Strony

1

2

3

29 lipca 2015

Nieśmiertelni – Rozdział VII


Nieśmiertelni - Rozdział VII

Pairing: Kakuzu x Hidan



   Hidan poczuł ciepły wiatr na twarzy i klatce piersiowej. Rozpiął płaszcz jeszcze bardziej, wzdychając z powodu nieznośnego waru południowej pory. Spojrzał na partnera, który szedł uparcie w tych wszystkich ubraniach na sobie.
   Kakuzu jest dziwny.
   Dotąd nie widział go bez płaszcza. Kiedy późnymi wieczorami zatrzymywali się na całonocny postój, skarbnik nie szedł wykąpać się w okolicznym jeziorze razem z nim. Bez niego jashinista też nie widział, aby to robił. Hidan miał bardzo małą wiedzę na temat swojego partnera i były momenty, w których go ten fakt przerażał. Niekiedy ze względów estetycznych – że zaniedbuje mycie się na ponad tydzień wędrówki, niekiedy ponieważ nie miał wiedzy, że Kakuzu tego może w ogóle nie potrzebuje. Zastanawiające dla niego było to, czy posiada on jakieś zdolności, przez które nie musi dbać o higienę. Parę razy próbował nie spać i sprawdzić, czy zielonooki chodzi nad jezioro podczas jego snu, ale Hidan za bardzo przyzwyczaił się do tego, że to była ich pora na odpoczynek i nigdy nie wytrwał całej nocy bez przespania chociaż dwóch godzin. Utrudniało mu to jeszcze to, że musiał mieć zamknięte oczy, żeby w ogóle mógł udawać, że śpi. A dlaczego nie spytał on o to samego zainteresowanego? Ależ pytał go o to i wiele innych rzeczy, ale nie dostawał satysfakcjonującej odpowiedzi. Właściwie nie dostawał jej w ogóle. Ewentualnie słyszał riposty, których wolał nie pamiętać, aby się nie zdenerwować.
   Srebrnowłosego irytowało to, jak mało o nim wie. Nawet nie widział całej jego twarzy, nie mówiąc już o umiejętnościach!
   Zauważył, że partner się nim wyręcza podczas różnych starć. Zwykle Hidan oddawał się tej przyjemności i ledwo mógł dostrzec, jak zamaskowany załatwia jednego czy dwóch przeciwników. To było nie fair. Miał wrażenie, że kompletnie nic na jego temat nie wie. A minęły już ponad trzy miesiące, od kiedy dołączył do Akatsuki.
   Skrzywił się, kiedy podsumował, że w sumie miesiąc spędzili w bazach. Zdążyli odwiedzić dwie z wielu, bo po jakimś czasie Pain zarządził zmianę z tej, w której pierwszy raz lidera zobaczył. Cały czas, jaki byli w siedzibie organizacji, zajmowali się finansami i dokumentowali wszystko z tym związane. Oczywiście Hidan zanudził się śmiertelnie, bo chociaż sam nie chciał tego robić, Kakuzu już na wstępie uprzedził, że nie da mu niczego tknąć. Zdenerwowanie tą bezczynnością sięgnęło najwyższego poziomu, gdy spytał partnera, czy jednak mógłby mu w czymś pomóc. Za chwilę pożałował, że to pytanie w ogóle zadał, nie tylko z powodu własnego zażenowania, a bardziej dlatego, że Kakuzu tak dotkliwie mu odmówił. Mianowicie – zaatakował go. I finalnie rozwalił sobą ścianę pomieszczenia, po czym wylądował na tej na korytarzu. To wkurzyło Hidana do tego stopnia (dodając powód, że nie miał co robić), że kamieniami, które tworzyły zniszczoną ścianę, śmiejąc się bezczelnie, rzucał w zamaskowanego. Ot, żeby zrobić mu na złość. Oooch, wtedy to jashinista przekonał się, co znaczy złość w wykonaniu Kakuzu. Poćwiartował go, wrzucił do jakiegoś pokoju i zamknął w nim na klucz. Znowu stracił przytomność i mimo że czuł, że nie na tak długo, jak przy sytuacji z klatką, nie miał jak porównać, bo nie wiedział, ile czasu tam spędził. Skarbnik nawet nie sprawdził, czy dalej żyje! To znaczy tak przypuszczał – nie miał pewności, bo przecież był nieprzytomny. Ale on nigdy wcześniej nie miał odciętej głowy. Nie wiedział, co stanie się, jeśli odłączy się ją od reszty ciała. Z ulgą po przebudzeniu zauważył (mimo że wcześniej spanikował, iż jego ciało jest w kawałkach), że wciąż żył i miał się dobrze, chociaż nie miał kontroli nad resztą kończyn. Po – jak wydawało mu się – wiekach zamaskowany wrócił i pozszywał go. Zielonooki – ku jego zdziwieniu – nie narzekał na to, że „och, jednak Hidan wciąż żyje”. Zaraz potem wyruszyli z siedziby.
   Wspominając to, wyznawca Jashina z kwaśną miną podrapał w jedno z wielu miejsc, gdzie miał szwy. Wyciągnął je jakieś trzy dni po opuszczeniu bazy. Nie miał blizn. Nigdy ich nie miał. Ale potrafił doskonale sobie przypomnieć ból, przez który również drugi raz z powodu „straty głowy” utracił przytomność. Chociaż miał po tym traumę, wciąż nie wahał się doprowadzać partnera do szewskiej pasji. Po prostu Kakuzu wtedy go zaskoczył. Nie zamierzał znowu na to pozwolić… Co nie zmieniło w nim tego, że nadal był beztroski. Właściwie czuł się jeszcze bardziej bezpiecznie, bo teraz wiedział, że zdoła przeżyć wszystko. Był nieśmiertelny i zadowalała go pewność, z jaką mógł to stwierdzić.
   Teraz wszystko wydawało mu się być monotonne. Wędrowali tak z Kakuzu bez ustanku, to zbierając zwoje, to – czyjeś głowy, za które dostawali pieniądze. Dni mu się dłużyły, gdy cały czas podążali po ścieżkach w lasach. Ta nuda sprawiła, że Hidan zaczął dostrzegać więcej różnic w naturalnym środowisku. Zauważał te różnice na przykład między drzewami (tak, zaczęły mu się one już nawet śnić) czy bardziej „przyziemną” roślinnością. Wiedział, że zbliżali się do wioski, gdy gęstość lasu zaczynała rzednąć. Nie robili tego często – nigdy jeszcze nie zatrzymali się na noc w wiosce, a kiedy coś w niej załatwiali (a raczej Kakuzu, Hidan tylko za nim łaził i przeszkadzał tak bardzo, jak się dało), oddalali się od niej pod wieczór. Im bliżej niej byli, tym zwiększało się prawdopodobieństwo, że mogli natknąć się na kogoś. Jashinista doszedł do wniosku, że chciwość i chęć zaoszczędzenia zamaskowanego były przyczyną tego, że nie wynajmowali pokoi w jakiejś gospodzie. O tak, Hidan zdążył przekonać się o pracy zielonookiego dla Akatsuki w roli łowcy głów, co, jak wiedział doskonale, było wymówką dla jego obsesji w zdobywaniu pieniędzy. Może i srebrnowłosy wyolbrzymiał z tą obsesją, ale nie zmieniało to faktu, że Kakuzu naprawdę taki był. Chciwy jak cholera materialista został jego partnerem – kto wpadł na ten genialny pomysł? Hidan osądził, że pasowali do siebie jak wół do karety. Z czego wołem był oczywiście Kakuzu.
   Jashinistę przerażało trochę to, że zaczynał tak bardzo się zamyślać. Dużo czasu ich podróży spędził na analizowaniu wszystkiego wokół – dosłownie lub w przenośni: jego relacji z Kakuzu, tego, co zmieniło w jego życiu dołączenie do Akatsuki.
   Zmieniło się dużo. Hidan nie był w stanie stwierdzić, co robiłby, gdyby nigdy nie spotkał członków Akatsuki (a raczej to oni spotkali jego). Nie wiedział, gdzie by był ani dlaczego się tam znalazł. Był natomiast pewien, że wciąż – tak jak teraz – poświęcałby swoje życie służbie Jashinowi. To było właściwie jego jedynym jasno określonym celem od zawsze. Różnica teraz była taka, że służył także liderowi organizacji, a w niektórych przypadkach jego zadania były sprzeczne z wiarą, którą wyznawał. Lub czasami to Hidan robił coś z pobudek religijnych, co nieco uszkadzało plany Paina… Pamiętał doskonale sytuację sprzed trzech miesięcy.

   - Oto zwój, który chciałeś – monotonny głos zielonookiego rozbrzmiał w pomieszczeniu. – Przy okazji zarobiłem też pieniądze.
   - To przez to się spóźniliście – zauważył lider. Kakuzu odburknął coś na potwierdzenie. Gdy wracali, musieli jeszcze zahaczyć o punkt wymiany. Hidan wygodniej rozsiadł się na krześle naprzeciw biurka, a jego partner stał przy nim bez słowa nagany, co było dla niego równie zadziwiające, co zabawne. – W porządku. To wszystko?
   Pain czekał na jakiekolwiek narzekania na Hidana ze strony zamaskowanego. Nie doczekał się tego. Sam jashinista także chyba na to czekał – rudy zauważył jego kiepsko ukryte zdziwienie. Kakuzu za to wydawał się być zamyślony i całkowicie nieskupiony na tym, by odpowiedzieć ich irytującemu przywódcy. Za to on poczuł się pewniej przez milczenie swojego partnera, więc rzucił mu szyderczy uśmieszek i zwrócił się do Paina:
   - Misja jak misja. – Zamilkł, lecz po chwili znów coś sobie przypomniał. – Chociaż trochę zabawiłem się w wiosce, koło której przechodziliśmy.
   Lider zmarszczył czoło.
   - Której dokładnie?
   - Wioska na południe od wioski trawy – odpowiedział Kakuzu, wracając do rozmowy. Pain wygiął brew na to niecodzienne zachowanie, ale skarbnik nie zareagował. – Prawdopodobnie nikt nie przeżył. – Rzucił srebrnowłosemu pełne politowania spojrzenie, a on prychnął. Hidan usłyszał, jak lider westchnął głęboko, chociaż nie był on wytrącony z równowagi. Jeszcze.
   - Itachi i Kisame mieli tam coś do zrobienia – oznajmił, rzucając głównemu sprawcy mordercze spojrzenie. – Mieli, kiedy ktoś był tam żywy – podkreślił.  Hidan raczej się tym nie przejął.
   - Ej, Kakuzu też zabił wielu! – poskarżył się, jednak osoba, o której mówił, nie zainteresowała się tym, a raczej patrzyła na tracącego humor Paina.
   - Jutro tam wrócicie i znajdziecie coś dla mnie.
   Rudy mówił jeszcze przez jakiś czas o tym, co mieli tam znaleźć i że niestety, utrudnili sobie zadanie, ale Hidan niezbyt się temu przysłuchiwał. Zastanawiał się, dlaczego Kakuzu nie zaczął narzekać na jego lekkomyślność (Hidan w końcu przyznał się przed samym sobą, że nie zareagował na czas, nim przycięli mu szyję) i to, że partner był mu niepotrzebny, bo przecież sam wypełnił misję. To było też kolejnym tematem rozmyśleń jashinisty – kto mu towarzyszył przed nim.
   Srebrnowłosy nie zauważył, kiedy Kakuzu opuścił pomieszczenie i został sam z liderem, a zorientował się dopiero wtedy, gdy poczuł na sobie przeszywające spojrzenie. Zmarszczył nos i zwrócił na niego poirytowany wzrok.
   - Deidara poinformował mnie o pewnej sprawie. Jak myślisz – jakiej? – zaczął tajemniczo. Hidan uniósł brwi w udawanym zainteresowaniu. – Korytarz zaczął cuchnąć przez to, jaki odór wydobywał się z twojego pokoju. – Jashinista skrzywił się na wkurzające akcentowanie przez lidera. – Nie chcę więcej o tym słyszeć. Doprowadź to do porządku albo będziesz mieszkał w laboratorium Orochimaru.
   Uśmiech, jakim lider go obdarzył, sprawiał, że nie chciał nawet wiedzieć, po co temu oślizłemu dziwakowi owo laboratorium. Kakuzu opowiedział mu wcześniej, że Orochimaru był jednym z tych, którzy towarzyszyli mu przy ich pierwszym spotkaniu. Odburknął coś na zgodę i wyszedł.

   Od tego czasu Hidan nie lubił Deidary, chociaż nie miał mu jak tego okazać, bo jeszcze się nie spotkali. To było niemiłe, co blondyn zrobił. A myślał, że to fajny koleś. Okazał się być kapusiem, który donosi na byle co.
   Gdy przypomniał sobie, nad czym rozmyślał w tamtym momencie, to zauważył, że właściwie zapomniał o tym, aby spytać Kakuzu o jego poprzednich partnerów. Wciąż było dla niego interesujące, kto towarzyszył wcześniej zamaskowanemu. I czy towarzyszył mu ktoś w ogóle. A jeśli tak, to ile wytrzymał. Albo co się stało, że w końcu Kakuzu nie miał partnera i teraz on nim był. Rozbawiony, prychnął na myśl, że też go zdenerwowali i się na nich zemścił, wrzucając kawałki ich ciał do jakiejś klitki. Tylko że kiedy skarbnik już po nich wrócił, pewnie cuchnęli. W każdym razie na pewno nie zaczęli ryczeć na całą bazę, jakim zakichanym dupkiem jest zamaskowany.
   Kakuzu nawet nie odwrócił się do niego, kiedy wydał z siebie to prychnięcie. On w ogóle mało reagował na zaczepki, opowieści czy choćby pytania Hidana. Właściwie srebrnowłosy przywykł już do tego, że mówił jakby do ściany. Chociaż po jego tyradach na różne tematy Kakuzu zawsze wtrącał jakiś komentarz i to tym sobie Hidan odmierzał czas. Jashinista był raczej towarzyską osobą, więc nudziło mu się strasznie, bo przecież nie mógł dostać bardziej rozrywkowego partnera.
   Hidan zatrzymał się na moment i podbiegł do pobocza. Wziął jakiś mały kwiatek, założył sobie za ucho i dołączył do Kakuzu, który odwrócił się do niego akurat w momencie, gdy chcąc przyciągnąć jego uwagę, zapytał:
   - I co, jak wyglądam?
   Wyszczerzył zęby w parodii zalotnego uśmiechu.
   - Uroczo – rzekł zjadliwie. Jashinista parsknął śmiechem. – Nie ociągaj się – dodał swoje ulubione powiedzonko, jak zauważył Hidan. Chciał skorzystać z tego, że zamaskowany mu odpowiedział i poprowadzić z nim jakąś rozmowę.
   - Kakuzu – zaczął. – Miałeś jakichś partnerów przede mną?
   Zrównał się ze skarbnikiem krokiem, bo zawsze szedł trochę za nim. Jednak teraz miał okazję wyciągnąć z niego coś ciekawego i chciał popatrzeć na mimikę jego pół–twarzy.
   - Tak – odparł od razu, a odpowiedź ta zachęciła srebrnowłosego do kontynuowania swojego wywiadu.
   - Och. I jacy byli? – spytał, coraz bardziej zaintrygowany.
   - Denerwujący.
   Spojrzał na Kakuzu zamyślony. Zaraz zaśmiał się cicho, zwalniając trochę, a potem obaj się zatrzymali. Wzrok zamaskowanego skupiony na Hidanie był znudzony.
   - I co się z nimi stało?
   Wiedział, jaka będzie odpowiedź. Wyobraził sobie tych poćwiartowanych i nieżywych nieszczęśników.
   - Zabiłem ich – stwierdził znów lakonicznie. Hidan znowu się zaśmiał i podszedł do partnera. Oparł łokieć na jego barku, chociaż było to niewygodne, bo ten był od niego wyższy. Kakuzu zmarszczył brwi, a jashinista przeczuwał, że to z powodu poirytowania jego zachowaniem.
   - No to teraz masz przesrane – rzucił niskim tonem i uśmiechnął się łobuzersko.
   Zamaskowany strącił jego ramię ze swojego barku i prychnął, ruszając dalej. Hidan patrzył za nim przez chwilę, utrzymując zadowolony wyraz twarzy, po czym podążył za nim.
~*~
   Kakuzu zastanawiał się, jak udało mu się dotąd wytrwać z jashinistą. Często to robił. Narzekał na jego towarzystwo. A raczej „towarzystwo”. Hidan był jak namolny dodatek, którego mógł wykorzystywać, aby zarobić. Ale poza tym, był nie do zniesienia. On był typem samotnika, a Hidan... Lider pewnie śmiał się w najlepsze, mając świadomość jego męki.
   Pytał samego siebie, dlaczego w ogóle go słucha i finalnie dochodził do wniosku, że jego się nie dało nie słuchać, bo nikogo innego z nimi nie było. Sądził, że głos Hidana już do końca jego długiego życia będzie mógł sobie doskonale przypominać. I ten fakt był powodem, dla którego mógł popaść w depresję, ale Kakuzu wygonił tę myśl ze swojej głowy, mówiąc sobie, że jego poczucie humoru było gorsze niż przed spotkaniem jashinisty.
   Niczego niepodejrzewający Hidan dalej szedł z rękami założonymi za głową, kiedy Kakuzu utwardził swoje pięści, przygotowując się na atak.
   Jak się spodziewał, w ich plecy zostały wystrzelone shurikeny, a srebrnowłosy zareagował na to zdziwionym: „O!”, kiedy poczuł, że coś go w ogóle zraniło. Sam zaś odwrócił się i odparł atak na swoją osobę, wyciągając rękę w bok, czym odbił bronie na pobocze.
   Zauważył, jak srebrnowłosy został pociągnięty zapewne przez doczepione do shurikenów linki w tył, ale Hidan sięgnął ręką do tyłu, zaparł się nogami i sam szarpnął za nie. Z korony drzewa wyskoczył ninja, który, jak Kakuzu mógł ocenić, był w kimś w rodzaju elitarnej jednostki wioski piasku. Ninja ten wyciągnął broń – tym razem kunaia – i rzucił w jashinistę.
   Odwrócił głowę, identyfikując troje innych napastników, którzy gdy tylko dostrzegli jego wzrok, ruszyli do przodu w skoordynowanym ataku. Kątem oka widział, jak Hidan odwraca się i przygląda mu, kiedy jego przeciwnik dziwił się brakowi rezultatów swoich ataków. Jego partner rozsmarowywał przy tym butem swoją krew na ziemi.
   Znowu ten cholerny rytuał.
   Przypatrzył się atakującym go ludziom. Znalazł słaby punkt w ich technice i szybko uniemożliwił im dokończenia jej, na co ci się zdziwili. Jego ręce wystrzeliły ku gardłom dwójce z nich i złapały je w mocnym uścisku, chociaż bronili się przed tym. Ruszył ramionami, a dwa ciała poleciały na siebie i na ninję między nimi. Ten uskoczył w tył i ignorując uwięzione ciała swoich towarzyszy, pobiegł na niego z determinacją w oczach. Kakuzu domyślił się, że ten ninja pomyślał, że skoro ma zajęte ręce, nie będzie mógł się bronić. Spojrzał na niego z góry, utwardziwszy całe swoje ciało. Miecz, którym jego napastnik się zamachnął, zatrzymał się przy jego skórze, w ogóle jej nie przebijając. Zdeterminowane oczy powiększyły się w oszołomieniu. Zamaskowany wykorzystał moment zawahania i kopnął go utwardzoną nogą, przez co ten wylądował daleko w lesie z poważnymi obrażeniami. Chociaż tego nie widział, był tego pewien. Ścisnął mocniej gardła złapanych ninja, a ci wierzgali się coraz bardziej w żelaznym uścisku. Potem stopniowo zaczęli słabnąć i Kakuzu ukończył ich męki, przebijając ich klatki piersiowe swoimi nićmi. Puścił ich i odwrócił się do partnera.
   Dalej guzdrał się z tym jednym ninją, który dał się zranić.
   Nie zwrócił na niego uwagi i ruszył w las, by zająć się trzecim. Znalazł go chwilę później, szybko i cicho się poruszając. Był nieprzytomny i leżał w dziwnej pozycji oparty o pochylone w drugą stronę drzewo. Wykorzystując technikę ziemi, uwięził go pod nią. Z zadowolonym uśmieszkiem przybył z powrotem na ścieżkę, gdzie przeciwnik Hidana wydawał z siebie zbolałe odgłosy, leżąc. Srebrnowłosy zaś patrzył na niego niezadowolony.
   Wiedział, że Hidan starał się poznać jego umiejętności, ale nie był tak uprzejmy, by mu w tym pomóc, kiedy walczyli w tak prostym do wygrania starciu. Upomniał partnera, żeby się nie ociągał.
~*~
   Hidan był przy strumieniu jakieś trzydzieści metrów od zamaskowanego. Spojrzał w niebo, które zmieniało kolor z ciemnofioletowego na granatowy. Nie chciał marznąć w nocy, więc leżał nago na trawie przy brzegu. Był już prawie suchy. Robił tak od jakiegoś tygodnia po dojściu do wniosku, że Kakuzu chyba nigdy się nie myje. A przynajmniej nie z nim. Nawet gdyby – nie przeszkadzałoby mu to, bo w końcu nie miał się czego wstydzić.
   Wrócił ku partnerowi, wcześniej ubrawszy się. Usiadł na trawie blisko niego i oparł się o to samo drzewo.
   - Czemu nie rozpalimy ogniska? – Było to pytanie, nad którym nigdy wcześniej się nie zastanawiał.
   - Bo przyciągnęlibyśmy drapieżniki i owady – odpowiedział znudzonym głosem Kakuzu, mając przymknięte oczy.
   - Huh? Boisz się zwierząt? – zaczepił go, mówiąc to szyderczym tonem.
   - Skąd. Przeszkadzają mi jedynie owady, niektóre przenoszą upierdliwe choroby. Drapieżnik, który by na mnie polował, nie jest mi straszny. – Prychnął. – Będąc shinobim, wiem, w jaki sposób działają istoty, które na coś polują.
   Hidan zdziwił się tą wylewnością Kakuzu. Fuknął coś, denerwując się na szyderczą nutę w głosie partnera.
   - Za to ciebie porównałbym do owadów – odezwał się po chwili zamaskowany.
   - CO?! – ryknął jashinista, od razu się ożywiając. – Co masz na myśli?
   - Jesteś tak samo irytujący – powiedział wprost, rzucając jashiniście wyzywające i pogardliwe spojrzenie.
   - Ty… popieprzony dupku! Nie gadam z tobą! Jesteś najgorszym partnerem, jaki mógł mi się trafić, do cholery! Ten twój żart był strasznie cienki – warczał. – I wiesz co? Jesteś strasznym nudziarzem i nie wiem, jak w ogóle dotąd z tobą wytrzymywałem! – podniósł głos, gestykulując z przejęciem.
   - Och, z tym się mogę zgodzić – wtrącił Kakuzu, czym zdezorientował srebrnowłosego, który zmarszczył brwi. Zaraz kontynuował, chcąc wygrać tę potyczkę słowną:
   - Chociaż skłaniam się ku stwierdzeniu, że nie wytrzymuję z tobą wcale, ale wciąż muszę dlatego, że jesteśmy na siebie skazani, bo obaj jesteśmy nieśmiertelni – wyznał wnioski, do których doszedł w trakcie rozmyślań podczas jednej z ich wędrówek. Spojrzał na skarbnika, mrużąc oczy w oczekiwaniu na kontratak. Jednak ten odwrócił głowę.
   - Nie ma czegoś takiego jak nieśmiertelność – odparł. Hidan uniósł brwi.
   - A ja to co? I ty?
   Ale Kakuzu już mu nie odpowiedział. Zastanawiał się nad tymi słowami, dopóki nie zasnął.
~*~
   Zamaskowany ruszył nad strumień samotnie, zostawiając za sobą śpiącego Hidana i trzy swoje serca w postaci potworów z maskami. Jeden stwór krył się w cieniu drzew przed niewielką łąką, która oddzielała las od przepływającej wody. Chociaż sprawdzał okolicę, zawsze wolał być ubezpieczonym. W końcu wciąż ryzykował, że ktoś może go zaatakować, kiedy nie ma przy sobie reszty serc, chociaż prawie się do tego przyzwyczaił. Wiedział, że nie powinien. Byłby wtedy naiwny i najbardziej narażony na atak.
   Wszedł nago do wody, aż nie sięgnęła mu ona do pasa. Zanurzył się w niej cały, zanim zaczął obmywać swoje ciało. Czuł przy tym pod palcami szorstkość w miejscach, gdzie miał szwy. Potarł dłońmi twarz, będąc najbardziej świadomym właśnie tych nici. Zawsze zakrywał w większości swoją głowę. Dawno temu robił to trochę z powodu tego, że wstydził się swojej oszpeconej twarzy. Jednak z czasem przyzwyczaił się do wyglądu i nosił maskę tylko dlatego, żeby nie dać przeciwnikom lub nawet zwykłym ludziom możliwości, aby domyślili się czegokolwiek o jego umiejętnościach. Przeczesał włosy palcami, przymykając oczy. Otworzył je i spuścił ręce wzdłuż tułowia. Spojrzał na wschód. Za godzinę miało wzejść słońce. Miał jeszcze trochę czasu, do chwili gdy Hidan się budził i ruszali dalej.
   Westchnął ciężko na myśl o partnerze i ich wieczornej rozmowie. Nieśmiertelność nie istniała. Może i Hidan miał przed sobą długie życie, ale kiedyś umrze. Co jeśli spłonie? Jego ciało wyleczy się? Być może. Ale co gdyby ktoś go uwięził i próbował spalić cały czas, dopóki nie zostaną z niego prochy? Hidan powstanie z popiołów? Parsknął na tę myśl. Wszystko zależy od tego, jak jego partner będzie uważał na swoje bezpieczeństwo.
   A przy nieuwadze i braku uczucia zagrożenia Hidana Kakuzu przypuszczał, że mogło to nastąpić szybciej, niż obaj mogliby się tego spodziewać.



________________
Dalej nie mam neta, chociaż naprawę przewidują do 31 lipca. Błędy poprawię, jak tylko będę mogła zrobić to na kompie.

2 komentarze:

  1. "Spojrzał na partnera, który szedł uparcie w tych wszystkich ubraniach na sobie. Kakuzu jest dziwny." No wybacz Hidan, nie każdy chce łazić nago po lesie ;) Niektórzy, w przeciwieństwie do ciebie trzeba dodać :P, wolą zachować trochę kultury :)
    " Zastanawiające dla niego było to, czy posiada on jakieś zdolności, przez które nie musi dbać o higienę." XDDD Automatyczne mydło i szczotkę w komplecie XD
    Kakuzu, ty okrutniku. W którymś rozdziale cię przeklinałam i teraz też będę, o, bo co, bo na zbyt dużo sobie pozwalasz! A co byś zrobił, gdyby po tym odcięciu głowy Hidan się jednak nie obudził?! No co?! No co?!
    ... Dobra, wiem, że nic. Dlatego jesteś okrutny, ech.
    Ale i tak się ciesz, że Hidan jest nieśmiertelny! No ciesz się! Ciesz nooo... :c
    " Wędrowali tak z Kakuzu bez ustanku, to zbierając zwoje, to – czyjeś głowy (...)" Nie wiem dlaczego, ale mój mózg znowu miał popierdoloną wizję XD Jak to przeczytałam, to nie pomyślałam o nich jak o łowcach nagród, ale o takich nie wiem, grzybiarzach, wiesz, głowa tu, głowa tam, i do koszyka XDDD
    O jezusie, Kakuzu, ty awansowałeś do roli woła? XDDD No jeszcze trochę, i ogierem zostaniesz! XD
    "Jashinistę przerażało trochę to, że zaczynał tak bardzo się zamyślać." Biedny Hidan, nieprzyzwyczajony do myślenia. :v
    Boże, rozmowa u Paina o tej masakrze w wiosce była jak licytacja. "Ten zabił tylu!" "A ten zabił ich jeszcze więcej!" XD
    "Okazał się być kapusiem, który donosi na byle co." Wybacz Hidan, siła wyższa. Deidara musi szpiegować i mówić swojemu kochankowi to, czego on sam zauważyć nie może ^^
    " - I co, jak wyglądam?
    Wyszczerzył zęby w parodii zalotnego uśmiechu." O, HIDAN, JUŻ WYRYWASZ?! Czekaj no, jeszcze nie jestem na to przygotowana! ... " - No to teraz masz przesrane – rzucił niskim tonem i uśmiechnął się łobuzersko." JA PIERDOLĘ, PODRYWY HIDANA RULEZ XDDDD
    Ojej, znowu walki <3 To jest coś :D W sumie, to 3/4 rozdziału to dla mnie mogłyby być walki XDDD A 1/4 seks... Albo nie, wolę odwrotnie, czekaj XDD
    Jeeezuuu, Hidaan, najpierw łazisz prawie rozebrany po lesie, a teraz leżysz nago przy stawie?! Wiesz, mówisz, że nie masz się czego wstydzić, ale i nie masz się czym chwalić, Kakuzu ma na pewno większego! ><
    "Ty… popieprzony dupku! Nie gadam z tobą!" Kłótnia na poziomie pięciolatka XDDD Hidan, pasuje ci XDD Niestety musisz wybaczyć, Kakuzu jest poziomem inteligencji wyżej od ciebie XD
    Ojeeej, nagi Kakuzu, to już coś... ♥♥♥
    Ej, w sumie się nad tym nie zastanawiałam nigdy! :o Faktycznie, gdyby ktoś spalił ciało Hidana, to nie miałby jak go zregenerować... EJ, TEKI, NIE PRÓBUJ, JA JUŻ SIĘ DO NIEGO PRZYWIĄZAŁAM XD DO KAKUZU TEŻ, WEŹ MNIE POD UWAGĘ XDD
    Z błędów to chyba tylko "Ten twój żart był strasznie cieki", o "cienki" ci chodziło, nie? xD
    Jeeej <3 Ale kiedy w końcu będzie +18, wiesz, ja jestem niewyżyta wiecznie ;-; A szczególnie na taki... Mocny parring, jakim jest właśnie Kakuzu x Hidan >D No, dawaj coś prędko, bo dla mnie poprzedni dodatek to było nic! :D
    Weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    tak te myśli Hideana, nad egzystencją Hideana są boskie, czy iał wcześniej partnerów czy nie, czy myje się czy nie... super..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy