Strony

1

2

3

8 sierpnia 2014

Zakład – Rozdział XVIII

   Jesteśmy udupieni.
   - Nie, Hisashi źle się czuje, nawet nie chciał jeść... - powiedział zaraz Shigure, pokazując na mnie
palcem. Zacząłem głośniej oddychać i kaszleć. - Widzisz, ciociu? Nie da rady, muszę się nim zająć.

   - Ojej, to pewnie z tej długiej jazdy, Hisashi, często tak ma. Prawda, synku?
   Westchnąłem z ulgą w myślach. Pokiwałem gorliwie głową i udałem napad kaszlu. Brunet podbiegł do mnie i poklepał po plecach, ciągnąc ręką moje ramię, żebym wstał. Wstałem ociężale i ruszyłem, prowadzony przez niego.
   - Chyba mu się pogarsza. Zajmę się nim, ciociu, jedźcie sami. Zaprowadzę go na górę - powiedział i czmychnęliśmy czym prędzej - ale zachowując pozory - do jego pokoju (tego bez łóżka).
   - Myślałem, że z tego nie wybrniemy. - Skierowałem się ku sofie, gdy usłyszałem cichy trzask zamykanych
przez bruneta drzwi. - Gdybyś tego nie wymyślił, Shigu... - przerwałem, gdyż poczułem oplatające mnie ramiona i ciało przylegające do mojego od tyłu. - Co ty...?
   - Mówiłem, że się tobą zajmę - przerwał mi, a ja wykręciłem głowę gwałtownie, wytrzeszczając oczy. Wykorzystał to i cmoknął mój prawy policzek. - Heh! Żartowałem - i zaczął mnie łaskotać. Wierciłem się i parskałem, błagając, by mnie puścił. - Ale dasz buziaczka?
   Przewróciłem oczami. Przybliżyłem twarz z zamiarem pocałowania go dla ugody w policzek, ale on przekręcił głowę i zetknęliśmy się wargami. Odskoczyłem jak oparzony od niego - już mnie nie trzymał - i spojrzałem ze zmarszczonymi brwiami.
   - No co? - spytał, uśmiechając się paskudnie. Prychnąłem.
   - Nie rób tego więcej.
   - Hę? - jęknął zawiedziony.
   Nie odpowiedziałem, tylko podszedłem do telewizora i włączyłem kablówkę. Shigure doczłapał do kanapy i opadł z ciężkim westchnieniem, nie zwracając na mnie uwagi. Nie, żeby mi to zawadzało, ale...
   - Co będziemy robić?
   Cisza. Shigure wydawał się nagle ogromnie zainteresowany kreskówkami.
   - W końcu mamy cały dzień wolny...
   Cisza.
   - O co ci chodzi, co?
   - Nie mogę nawet pocałować swojego kochanego kuzyna? - spytał, westchnąwszy.
   - Nie tak, jak wcześniej.
   - Dlaczego?
   - Bo nie.
   - Ale dlaczego?
   - Powiedziałem już: bo nie.
   - Czy uważasz taki pocałunek za romantyczny?
   - Kiedy twoje gadanie o miłości łączy się z takim pocałunkiem, mogę tak przez chwilę uważać, dlatego mi się to nie podoba.
   - A dlaczego ci się nie podoba? - spytał, wgapiając się na powrót na telewizję.
   Tym to mnie zagiął.
   - Bo jesteś moim kuzynem? - sarknąłem.
   - I co z tego?
   Zagiął mnie ponownie. Ale w sumie mogłem się tego spodziewać.
   - To z tego, że nie możemy mieć takich kontaktów.
   - Czemu? - spytał szczerze, podnosząc znów na mnie wzrok.
   - Bo. Jesteśmy. Kuzynami - podkreśliłem każdy wyraz. Byłem zdeterminowany mu to wytłumaczyć, choć już traciłem cierpliwość. Na chwilę nastąpiła cisza między nami. Czekałem, aż coś powie.
   - ...i co z tego?
   Zaraz mnie szlag trafi!
   - To, że ja nie chcę mieć takich kontaktów z tobą.
   - A. Czaję - mruknął obojętnym tonem. Miałem wrażenie, że będzie lał na to, co ja chcę.
   - I weźmiesz to pod uwagę, zanim zrobisz coś takiego ponownie? - dopytałem.
   - Zawsze biorę! - obruszył się. - Przecież jesteś dla mnie ważny, jak mógłbym! - przerwał aktorsko i wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem.
   Czyżby...?
   - Okej - poddałem się.
   Patrzył na mnie jeszcze przez chwilę i wrócił do oglądania. Czasami był się taki dziwny. Wtedy go nie rozumiałem. Dobra, on nie jest dziwny czasami - tylko zawsze, ale w większości go rozumiem. Za to teraz...?
   - O czym myślisz? - przerwał milczenie Shigure.
   - O tobie - mruknąłem obojętnie.
   - No, no. A o czym o mnie myślisz? - Odwrócił się do mnie i wyszczerzył, oczekując odpowiedzi.
   - Że jesteś dziwny - odparłem szczerze.
   - No wiesz co...? - mruknął, zawiedziony. - Mogłeś powiedzieć coś miłego.
   - Powiedziałem. - Droczyłem się.
   - No nie sądzę - rzekł, ale zaśmiał się. - Gramy w coś? - spytał. Kiwnąłem głową i zasiadłem obok niego na kanapie.
   - Włączaj.


   - Jak dobrze, że masz prawko - stwierdziłem, gdy zapinałem pasy, usiadłszy po stronie pasażera.
   - Właśnie. Co ty byś beze mnie zrobił...? - podchwycił, a ja dałem mu kuksańca w bok. - No co robisz? Będę prowadził! - oburzył się zabawnie.
   - Okej. To gdzie jedziemy?
   - Nie powiem - uśmiechnął się podstępnie.
   - Mam nadzieję, że nie wywieziesz mnie gdzieś, żeby sprzedać - zażartowałem.
   - Skoro takie jest twoje życzenie - powiedział, a ja spoglądnąłem na niego z uniesioną brwią. - Mojego najulubieńszego kuzyna? No co ty! - zdramatyzował, ruszając z podjazdu.
   - Bo jedynego - burknąłem. Nasi ojcowie są jedynymi dziećmi babci (tej babci, która nazywa się Chie) i dziadka, a jego matka - jedynaczką.
   - Ale najulubieńszego - podkreślił takim tonem, jakby to był największy komplement.
   - Chciałem zasugerować... - powiedziałem powoli, żeby przyjął to do wiadomości - że nie miałeś zbytnio na kim oceniać.
   - Ale i tak sądzę, że jesteś najulubieńszy - trzymał przy swoim. - Najukochańszy i najprzystojniejszy.
   Westchnąłem.
   - Skup się na jeździe.
   - Tak jest, mój najulubieńszy, najukochań...
   - Skończ już z tym - przerwałem mu brutalnie, oglądając okolicę, żeby móc rozpoznać cel naszej wyprawy. Shigure zajęczał marudnie, ale do końca trasy się nie odezwał. Zaparkował na jakimś parkingu i wysiedliśmy. Potem szliśmy kawałek, a on dalej nie chciał powiedzieć, dokąd zmierzamy. Wgapiałem się z poirytowaniem w jego plecy, idąc za nim. Podśmiewał co chwila pod nosem, zamiast mnie poinformować. Napis na tyle jego czarnej bluzy brzmiał: "Game Master", co znaczyło, że zmienił ją przed wyjściem z domu, kiedy to ja sam ubierałem się w coś cieplejszego. Zmieniłem spodenki na szare, przyległe jeansy i założyłem kurtkę, a Shigure ubrał właśnie tę bluzę, czarne jeansy, które wisiały - trudno zaprzeczyć - seksownie na połowie jego tyłka, i teraz nałożył na głowę kaptur, bo zaczynało padać. Pierwsze krople deszczu zaczynały odbijać się od chodnika, gdy zawołałem do mojego towarzysza:
   - Daleko jeszcze? Zaczyna padać!
   - Tak się składa, że zauważyłem - posłał mi zjadliwy uśmiech przez ramię. - Zaraz będziemy.
   I faktycznie, po paru minutach doszliśmy na miejsce. Shigure był tak kreatywny, że aż zabrał mnie do kina.
   - Nie wysiliłeś się, wiesz? - spytałem go, kiedy staliśmy w kolejce po bilety.
   - Wolałbyś wyjście do teatru, potem romantyczną kolację przy świecach i zakończenie tego wspaniałego wyjścia soczystym pocałunkiem? - spytał z błyskiem w oku. Spochmurniałem na tę wizję. Przypomniała mi się nasza poranna rozmowa.
   - Nie, dzięki.
   - Coś się tak naburmuszył?
   - Nieważne, już mi przeszło - zapewniłem go i kupiliśmy bilety. Poszliśmy jeszcze po popcorn i dwie cole i weszliśmy do sali. Zająwszy miejsca, rozsiedliśmy się wygodnie, a on znowu zaczął gadać.
   - Pamiętasz, jak ostatnio byliśmy w kinie i...
   - Ta, pamiętam - przerwałem mu.
   - A przed tym, jak byliśmy z rodzicami i...
   - To też - znowu przerwałem. Kobieta siedząca przede mną odwróciła się z zaciętą miną i posłała mi - jako temu, który to dostrzegł - ostrzegawcze spojrzenie.
   - A jak byliśmy w moje piętnaste urodziny, a ten ochroniarz...
   - Zamknij się już - warknąłem do niego, ale on kontynuował.
   - Był taki seksowny, kiedy się złościł. A w twoje czternaste, dwa miesiące później, on też wtedy...
   Dygotałem przez chwilę, ale przerwałem mu ponownie groźnym półszeptem:
   - Zamknij się w końcu, zanim kolejny raz, kiedy jesteśmy razem w kinie, nas wywalą!
   - Och, daj spokój, kto by na nas... - Kobieta siedząca przede mną znowu się odwróciła i spojrzała na nas srogo, ale nic nie powiedziała. Potraktowałem to jako drugie ostrzeżenie. Shigure też to zauważył. - ...doniósł. Dobra, może tym razem to nie nastąpi - powiedział do mnie ciszej.
   - Nie nastąpi, jak się w końcu zamkniesz - odszepnąłem i chwyciłem colę, by wziąć łyka.
   - Ale jeszcze się nie zaczęło - zaskomlał.
   - I co z tego? - spytałem, trzymając kubek przy twarzy. Wydane dźwięki były stłumione.
   - Nie będę miał co robić - poskarżył się. - Może ty zajmiesz mnie trochę w tym czasie, hm? - zasugerował.

   - Zamknij się albo ja cię zaraz stąd wyprowadzę - burknąłem.
   - Do kibla, żeby pobaraszkować? Zawsze - szepnął mi do ucha, a ja pacnąłem go w ramię.
   - Patrz, reklamy. Już masz co robić.
   - Chyba się nie wycofujesz? - zaczął znowu, ale dostrzegł moją minę. - Dobra, dobra, już oglądam - i zajął się oglądaniem reklam razem ze mną. 




    Kobieta przed nami jeszcze parę razy walnęła w nas błyskawicami z oczu, ale dotrwaliśmy do końca filmu w sali. Dziwne, wiem. Na zewnątrz przywitała nas serdecznie ulewa i musieliśmy biec do samochodu. Nie miałem kaptura jak Shigure, więc włosy przykleiły się do mojej twarzy. Poirytowany zasiadłem z przodu na miejscu pasażera, a brunet ruszył pojazdem. Droga powrotna mijała nam jak dotąd w ciszy - no, niekoniecznie, bo deszcz grzmocił w przednią szybę i dach tak mocno, że ciszą tego nazwać się nie dało. Raczej ciszą między nami. Oprócz irytacji - uczuciem, które mnie teraz wypełniało, było zadowolenie. A jakże! Przecież wyszliśmy z kina bez niczyjej pomocy. Shigure zachowywał się już bardziej przyzwoicie w porównaniu do jego zachowania podczas reklam. Boże, naprawdę to powiedziałem? Shigure i przyzwoitość w jednym zdaniu - tego jeszcze nie było.
   - Myślisz, że już wrócili? - przerwałem "ciszę". Oparłem się łokciem wygodnie o drzwi pojazdu.
   - Wątpię. - Spojrzał na mnie na moment, posyłając mi lekki uśmiech. - Babunia by ich tak szybko nie wypuściła. Biedni rodzice.
   Parsknąłem lekko śmiechem.
   - Racja, biedni - potwierdziłem, choć wcale im nie współczułem. Ciekawie byłoby popatrzeć, jak tym razem oni się męczą przy niej i jej dziwacznych, obleśnych, okropnych, obrzydliwych (i tak dalej) "prośbach".
   Dojechaliśmy do jego domu, a w nim, jak się spodziewaliśmy, nie było nikogo prócz nas. Od razu poszliśmy wziąć prysznic i ubrać się w czyste ciuchy. Shigure skorzystał z łazienki na parterze, ja zaś - z jego. Klapnęliśmy potem na kanapie i popijając ciepłe herbatki, graliśmy na PS'ie.
   - Ten Yuu zawsze jest taki słodki i kochaniutki? - niespodziewanie zaczął Shigure.
   - A co? - Cóż, gdybym parę dni temu nie zobaczył czerwonowłosego z Nagase i nie przemyślał całej tej sprawy: z Harukim, z Yuu, z naszym zakładem - pewnie potwierdziłbym bez zastrzeżeń.
   - Nie wydaje ci się to jakieś... podejrzane? Wiesz, mały, słodki aniołek, jak sam go kiedyś nazwałeś, nie zawsze musi być dobrym aniołkiem - mówił.
   - Uważasz, że jest psychopatą, który kusi przystojnych facetów i torturuje ich w piwnicy? - Spojrzałem na niego kątem oka i dostrzegłem, jak on wywraca swoimi.
   - Co do przystojnych to się zgodzę, ale do reszty nie. Nie o to mi chodziło. - Czekałem więc na jego dalsze słowa. - Nie sądzisz, że on... jak by to ująć...? - zastanowił się chwilę. - Że może nie znasz go całkiem? Przecież każdy ma jakieś wady, a on jest niby tak nieśmiały... Zresztą sam przyznałeś wczoraj, że chce wygrać zakład, żeby uniknąć bycia z tobą. Moim zdaniem coś tu jest nie tak. Gdyby był twoim przyjacielem, nie męczyłby cię i nie dawałby ci nadziei, że z tobą będzie, jeśli on nikogo nie znajdzie. - Uniosłem brwi. Shigure mówił trochę nie do kupy, ale rozumiałem. - To jest dziwne. Nie wiem w ogóle, czemu się na to zgodziłeś - mruknął posępnie, wciąż patrząc na ekran.
   - Cóż... A miałem inne wyjście? - spytałem bez cienia uśmiechu. Miał rację. To jest dziwne.
   - Tak! - wybuchnął nagle i przerwał grę, przenosząc na mnie wzrok. - Otóż tak! Nie rozumiem, dlaczego to wszystko... - urwał i skrzywił się. Wziął oddech, jakby chcąc się opanować i znowu zaczął szybko mówić: - Czy ty widzisz w ogóle, na czym polega ten zakład? Nie, nie widzisz - nie dał mi odpowiedzieć. - Ogarnij, on ma zaleźć sobie kogoś przez mniej więcej miesiąc, a ty możesz tylko stać i patrzeć, jak on podrywa innego faceta. Bądź laskę, nie mówiłeś, jakiej jest orientacji - dodał cichszym głosem, ale zaraz powrócił do wzburzonego tonu. - To jest chore. On cię rani, a ty czekasz i patrzysz, jak z kimś flirtuje. - Na chwilę przerwał, a ja tymczasem wpatrywałem się w niego bez wyrazu, myśląc o tym, co mówił. Chciałem wiedzieć, jakie ma o tym zdanie, więc mi je przedstawił. Widocznie od wczoraj, kiedy mu o tym wszystkim powiedziałem, przemyślał sprawę.
   - Ale ja... - zacząłem, chcąc korzystać z tego, że na chwilę ucichł. - Ja przecież odciągnąłem od niego Harukiego, raczej nikogo innego nie brał pod uwagę. Teraz zaczął do niego startować i...
   - I co? I ty już tu nie masz nic do gadania, bo co zrobisz? - rzucił znowu zagniewany. - Przyjdziesz do nich i powiesz, że mają się nie kontaktować? Nie rozśmieszaj mnie. - Spojrzał na mnie z politowaniem, jednak tylko krótką chwilę, ponieważ za moment wrócił mu na twarz wyraz troski zmieszanej z gniewem. - Dlaczego w ogóle się zgodziłeś, co? - spytał prawie szeptem, słyszałem w jego głosie rezygnację.
   - Nie wiem - odparłem skruszony jak małe dziecko przed matką, gdy zrobiło coś złego. - Sądziłem, że to właściwe. Byłem pewien, że wygram. Byłem parę dni temu. - Zamilknąłem na chwilę, a on czekał cierpliwie na to, co powiem. - Zgodziłem się, bo chciałem być z nim. Bo go kochałem. Byłem pewien, że wygram - powtórzyłem się. Nawet nie zauważyłem, że cały czas mówiłem w czasie przeszłym.
   - Kochałeś? - podchwycił brunet. - A kochasz nadal?
   Nie odpowiedziałem. Nie znałem odpowiedzi na to pytanie. Shigure westchnął. Kichnąłem.
   - Oj, chyba będziesz chory - zagadnął ciemnooki już swoim permanentnym, ni to wesołym, ni litościwym tonem. Wyszedł z pokoju i przyszedł po ledwie paru minutach. Podał mi jakieś tabletki. - Weź i pij tę herbatę - polecił, rzucając okiem w stronę mojego do połowy pełnego kubka. Zrobiłem to, co powiedział, a on w tym czasie włączył jakiś film akcji i kazał oglądać. Sam znowu wyszedł i za jakiś czas wrócił z tacką i kocem. Położył ową tackę na stole i dostrzegłem stos kanapek leżących na dużym talerzu oraz kolejne kubki z herbatą. Uniosłem brwi w reakcji na to wszystko, ale Shigure uśmiechał się nadal i usiadłszy obok, sięgnął po koc, by zaraz narzucić go na nasze kolana, po czym sięgnął po talerz z kanapkami.
   - Oj, Hisa - powiedział z westchnieniem. - Ty to umiesz koło siebie nasrać - rzucił, wlepiwszy wzrok w ekran. Skrzywiłem się, kiedy odwrócił się w moją stronę. - Oczywiście nie dosłownie! - zapewnił, widząc moją minę. Wciąż się krzywiłem. - No co? - powiedział, po czym pokazał mi język. Wywróciłem tylko oczami i skupiłem się na filmie.
   Kocham Shigure - niewychowanego, bezczelnego buntownika, ale kocham też Shigure - patrzącego na sprawę z dystansu, doradzającego i opierniczającego bez skrupułów - żeby przemówić komuś (czyli mnie) do rozumu - kuzyna. Kuzyna, prawie że brata i najlepszego przyjaciela.
   - Kocham cię, wiesz? - mruknąłem, szturchając go ramieniem. Dziwnie się czułem, mówiąc mu to. Powszechnie wiadomo, że faceci nie mówią swoich uczuć wprost, a okazują je czynami. Ale czułem potrzebę, żeby mu to powiedzieć.
   - Ty, bo wyleję! - zawołał, bo prawie wylał herbatę, kiedy go szturchnąłem. - Co powiedziałeś? - doszło do niego. Odstawił kubek i rzucił się na mnie, przytulając mocno. Już wiem, co zaraz powie. On chyba nigdy się nie zmieni. - Och, Hisa, czy mogę to wziąć za pozwolenie do moich zalotów?
   Kuzyna, prawie że brata i najlepszego przyjaciela, który jest dziwakiem. 





________________________________
Miało być wcześniej, ale jest dłuższe. Tak sądzę xD"
Jeszcze trochę ponad trzy tygodnie wakacji ;-; No chyba że jesteście na studiach czy coś~ Pffft! 
W każdym razie mile spędzonego czasu życzę, kochani~ ♥

2 komentarze:

  1. Okejs. Komentuję. Komentuję i kurde się denerwuję xD"
    No ten. Fajnie, że jednak nie pojechali do tej babci. Czuję, że spotkanie z nią byłoby masakryczne XD Ona jest taka obleśna, fuuu~! Shigure to zawsze ma good pomysły >D Cały Shigu~ <3 Ale wiesz, już mi tego Shigu za dużo XD" (Tak, wiem, to ja się nim tak jarałam xd) Znaczy, zupełnie mi nie przeszkadza, ale jednak... Chcę znowu Harukiego *^* Nasze "wiosenne uczucie" jest najlepsze <3 Oczywiście, mam dla Shigure robotę~! Jestem pewna, że chętnie, za darmo i bez namawiania podejmie się bycia wzbudzaczem zazdrości u Haru >D Wiesz, te całe przytulaski do Hisy <3 (Dobra, WIEM, to twoje opowiadanie... xD) No ale ten. Shigu mądry gość, zauważył, że z tym fałszywcem Yuu coś nie tak. Jezu, jak ja nie lubię gościa :I Denerwuje mnie! Rani i Hisę, i Haru! Idiota x.x Idiota x2 :c Mogłabyś go wyeliminować :I Niech się Hisa zorientuje, jaki to debil :c I niech pobiegnie w ramiona Haruczka i będzie happy end c':
    No a co za happy end bez Shigu i Naokiego...? *^^^^*
    Także no. Wypad do kina zawsze spoko. A Shigu jak zawsze nie może się zamknąć xD Uhoho, Shigu w spodniach, to jest to <3 (XD") I nie wiem, o czym mówisz - opiekuńczy Shigure jak najbardziej spoko.
    Kocham cię, głupku <3 Chcę już Haruczka, więc spiesz się, spiesz~! Mam nadzieję, że Haruki nic nie nabroił z Yuu :I
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    ufff udało mi się w końcu nadrobić tutaj zaległości...
    nie zwracaj uwagi na ten komentarz powyżej, znów pomyłka, strony za wolno się otwierają ;] nie nadążają za mną
    Lubię bardzo Singure jest taka wspaniałą postacią i te jego zaloty do kuzyna.. no i to, że naprawdę potrafi coś doradzić...., cud wyszli z kina o własnych siłach ;]
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy