Strony

1

2

3

20 października 2014

Zakład – Rozdział XIX

   Jak przewidział Shigure, ten prawie-bieg podczas ulewy przyniósł konsekwencje. Już następnego ranka nie czułem się za dobrze. Przeziębienie to mały problem, ale matka, zaalarmowana przez mojego kochanego kuzyna, zaprowadziła mnie do lekarza w mieście, gdzie mieszkał Shigure, a ten (lekarz) zlecił przeleżeć parę dni w łóżku. Tsa... Dlatego pół dnia leżałem w łóżku zabawiającego mnie bruneta, a potem musieliśmy się pożegnać, gdyż moja matka zarządziła powrót do domu. Mam nadzieję, że nie miała ona na myśli tego, iż mam iść do naszego domu. Ona opiekująca się mną za dnia, a nocą przyprowadzająca jakichś facetów. Albo jeszcze gorzej - ona przyjedzie do mojego mieszkania i zobaczy ten syf... Okej, żadnego syfu tam nie mam, co nie zmienia faktu, że nie chcę jej towarzystwa, opieki czy czegokolwiek z jej strony.
  Po ckliwym (ze strony Shigure) i poprzedzonym kłótnią (bo zapomniał o wzięciu mojego numeru - znowu - i musiałem mu o tym przypomnieć) pożegnaniu rodzice odwieźli mnie do mieszkania. Jazda trwała parę dobrych godzin, a mój żołądek nie znosił tego dobrze, lekko mówiąc. Jeszcze moment i myślałem, że puszczę pawia.
   Ściemniało się, kiedy wszedłem do domu. Rzuciłem przywiezione rzeczy w kąt sypialni i wtedy zaburczało mi w brzuchu. Przyszedłszy do kuchni, westchnąłem na widok niemal pustej lodówki. Znowu będę się musiał wybrać na zakupy. I mam nadzieję, że nie spotkam w sklepie czy po drodze Harukiego albo Yuu. Albo ich razem. Grr... Nie chcę teraz o nich myśleć.
   Zjadłem to, co jeszcze było jadalne, czyli jakiś jogurt i wypiłem herbatę. Umyłem się i poszedłem spać.
   Następnego dnia nie było już niczego do jedzenia, więc musiałem wybrać się na te zakupy. Wziąłem więc portfel, telefon i wyszedłem z domu. Ósma rano. Za pół godziny wychodziłbym do szkoły. Ale dziś i jutro mam jeszcze wolne, więc... skorzystam, póki mogę. Tylko co ja będę robić przez te dni...? No tak, mam leżeć i nic nie robić, ale kogo w sumie to obchodzi? Ktoś mnie nadzoruje? Nie. Doszedłem do supermarketu po parunastu minutach i zakupy mijały spokojnie, dopóki... Ach, opowiem po kolei: szedłem sobie spokojnie między regałami, wybierałem spokojnie potrzebne produkty do koszyka, myślałem spokojnie nad tym, co jeszcze mam kupić i ile to wyjdzie kasy. Ze spokojem sięgnąłem po wodę gazowaną, chwyciłem ją do ręki i wtedy zadzwonił mi telefon. A tam, zadzwonił. Zaryczał! I to nie jakiś normalny dzwonek, ale pogłośniony. A żeby! To było wycie i wrzask wokalisty, gitarzysta najpewniej pomylił struny, a perkusista miał chyba zły dzień. I TO było pogłośnione. A wibracje włączone były maksymalnie, założę się. Miałem wrażenie, że zaraz zlecą mi spodnie. Z szoku ścisnąłem butelkę, którą chwyciłem do ręki, korek wystrzelił, a woda buchnęła na mnie i wszystko inne dookoła.
   - KURWA MAĆ - wydarłem się, drżąc już na myśl, co zrobię temu, kto to wymyślił. Bo to nie było przecież przypadkowe, co nie?!
   Oczywiście, ludzie idący obok i nieco dalej, którzy to widzieli, albo chichotali lub śmiali się, albo narzekali i krzywo patrzyli. Ale co mnie oni obchodzą? Odłożyłem gwałtownie butelkę tam, gdzie stała wcześniej, wycieram rękę o bluzkę (mimo że i ona była zmoczona) i sięgnąłem do telefonu, który zdążył już ucichnąć. Spoglądam na wyświetlacz.
       Masz 1 nieodebrane połączenie od:
       Twój Sekretny Kochanek
   Zmrużyłem oczy. Już wiedziałem, kim był ten "sekretny kochanek". Zadzwoniłem. Po drugiej stronie słyszałem tłumione dźwięki, ale żaden nie pochodził od mojego rozmówcy.
   - Shigure... - zacząłem groźnie i zmrużyłem oczy.
   - Um... - odezwał się po chwili, a teraz wyraźnie w tle słyszałem odgłosy używanego karabinu. Znowu grał. - Słucham? A, tak, dzwoniłem, bo chciałem sprawdzić, czy wszystko w porządku i czy odpoczywasz.
   - I czego się dowiedziałeś?
   - ...Na razie niczego? - zaśmiał się cicho.
   - I niczego nie dowiesz - dodałem szybko.
   - Cze-czeeekaj... O co ci chodz... Aaa... - zawołał, rozumiejąc. - Zapomniałem o tym - zachichotał. - Taki żarcik, ale miał być na potem, kiedy już wyzdrowiejesz, sorki!
   Wywróciłem oczami.
   - To świetnie. Teraz przyjdź i posprzątaj ten syf - zabuczałem.
   - Hm? Jaki syf?
   - Zgniotłem butelkę i wybuchła.W sklepie, kurna.
   - ...co? - usłyszałem zdziwienie w jego głosie. - Hahahahaha! Hisa, jesteś mistrzem...!
   Rozłączyłem się, bucząc brzydkie słowa na temat Mojego Sekretnego, pfu, Kochanka. Odszedłem od tego regału, jakby nic się nie stało, wziąłem jeszcze parę rzeczy, poszedłem do kasy i zapłaciłem. Westchnąłem z poirytowaniem, dwoma palcami "odklejając" mokrą koszulkę od ciała. Czym prędzej wróciłem do domu, nie natknąwszy się na nikogo. Rozpakowałem zakupy i zastanowiłem się, co by tu zrobić na obiad, ale zostawiłem to na później, gdy poczułem narastający gorąc. Zrobiło mi się niedobrze. Pobiegłem do łazienki i zwróciłem... ugh... wczorajszy jogurt. Coś czuję, że w najbliższym czasie żadnego nie tknę. Przepłukałem usta, wypiłem szklankę wody i położyłem się na kanapie. Odpoczywałem sobie spokojnie, aż tu znowu rozryczał się mój telefon. Tym razem był to SMS.
          Od: Twój Sekretny Kochanek
          Treść: Sorka za ten dzwonek. O ile dobrze pamiętam, ustawiłem też taki na SMS. - No co ty nie powiesz...? - Ale nie po to piszę. Jak się czujesz? Mam nadzieję, że zjadłeś coś ciepłego, co?
   Odłożyłem telefon na stolik, zmieniwszy w nim w końcu dźwięki. Nie miałem ochoty odpisywać. Ściszyłem telewizję i zasnąłem.
   Obudziłem się dobrych parę godzin później, założę się, że było już po czternastej. I nadal nie odpisałem Shigure. Spojrzałem na wyświetlacz. Zapchana skrzynka pocztowa i trzydzieści parę nieodebranych połączeń. Uniosłem brwi. Ach, no tak, zmieniłem dzwonek, ale też wyciszyłem komórkę. Jeju, jak on mi tak będzie spamował, to chyba zmienię numer. Zadzwoniłem do niego.
   - HISASHI, KURNA, CZEMU NIE ODBIERASZ I NIE ODPISUJESZ?... ŻYJESZ? CO CI JEST?
   Odsunąłem szybko głośnik od ucha.
   - ...Jezu, nie drzyj się, zasnąłem.
   - To byś napisał chociaż, a nie...
   - Gdybym zgubił telefon, też byś się tak dobijał? Nie odpisałem, ale skąd wiedziałeś, że w ogóle przeczytałem?
   - Bo jest takie coś, jak informowanie o dostarczeniu, wiesz? Poza...
   - Ale samo dostarczenie! Dostarczyć mogło, ale ja mogłem nie przeczytać - uparłem się.
   - POZA TYM - podkreślił, bo mu przerwałem - to co chwila maniakalnie sprawdzasz wyświetlacz, więc nie mogłeś nie przeczytać, wiesz?
   - Co? Maniakalnie?
   - Nie zaprzeczaj, za dobrze cię znam, Hisa - rzekł z triumfem w głosie. Westchnąłem.
   - Dobra, nieważne. Idę robić obiad, na razie.
   - Trzymaj się, całuski - i mlasnął do telefonu, po czym się rozłączył. Wywróciłem oczami.
   Wstałem z kanapy i poszedłem do kuchni. I co by tu zjeść? Namyśliłem się chwilę. Warzywa z ryżem i kurczakiem - a co!
   Czyż gotowanie nie jest proste? Wystarczy zdobyć składniki i robić wszystko według przepisu. Ale nie kupiłem wszystkich składników do mojego dania. Ok, pójdę do małego spożywczaka na rogu. Nie chce mi się znowu tułać się do tamtego marketu, gdzie doszło do incydentu z butelką. Wyszedłem z mieszkania. Zszedłem pół piętra i zatrzymałem się. To chyba nie był dobry moment na wyjście z domu.
   Pół piętra niżej ode mnie stał Yuu i odwrócony do mnie tyłem Haruki. Obaj stali w przejściu do mieszkania czerwonowłosego. Całowali się.
   Stałem tam chwilę i patrzyłem, i mimo że chciałem się ruszyć, czy chociażby odwrócić wzrok - nie mogłem, ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje.
   Oni weszli do mieszkania Yuu, a ja wróciłem do swojego.
   Przegrałem.


   Przegrałem. Cóż, widziałem to przecież, nawet nie mogłem oderwać wzroku, to musi być prawdą.
   Ale czy od razu przegrałem...? Przecież mogli całować się... od tak sobie, prawda? Jak hm... jak ja z Harukim...? Tak, świetnie, czyli teraz wszystko obraca się przeciw mnie, co?
   Nie mogę uwierzyć, że to mówię, ale jestem głupi. Jestem głupi, bo... JEZU NO. Zostało parę dni, a ja spławiłem Harukiego! Gdybym tego nie zrobił, to by się nie wydarzyło! Mogłem jeszcze trochę pograć, pociągnąć tę farsę!
   Ale czy ja grałem? Czy dałbym radę wciąż wykorzystywać Harukiego?
   Naprawdę jestem głupi. Przecież nie grałem. A mimo to go wykorzystywałem.
   Przecież nie grałem, bo wszystko, co musiałem zrobić, to go przy sobie zatrzymać. A przecież nie musiałem dodatkowo umawiać się z nim więcej, niż to potrzebne, spać w jednym łóżku, opierać się na ramieniu i całować się. I na sam koniec, jeszcze nie wtedy, gdy gra się skończyła, odtrącić go i zranić, mówiąc mu, że to wszystko było nic niewarte.
  Przecież nie grałem, bo wszystko, co musiałem zrobić, to go przy sobie zatrzymać. A przecież nie musiałem dodatkowo umawiać się z nim więcej, niż to potrzebne, spać w jednym łóżku, opierać się na ramieniu i całować się. I na sam koniec, jeszcze nie wtedy, gdy gra się skończyła, odtrącić go i zranić, mówiąc mu, że to wszystko było nic niewarte. Że on dla mnie nie znaczy więcej niż Yuu, z którym ostatnimi czasy spotykałem się tyle, co wcale, o którym myślę już coraz mniej (też właściwie prawie wcale), do którego "miłość" była niedojrzała i obsesyjna, a przy tym taka żałosna. Czyli że moja więź z Harukim nie znaczy więcej niż niedojrzała i żałosna, a do tego jednostronna miłość do Yuu.
   Przegrałem nie zakład, a to, co było między mną a Harukim. W dodatku sam się do tego przyczyniłem. Przegrałem walkowerem.

   Przeleżałem jeszcze dzień, zanim wróciłem do szkoły. Nie chciałem myśleć o tym, jak Yuu biegnie do mnie z fantastyczną informacją, że on i Haruki są razem i że wygrał zakład. A potem patrzeć na nich dwoje. Jak się miziają, całują, trzymają za rączki... Dobra, to może publicznie nie tak otwarcie, ale pewnie byłoby wymienianie uśmiechów czy spojrzeń albo "przypadkowe zetknięcie rąk". Ugh!
   Wszedłem do klasy, zająłem wolne miejsce. Potem przyszli oni i usiedli razem, a ja nawet na nich nie spojrzałem. Udawałem, że nie słyszę też wesołego powitania Yuu, pisząc coś w zeszycie.
   Kolejne lekcje minęły podobnie - nie zwracałem uwagi na to, co oni robią, a odezwać się - tego nie zrobili. To w sumie było mi na rękę.
   Od męki - choć już na ostatniej lekcji - wyzwolił mnie pan Ozawa, na którego mogłem popatrzeć i porównywać do anioła w myślach. Jego spokojny głos, taki miękki i miły dla ucha, a zarazem donośny i - przy większym skupieniu na nim - wywołujący ciarki rozluźniał mnie prawie do końca lekcji. Prawie, bo tuż przed dzwonkiem rzucił:
   - Yuu, mógłbym cię prosić na chwilkę?
   A mnie od razu wrócił zły humor. Postanowiłem poczekać aż "zakochani" wyjdą, a potem wyjść samemu, żeby tylko ich nie spotkać. Stanąłem przed wejściem przy ścianie, zauważyłem, jak Haruki zbliża się do drzwi i odwraca głowę ku mnie. Szybko więc spuściłem głowę na telefon, udając, że wcale wcześniej nie patrzyłem na niego. Wyszedł i stanął przed budynkiem przy wejściu na teren szkoły. Reszta uczniów już też wyszła. Tym razem spojrzałem na fioletowowłosego, gdy on patrzył wprost na mnie. Nie uciekłem wzrokiem, za to na moment zawiesiłem na nim obojętne spojrzenie, ale zaraz zwróciłem je na idącego ku mnie Yuu. Cholera. Od niego też odciągnąłem wzrok, mając nadzieję, że zostawi mnie w spokoju. Ale - jak to nadzieja - bywa złudna.
   - Hej, Hisashi - przywitał się wesoło. Zatrzymał się blisko, na długość mniej więcej metra. Spojrzałem na niego bez zainteresowania. Nie czekał na moją odpowiedź. - Jestem z Harukim, nie wiem, czy zauważyłeś, mam nadzieję, że nie było to zbyt widoczne, co? Jak sądzisz?
   Teraz też nie czekał na odpowiedź, bo od razu dodał:
   - Wygrałem zakład, Hisashi.
   Nie musisz mi tego wszystkiego mówić. Wiem to, widzę, słyszę wyraźnie, przestań. Shigure miał rację.  
   Sam przyznałeś, że chce wygrać zakład, żeby uniknąć bycia z tobą. Gdyby był twoim przyjacielem, nie męczyłby cię i nie dawałby ci nadziei, że z tobą będzie, jeśli on nikogo nie znajdzie.
   - Nie muszę być z tobą - stwierdził radośnie, a mnie aż coś skręciło w środku. Uśmiechnął się zaczepnie, choćby to była rozmowa z kimś, komu się podoba jakaś super laska i kumplem tego kogoś, który prowokuje: "I tak nie zagadasz do niej, tchórzu, co?"
   To jest chore. On cię rani, a ty czekasz i patrzysz, jak z kimś flirtuje. Nie wiem w ogóle, czemu się na to zgodziłeś.
   Czy to takie złe - być ze mną? Zdałem sobie sprawę, że wszyscy, którzy są ze mną związani - albo są przeze mnie odtrącani, albo sami uciekają. Przykre.
   - Wiesz, nie sądziłem, że mi się to uda, właściwie to już straciłem nadzieję, kiedy przyszedł do mnie Haruki - westchnął z uwielbieniem. Uniosłem lekko brwi. - Wtedy wykorzystałem sytuację. Proste, nie? - spytał znowu, tym razem robiąc dłuższą przerwę.
   Nie zamierzałem jednak nic mówić. Wszystko było już powiedziane.
   - W sumie to dobrze, że to on. Jest taki ładny i lubię jego niebieskie oczy. W ogóle tak świetnie całuje.
   W ogóle tak świetnie całuje. Zacisnąłem szczęki, słysząc to. A Haruki ma zielone oczy. Ja lubię jego oczy. Bardziej. Bardziej niż ty. Niż ktokolwiek inny.
   - A w ogóle to jest taki opanowany... - rozmarzył się.
   Haruki opanowany? Czy on mówi o tej samej osobie, którą mam na myśli? Popatrzyłem ukradkiem na fioletowowłosego. Stał dalej tam i przestąpił z jednej nogi na drugą, a pod moim spojrzeniem zmieszał się.
   Wszystko wiadome.
   - Jak ty.
   Zwróciłem wzrok z powrotem na brązowookiego, marszcząc brwi.
   - Właściwie zastanawiam się, skąd wiedział, gdzie mieszkam, ale to nieistotne. Dobra, będę leciał. Czeka na mnie, sam wiesz... - Uśmiechnął się jeszcze szerzej i popatrzył na swojego Harukiego. - To na razie. - Poszedł.
   Stałem tam jeszcze chwilę. Patrzyłem, jak odchodzą. Wróciłem do domu.
   Więc wszystko jasne.


____________________________________________
Przepraszam. To trochę długa przerwa (jak na mnie), prawda? Pisałam ten rozdział i pisałam. Po zdaniu na tydzień. Ale nie! Mamy pewną umowę z Memory, dzięki której obie (no, przynajmniej ja xD) mobilizujemy się do pisania. Więc jej dedykuję ten rozdział ♥ Dziękuję, kochana. I czekam na twoje LawLu czy Jearco ♥ (taka tam reklama XD zureteiku.blogspot.com/ ♥)
Bohu, ale to był zaskok, wejść na bloga pierwszy raz od trzech-czterech tygodni i pół tysiąca więcej wejść. Kochani, dobiliśmy 20k ♥ Liczba nie ma znaczenia, mówią, ale mnie i tak cieszy, że ktoś codziennie choć na moment tu wpada - choć może razu wychodzi xD
 Przygotujcie się na to, że jeszcze tylko parę rozdziałów Zakładu. Myślałam, że będzie więcej niż trzydzieści, ale się przeliczyłam xD" Za to~...! Mam dla was ciekawą wiadomość. Czy ktoś chciałby przeczytać o dalszych losach naszych głównych bohaterów (czy to będą dalej ci sami główni - zobaczycie :D) oraz Shigure? U góry wstawiam ankietę i mam nadzieję, że znowu się nie spieprzy :d"
Właśnie~! Jako ciekawostkę (no, nie wiem, czy można to do "ciekawostek" doliczyć, ale...) powiem wam, że policzyłam opowiadania, na które mam pomysły i których parę już zaczęłam. Wiecie ile? Tam-tara-raaam~! Nie licząc drugiej części "Zakładu", mamy dziesięć opowiadań :3 Ale jeszcze ich nie będę publikować, jeśli ktoś miałby wątpliwości. Myślicie, że wyrobię się z nimi w dwadzieścia lat? :D
I nie narzekać mi na długość notki~! ... Naprawdę wydawała się długa w notatniku ;-; 

9 komentarzy:

  1. Co jasne? Co jasne? T^T Nie ogarnęłam końcówki, przyznam szczerze, ale zwalmy to na totalny nieogar chorobowy. XD Mogę liczyć na podpowiedź czy muszę czekać do następnego rozdziału? :c
    Grrr. Oświadczam wszem i wobec, że znienawidziłam Yuu. Nie obchodzi mnie już, co to małe gówno ma na swoją obronę, NIECH ODDA HARUKIEGO, SZMATA MAŁA. Bo on jest Hisy. I oni mają moje błogosławieństwo. A Yuu niech spierdala, o.
    Shigure is my master. Kocham tego człowieka po prostu. I zajebiście by było, gdyby przyjechał do Hisy, poszli na miasto i by się tak do niego kleił. ;_; Kocham go, oj tak.
    Akcja w sklepie - cudo. Jogurt - wiedziałam, że tak będzie. Nie je się czegoś, co leży w lodówce nie wiadomo jak długo. :P Głodna jestem..
    Podsumowując - masz szybko napisać kolejny rozdział, bo inaczej tortury, wyrywanie paznokci, zgrzytanie zębów i ogólnie maskara. No i daj mi szybciuchno jakieś zalążki powrotu HisaHaru bo umrem. :c
    Kissu. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co do opowiadań - nie przejmuj się, ja mam chyba z pięćdziesiąt. XD Będziemy publikować do usranej śmierci. ;3

      Usuń
  2. Minęło trochę czasu, ale tylko trochę xD i szybko zleciało ;q
    Co do rozdziału - ja to tam w sumie miałam nadzieję, że on będzie z Yuu. On miał być z Yuu, no. Nie ma tak! Nawet jeśli Yuu zachowuje się trochę chamsko ;c Ale w sumie jeśli będzie w drugiej części z Shigure to przeżyję. Bo ja kocham Shigure. On jest naprawdę zajebisty ten jego charakter i styl bycia mnie powala :DD
    Długość notki była... długa (?) Masło jest maślane? Taa, wiemy o co chodzi. A jeśli nie, to mam na myśli, ze ten rozdział jest długi. W każdym razie, tak mi się wydaje :D Niestety jest jedna rzecz, do której muszę się przyczepić. Opis, kiedy Hisa zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę woli Haru wydaje mi się trochę taki pusty i bezuczuciowy. Nie do końca do mnie przemawia ;/ Ale reszta jest bardzo dobrze i bardzo mi się podobało :D
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, w sumie teraz to już mi chyba bardziej zależy na szczęściu Hisy. Nie wierzę, że to napiszę... Niech sobie będzie nawet z małą szują Harukim (wiem, jestem miła XD). W ogóle niech wszyscy bohaterowie zakończą (opowiadanie? xD) szczęśliwie :D
    A poza tym to mówiłam już, że kocham Shigure? xD
    Życzę dużo, dużo weny i czasu na pisanie :D
    W ogóle miło by było gdybyś napisała jak najszybciej nowy rozdział. Np. na jutro? Pojutrze? Albo czwartek? xD
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Notatnik, tak bardzo profeszynal xDD I pieprz się z tą reklamą, żadnych reklam, ja ci za to nie zapłacę 8D Wiesz, żeby układ był równy, to czekam szybciuchno na kolejną notkę :3 Mnie też to trochę mobilizuje xd Bo w końcu HaruHisa *Q*
    A teraz czo do noty~! Hisa, Twój Sekretny Kochanek dbałby o ciebie bardziej, niż ktokolwiek inny, zastanów się <3 Widać, że na pewno mniej ma cię w dupie, niż ten głupi Yuu, za którym niedawno jeszcze tak szalałeś :\ A w ogóle, ten Yuu to jest głupi pedał :c Nawet nie wie, jaki naprawdę jest Haruczek T___T A Haruki, co ty robisz, idioto xd Rzucaj Yuu i biegnij do Hisasia, póki jeszcze masz strzępki szansy xdd
    Jezuu, szkoda mi Hisashiego. Wprawdzie sam się tak urządził, ale to musiało go boleć. Biedny Hisa. Głupi Haru. Przeklęty Yuu.
    I ŚWIETNY SHIGU 8D Ten to zawsze odwali xd Uśmiałam się, kiedy przez te zabawy głośnością Hisa zrobił sobie takąą siaręę xDD Niech przyjeżdża nam do Hisy! Będą cały czas odpały xD Taki kurna yolo i wgl, przewiduję xD
    A, no i szkoda mi Hisy, że taki biedny choraśny ;cc
    A, a jednak Yuu się zrobił taki chamski, za jakiego go miałam :D Miałaś taką samą wizję :D
    My chczemy następną! >3 Dawno nie pisałaś, taka długość to za mało xD

    OdpowiedzUsuń
  4. czemu w ankiecie nie ma Shigure x Yuu? ;c no chyba że to ma być w domyśle tego Shigure x ktoś xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Eh, to uczucie, gdy czytałam wszystko od początku i gdy skończyłam ten rozdział i chciałam przesunąć dalej, okazało się, że to na razie ostatni :((
    Kurcze, skakałam po łóżku wkurzona, jak tylko przeczytałam, że się całowali ;-; Haruki i Hisashi powinni być razem, tworzą taką fajną parę...
    No, weny życzę! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    och szkoda mi bardzo Hisashiego, Yuu jest tak bardzo wręcz radosny, ze wygrał zakład, może się jeszcze okazać, że Haruki poczuje się wykorzystany przez Yuu, bo to zapewniło mu, że nie musi być z Hisashim, chyba na jego miejscu bym wyjechała...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy