnięcia powiek. Ciężko oddychając przez nos, zastanawiałem się, ile jeszcze zamierzał siebie we mnie wepchnąć.
   Miałem świadomość wielkości członka Kakuzu dzięki mimowolnemu zaciskaniu mięśni wokół niego. Podejrzewałem, że to przez to tak bardzo bolało.
   - Rozluźnij się – polecił, wyrywając się na moment z pocałunku. Wydawało mi się, że czytał w moich myślach.
   Spróbowałem dostosować się do tych słów, ale ciężko mi to wychodziło. Przecież nawet kiedy jako-tako przestałem się opierać, co było mimowolne, miałem wrażenie, że on rozszarpuje mnie od środka. W dodatku wciąż przedostawał się coraz głębiej.
   W tym momencie zatrzymał się i zaczął wychodzić aż do końca, po czym znów wszedł na tę samą długość. Powtarzał ruch coraz szybciej, chociaż wiedziałem, że nadal nie był we mnie cały. Po chwili zorientowałem się, że nie odczuwałem już aż takiego uciążliwego rozpychania, za to kolejnym powodem do irytacji było bolesne tarcie, wywołane przez te ruchy. Westchnąłem, ssąc jego dolną wargę.
   W tym momencie przyszło mi do głowy coś dołującego.
   Oderwałem się od jego ust, odchylając głowę i odchodząc myślami od tego, co właśnie Kakuzu robił.
   Pomyślałem, że oto była właśnie moja dominacja. Potrafiłem tylko drapać paznokciami i jęczeć.
   Warknąłem, wracając do rzeczywistości i wyłapując jego spojrzenie. Z determinacją i siłą, o którą się nie podejrzewałem (chociaż bardziej prawdopodobne było to, że go zaskoczyłem), przewróciłem nas tak, że Kakuzu leżał, a ja siedziałem na nim okrakiem. I wyłem, bo przez to jego penis wszedł we mnie głębiej. Wzniosłem twarz ku płaczącemu niebu, a strużki deszczu zaczęły spływać po moim nagim ciele. Z każdym najmniejszym ruchem nabijałem się coraz bardziej. Było to takie uciążliwe, aż pomyślałem, że lepiej będzie, jeśli będę miał już… całą długość za sobą. Więc zrobiłem to; osunąłem się z pędem w dół.
   Do mojej świadomości doszła myśl, że zwariuję.
   To uczucie było nieopisanie… bolesne. Będąc sługą Jashina, zabijając dla niego każdego dnia, doświadczałem wiele bólu wspólnie z ofiarami, ale to był inny jego rodzaj.
   Napiąłem każdy mięsień, zaciskając usta i powieki. Chciałem oprzeć dłonie na jego brzuchu, ale w tym momencie poczułem na moich biodrach te jego, unoszące mnie delikatnie. Spojrzałem w dół, na niego. Podniósł się do siadu; jego klatka piersiowa prawie dotykała moją. Odwzajemnił mój wzrok z dołu, przenosząc go jednak na bladą szyję. Zamknął oczy, nim zaczął kąsać moją skórę na barku i szyi.
   Z jego pomocą uniosłem biodra do góry; czułem, jak drżą mi przy tym mięśnie ud. Puścił mnie, a znów opadłem – tym razem wolniej. Gorący oddech owiał moją klatkę piersiową, a ugryzienie było dłuższe i mocniejsze.
   Im więcej takich ruchów wykonywałem, tym mniejszy doświadczałem ból. Wcześniej odczuwane tarcie przestało być drażniące, za to właśnie ono dawało mi niemałą przyjemność. Oparłem dłonie na barkach Kakuzu, który teraz lizał kąsane wcześniej miejsca. Dreszcz przechodził całe moje ciało, począwszy od miejsca, gdzie mogłem poczuć zamaskowanego w sobie.
   - Kakuzu… – jęknąłem, kiedy dotknął pewnego wrażliwego punktu w środku. Usłyszałem w odpowiedzi jakieś mruczenie.
   Zaraz dowiedziałem się, co to mruczenie oznaczało. Posiadacz czerwono-zielonych oczu użył jutsu utwardzenia na swoim członku i zaczął mocniej uderzać w ów punkt we mnie. Sapnąłem, spoglądając na niego z góry, a on przechwycił ten wzrok i dostrzegłem, jak uśmiecha się asymetrycznie.
   Dłonie Kakuzu ściągały mnie w dół z większą siłą, ale nie było to już dla mnie bolesne. Zaczęło brakować mi tchu, gdy całował mnie głęboko, a jednocześnie wymuszał na mnie te, nieciężko przyznać, przyjemne ruchy.
   Chwycił mój członek jedną ręką, po czym zaczął nią sunąć po całej jego długości. Zacisnąłem mięśnie na obcym ciele w sobie, zwiększając tarcie. Kakuzu wciąż uderzał we mnie coraz mocniej.
   Minęło parę sekund, a później wszystko zwolniło. Gdy dotknąłem pośladkami ud zamaskowanego, a tym samym wsunąłem się na całego jego penisa, poczułem ciepło w środku. Westchnąłem niekontrolowanie, kiedy dotknął tego szczególnego punktu i doszedłem, wzdychając w jego wargi.
   Przycisnął mnie do siebie, czerpiąc jak największą przyjemność w tym momencie, w którym ja sam nie byłem zdolny, by myśleć racjonalnie lub nawet by myśleć w ogóle.
   - Hidan… - powiedział, co przez tembr jego niesamowicie wibrującego głosu zabrzmiało jak warczenie. Otwarłem oczy, zauważywszy wtedy, że je przymknąłem i zwróciłem wzrok na zamaskowanego.
   - Hm? – mruknąłem ledwo świadomy, zatopiony we własnych myślach.
   Wpatrywał się we mnie, a ja w niego i stwierdziłem w duchu, że ten widok zapamiętam na zawsze – Kakuzu leżący pode mną, a pomimo to, tak bardzo dominujący, jak nigdy przedtem. Spodobało mi się to uczucie, ponieważ wiedziałem, że i tak mam nad tym kontrolę, że nikt nikogo nie wykorzystywał bez wiedzy drugiego o tym. Tak, byliśmy doskonale świadomi, że wykorzystywaliśmy się nawzajem. I to było dobre. To był sposób na nasze życie. Odnaleźliśmy ów sposób i przystosowaliśmy się do siebie.
   Chciałbym, by tak już zawsze pozostało.
***
   - Zostaniemy tutaj na dłużej?
   Opadłem na trawę i ogrzewałem się w słońcu. Woda ściekała ze mnie, wędrując między wyżłobieniami na moim ciele.
   Zeszłej nocy szybko zasnąłem, wymęczony. Rankiem Kakuzu zaproponował, abyśmy udali się niedaleko nad jezioro. To było miłe i dobrze się przy tym bawiliśmy. Nie chodziło nawet o to, że jak zwykle się przekomarzaliśmy, a o to, co tam robiliśmy, kiedy już się wykąpaliśmy. Również i tym razem bez słów odczuwaliśmy bliskość i przyjemność z tego płynącą. Tak chciałbym spędzać każdy poranek. No, może niekoniecznie miałem ochotę zostać na koniec wrzuconym do wody.
   - A co, spodobało ci się w końcu spanie na łonie natury? – pytaniem odpowiedział kąśliwie na moje pytanie, układając się obok. Był suchy i jak zauważyłem, był z tego faktu zadowolony, ponieważ obrzucił moją mokrą sylwetkę rozbawionym w ten jego specyficzny sposób spojrzeniem.
   - Nie, ale spodobało mi się spanie z tobą – odpowiedziałem, rzucając mu prowokujący do potyczki słownej wzrok. On jednak zamilkł i położył się wygodniej na trawie.
   Wspomnienia z nocy i tego poranka tkwiły cały czas w mojej głowie.
   - Wiesz co, Kakuzu? Jak na dziewięćdziesięciolatka jesteś bardzo sprawny.
   Posłał mi groźne spojrzenie, a ja zacząłem się śmiać. Przymknąłem powieki i wydawałem z siebie dziki rechot, nim nie dostałem pięścią w twarz.
   Otarłem krew cieknącą wolno z nosa. Moment później wybaczyłem mu to, co zrobił i położyłem głowę na jego twardym, acz wygodnym brzuchu. Z mokrych włosów spływała na niego woda i uznałem to za pewnego rodzaju karę dla niego. Czy była to mała kara? Cóż, być może, ale zobaczywszy jego zirytowaną minę, poczułem się usatysfakcjonowany.
   - Kiedy ty przestaniesz się o to wkurzać, co? – zapytałem, pociągając jeszcze raz nosem.
   Przymknąłem oczy, wsłuchując się we wszystkie odgłosy wokół nas oraz w te wytwarzane przez nas samych – każde poruszenie, oddech, bicie serca. Słońce świeciło mocno, chociaż mogłem stwierdzić, że to ciepło drugiego ciała bardziej mnie ogrzewało.
   Niespodziewanie dla mnie poczułem, jak jego szorstkie palce rozczesują w mozolnym tempie moje włosy rozsypane na jego brzuchu. Zadrżałem pod tym dotykiem.
   - Kiedy ty sam będziesz miał tyle lat – odparł.
   Otworzyłem gwałtownie oczy, ale nie spojrzałem na niego. Kiedy jego słowa do mnie dotarły, zrozumiałem, że Kakuzu odpowiedział mi właśnie na wszystkie pytania, którymi zamartwiałem się jeszcze dzień wcześniej.
   Ciepło i obecność drugiej osoby, współpraca, wspólne wspomnienia, doświadczenia i wiążąca się z nieśmiertelnością samotność, która nie mogła nas dopaść oddzielnie, bo razem w niej tkwiliśmy – to wszystko było dobre. Po prostu gnaliśmy przez życie w dwóch, ja i on.
   I wiedziałem, że tak będzie już zawsze.


___________________________
Temu one shotowi brakuje 77 słów do czterech tysięcy, co stanowi dla mnie pewnego rodzaju rekord.
Pisałam go od 19. sierpnia, kiedy napisałam większość. Potem zbrzydło mi się pisanie o takich drobiazgach, właściwie to pisanie w ogóle, więc zwlekałam z kontynuowaniem tego shota. A potem to już w ogóle masakra, bo zaczęła się znowu szkoła - doszły rozszerzenia, obowiązki, tempo przyspieszyło i ledwo się zorientowałam, że minął wrzesień. Już pod koniec zeszłego miesiąca próbowałam znaleźć czas na pisanie, ale bezskutecznie. Pisałam po kawałku przez ostatni tydzień, gdy miałam mniej rzeczy do zrobienia niż zwykle i jakoś tego dokonałam - skończyłam! ...Ale ledwie chwilę temu, więc sprawdzone jest tylko pobieżnie. Dlatego, kiedy znajdę jeszcze trochę więcej czasu niż teraz (tak, mimo że jutro wolne, jadę na kurs i oczywiście na ostatnią minutę się na niego muszę przygotowywać XD czego się spodziewać po moich genach, no czego xd), sprawdzę go raz jeszcze.

Dodam, że rozdział IX Nieśmiertelnych jest zaczęty, ale średnio mi się go pisze. Będzie trochę akcji, fabuła pójdzie znów do przodu i jakoś przez to przebrnę. Oczywiście, przebrnę przez to z bananem na twarzy, chociaż o to też ciężko ostatnio, bo wciąż zamartwiam się, że zaraz muszę robić coś innego. Ta presja jest denerwująca xd

BARDZO dziękuję każdemu, kto tu zaglądał przez cały ten czas ponad dwóch miesięcy, ale wciąż tu jestem i staram się spełniać swoje własne oczekiwania (wobec siebie oraz opowiadań), które być może pokrywają się z Waszymi, więc nie martwcie się! Nie poddam się tak łatwo!
OGROMNIE dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem Nieśmierytelnych ♥ Wasze opinie wiele dla mnie znaczą i uwielbiam je czytać.
Również proszę o nie pod tym shotem. Jakie wrażenia po przeczytaniu? :D

6 komentarzy:

  1. Lol idk czemu byłam przekonana do połowy rozdziału, że to Nieśmiertelni, chociaż przeczytałam tytuł XDDD
    Ryly ciało Kakuzu jest opalone? Znaczy, pamiętam, miał ciemną skórę, ale nigdy nie brałam tego jako opalone... Może, idk, że mu skóra pociemniała, bo stary XD I mnie oczy Kakuzu nie jarają... Ale dobra, rozumiem Lila, to twój mąż, tak, tak XD
    Serio? Kakuzu dał mu płaszcz? No normalnie jak wychodzący z inicjatywą seksu Luffy XDDD =/= :v
    Ich współpraca jest cudowna, no przecież. Kakuzu wie, że Hidan nie umrze, więc może śmiało atakować :v Chociaż, nie... Hidan mógłby się spalić? Kiedyś chyba o tym już gadałyśmy :o
    O MATKO O MATKO O MATKO HIDAN KOCHAM CIĘ, JAK CUDOWNIE ŻE MIMO PROTESTÓW POSUWAŁEŚ SIĘ DO PRZODU
    "(...)i z zaskoczeniem poczułem przy pachwinie ciepło z jego krocza." ja jebię Lila serio XDDD Plz staph...
    O tak, Kazu, o tak *^* Zdominuj go całego :D
    "Moje gałki oczne odwróciły się w głąb czaszki, a Kakuzu pożarł ustami mój krzyk (...)" kurwa jakie to romantik no Lila, nie spodziewałabym się xD
    ACZKOLWIEK TE PAZNOKCIE W BARACH, NO OMG, OW YEA XD
    ofuckofuckofuck no Lila jesteś mistrzem, nigdy nie pomyślałabym o jutsu utwardzenia penisa, no lol, kocham cię XDDDD
    Wgl, po co się kąpać, kiedy za chwilę znowu się pieprzyć? Lol XD
    Nie no shot generalnie zajebisty :D I fajnie było się zastanawiać przez całą jego długość, dlaczego taki tytuł ;p Końcówka mnie wgniotła w... łóżko XD", no normalnie... Może nie taki Kakuzu!kanon, ale i tak cudowny <3 W sumie to taki Kaku jest miły, cięty, a zarazem pewnego rodzaju... no idk, troskliwy? xD Super :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu cudny shot.Nic dodać nic ująć . Pokochałam ten parking i każdy fik o nich po prostu ubostwiam a twoje są wprost boskie....Dużo weny i pomysłów Tobie życzę

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny shot! ♡♥♡♥♡♥♡ Z pewnością zostanę tu na dłużej. ^u^ ♡♥♡♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego opowiadania. Przedstawiłaś relacje Kakuzu-Hidan o jakich zawsze marzyłam. Jeden z najlepszych shotów jakie czytałam! Moje gratulacje. Chciałabym przeczytać więcej Twojej twórczości literackiej z tą parą. Ponadto... Jeżeli chciałabyś kiedyś popisać rpg z nimi to zostawiam swoje gg :* 38036164

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    wspaniale się czytało i aż chce się więcej, och Kakazu taki dominujący...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciężko jest mi nie zauważyć, że ten one-shot jest jednym z popularniejszych na moim blogu, a jednak pięć osób dopiero je oceniło (dzięki, dziewczyny <3).

    Jeśli jesteście tu pierwszy raz albo wracacie do tego tekstu po jakimś czasie - zostawcie coś po sobie, choćby zwykłe "Weź dodaj już coś nowego, bo trzeci raz to czytam i mi się już brzydnie" XD

    Opcja pisania anonimowo jest włączona, nie ma żadnych sprawdzających botów czy moderacji, więc zapraszam do wyrażania swoich żali, wbrew pozorom bardzo mnie motywują xD

    Matko, aż ciężko uwierzyć, że to już prawie trzy lata, jak to pisałam :o A sama do tego shota też co jakiś czas wracam przeczytać fragmenty czy całość (opisów bicków Kakuzu nigdy dosyć XD).

    Jakbyście mieli jakieś pytania - piszcie je, zawsze odpowiadam ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy