Strony

1

2

3

16 maja 2014

Zakład – Rozdział XIV

   Jeśli w filmach ktoś stanie przeciw jakiemuś idiocie w obronie głównego bohatera, a ten ktoś odnosi rany, główny bohater idzie nagadać "jakiemuś idiocie". I mamy powtórkę z rozrywki - miedzy głównym bohaterem a "jakimś idiotą" jest starcie, w którym przeważnie wygrywa nasz bohater - ależ to zadziwiające. Główny bohater i ktoś są sobie coraz bliżsi, aż nie staną się dobrymi przyjaciółmi. Albo kochankami. Pewnie już skojarzyliście, o co chodzi. Jednak my jesteśmy przeciwnikami. I tu jest... Problem? Hm... Gdybym teraz ja, jako główny bohater, pobiegł do Nawasakiego i mu wygarnął, mógłby pomyśleć, że przyszedłem zemścić się za swojego chłopaka - w końcu tak jest w filmach, nie? No i on wie, że jestem gejem. Ale ja nie jestem chłopakiem Harukiego - ktosia. No i też nie rzucę mu się na szyję i nie zakocham w nim tylko dlatego, że on pobił się z innym facetem o mnie. Co mnie to obchodzi? Nie spadłby na fioletowowłosego meteoryt, gdyby mi o tym powiedział. Nie moja wina, że chciał być cool. Ale też nasze stosunki (jakie znowu stosunki...?) nie są aż tak oziębłe. Dobra, wcale nie są oziębłe, ale super-kumplami też nie jesteśmy.
    Podrapałem tył głowy w zastanowieniu.
    - Nad czym tak rozmyślasz?
    Nad nami.
    - Hisashi... - zaczepił mnie, gdy nie odpowiedziałem.
    Cholera, jakimi nami? Jestem tylko ja i on. Osobno.
    - Haruki, proszę, obudź kolegę, bo nam tu odlatuje...
    Właśnie. Jest Haruki i Hisashi. Nie ma żadnych nas.
    Zostałem uderzony w bok przez obiekt moich rozmyślań.
    - Co znowu? - burknąłem. Usłyszałem cichy śmiech Ozawy, więc spojrzałem na niego. Zwrócił wzrok na książkę.
    - Czytaj dalej, Yumi - rzekł tylko. I Yumi zaczęła czytać. A ja zdecydowałem, że do Nawasakiego, by mu nagadać, nie pójdę. Nie będę nic z tym robił.


   - Nawasaki!
    Odwrócił się.
    - Co?
    - Masz coś do mnie?
    Ludzie, bez narzekania. To było tak upierdliwie ciekawe, że poddałem się. I poszedłem do "tego idioty".
    Zmarszczył czoło.
    - Bo co?
    - Bo, kurwa, chcę wiedzieć.
    - Nic do ciebie nie mam, spadam.
    - Czekaj, czekaj! - Chwyciłem go za ramię, nim zdążył się odwrócić. - Naprawdę jesteś takim tchórzem, że zamiast wygarnąć mi, co ci na sercu, kochaniutki, leży, zacząłeś narzekać przy swoich kumplach? - Brunet fuknął pod nosem, marszcząc brwi, co tylko zachęciło mnie do kontynuowania wypowiedzi. - Jakie to cool - prychnąłem z asymetrycznym uśmiechem. - Nasawaki, jesteś taki zajebisty, tylko ci zazdro...
    - Nazywam się Nawasaki - burknął, krzywiąc się. Nie patrzył na mnie, a w jakiś punkt po swojej lewej stronie..
    - Przecież mówię - powiedziałem nieco ostrzej, mimo że wiedziałem, że przekręciłem jego nazwisko. Wygiąłem jedną brew na widok zdenerwowanego wyrazu twarzy chłopaka. Nic jednak nie odpysknął, a ja już czułem się zwycięzcą. Zarzuciłem mu na barki ramię i przyciągnąłem do siebie, a on - choć oparł się trochę temu - nie odepchnął mnie. Nachyliłem się nad nim jak nad ofiarą. - Nie będziesz zaczepiał moich znajomych, jasne? Narzekaj sobie na mnie przy mnie, zrozumiałeś? - mruknąłem nad nim. Nie doczekałem się odpowiedzi. - Pytam, czy zrozumiałeś - warknąłem już głośniej i zjadliwiej.
   - Ta, już, zostaw mnie - wyrwał się naburmuszony.
   - To do jutra - zawołałem za nim sztucznie wesoło, kiedy odchodził. Oj, ktoś może mnie o coś zacząć podejrzewać przez ten złośliwy uśmieszek. Nawasaki prychnął na moje zachowanie i odwrócił się na moment w moim kierunku, zabijając wzrokiem zapewne. Ja natomiast zobaczyłem czerwone plamki na jego policzkach. Ha!


    Mamy czwartek. Zostało osiem dni do końca mojego zakładu z Yuu. No, może dziesięć, bo jeszcze weekend. Ale to bez znaczenia, bo i tak wygram. Dokonuję wszelkich starań, by do tego doszło. Tak bardzo się staram, że chodzę teraz po mieście z Harukim. Zdecydowaliśmy, że pójdziemy coś zjeść. Weszliśmy więc do jakiejś knajpy i wtedy ze środka ostro zaatakowały nas odgłosy głośnych rozmów i krzyków. Zatrzymaliśmy się gwałtownie przy wejściu. Zatkałem dłońmi uszy, marszcząc brwi. Jest na sali jakiś lekarz? Ma skalpel? Albo drwal. Jest drwal? Pożyczę siekierę, uciszę hołotę i po problemie. Fuknąłem, przelatując spojrzeniem po zebranej ludności. Starsi pili, młodsi na spotkaniu, inni starsi oglądali mecz, nowi klienci przy ladzie próbowali ich przekrzyczeć, by zamówić jedzenie... I jeden, tylko jeden wytrzymywał to wszystko, siedząc sobie pośrodku, samotnie i przeżuwając hamburgera. Podziwiam kolesia. On przeżył wejście do tego chaosu i spokojnie sobie je - jak to możliwe? Może jest głuchy. Wątpię. Zerka co chwilę w stronę wrzeszczących kibiców, marszcząc brwi. Więc wszystko słyszy. I żyje... A, nie. Ma słuchawki w uszach. A ja już deklarowałem, że go szanuję. Dawajcie tę siekierę! No, już! Oddam czystą, proszę! Dam ją do potem pralni i będzie jak nowa...!
   - Ugh... - stęknął zielonooki i również zakrył uszy. Spojrzał na mnie ze zbolałym wyrazem twarzy. Wyszliśmy czym prędzej i zamknęliśmy drzwi.
   - To gdzie idziemy? - spytałem, westchnąwszy.
   - Chodź. - Ruszył w uliczkę, a ja podążyłem za nim. - Weźmiemy coś na wynos z knajpy zza rogu. Jedzenie mają dobre, ale jest tam parno i duszno, więc lepiej nie jeść w środku - powiedział. Kiwnąłem głową, nie mając innego wyjścia niż zgodzić się na to. Dotarliśmy do knajpki, ale tylko on wszedł do środka, powiedziawszy mi, że zajmie się wszystkim. Wyszedł po chwili, trzymając w ręce dwie papierowe torebki. Podał mi jedną.
   - Chodźmy gdzieś usiąść - zaproponowałem i zaraz szliśmy w stronę parku. Ściemniało się.
   - Jej, ale słodko, będziemy siedzieć razem na ławeczce w parku! - zawołał wesoło, podskakując. Wyszczerzył się do mnie z błyskiem w oku... Miałem ochotę odejść w przeciwną stronę bez słowa. - I mamy zachód słońca! Hisashi, wszystko przemyślałeś - dodał głośniej, a ja uświadomiłem sobie właśnie mój błąd. 
   - To nie jest randka, Nagase. - On najwyraźniej nie zwrócił na moje słowa najmniejszej uwagi, bo zaraz zdumiony krzyknął:
   - TY SIĘ RUMIENISZ...!
   Odwróciłem głowę, by nie dostrzegł czegoś, co i tak już zdążył dostrzec.
   - Idiota - warknąłem, a zielonooki tylko prychnął pod nosem rozbawiony. Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Te pięć minut było takie spokojne; nie usłyszałem jego wzburzonego głosu i miałem nadzieję, że się to nie zmieni...! Miałem też nadzieję, że przemyślał sobie moje słowa i uznał, że nasze spotkanie to spotkanie przyjacielskie. Zauważałem ukradkowe spojrzenia w moją stronę, które, niestety, rozwiały moją nadzieję. Popełniłem kolejny błąd - przecież Haruki nie ma CZYM myśleć. Hisashi, jest z tobą coraz gorzej. No ciekawe przez co, pomyślmy. Zirytowany rzuciłem wzrokiem na mojego towarzysza akurat w momencie, gdy i on na mnie spojrzał.
   - Tutaj? - spytał znienacka.
   - Co? - Nie wiedziałem, co się dzieje.
   - Czy tutaj siadamy - poprawił z lekkim uśmiechem, ale uśmiechem już innym od nieogarniającego idioty. Był taki... naturalny? Cóż, wiem, że to dziwne, ale prawdziwe. Zamrugałem oczami parę razy i otrząsnąłem się.
   - Ta, może być.
   Usiedliśmy więc na ławce i otworzyliśmy swoje torebki. Towarzyszył temu cichy szelest papieru, odgłosy przechadzających się obok ludzi i wycie jakiegoś ptaka. Wyciągnąłem hamburgera. Zdziwiłem się, widząc, jak drżą mi dłonie. Lekko - ale drżą. Tylko dlaczego? Może dlatego, że czuję się skrępowany... To ja jestem skrępowany?
   - Hisashi...
   Boże, ale czemu ja jestem skrępowany?
   - Hisashi!
   No nie wiem czemu.
   - Hisashi, no!
   Przecież to nie randka!
   - Kasamatsu!
   - Co znowu?! - krzyknąłem, kiedy zawołał mi prosto do ucha. One już wystarczająco wiele wycierpiały tego wieczoru.
   -  Dlaczego nie jesz?
   Bo myślę nad tym, dlaczego jestem skrępowany. Dlaczego, no?! Spojrzałem na niego z ukosa. On też jeszcze nie zaczął jeść. Przyglądał mi się tylko z lekko drwiącym uśmiechem. Skrzywiłem się na ten widok.
   - Bo mnie rozpraszasz - burknąłem. Rozszerzył oczy w czymś na kształt zdziwienia.
   - Bo... mnie rozpraszasz...? - powtórzył za mną, a z jego głosu nie potrafiłem wyczytać żadnych emocji. - Ja cię... rozpraszam? - niemal szeptał. - Ciebie rozpraszam... ja? - Zmarszczyłem mocno brwi zirytowany.
   - Ta. Jeszcze zapomniałeś o "rozpraszam ja kropka, kropka, kropka ciebie" - dopowiedziałem złośliwie w odpowiedzi na jego głupi wywód. Prychnąłem pod nosem. Spoglądałem wciąż na niego przeszywającym wzrokiem. On za to wpatrzył się w swojego hamburgera. Albo w dłonie... Albo po prostu patrzył w dół; nie mam pojęcia i mało mnie to interesuje. Fioletowe włosy zakryła teraz jego czoło i policzki, a on przygarbił się trochę. Jest mu przykro? Zobaczyłem jednak wesołe błyski w jego oczach.
   - Ale... Dlaczego cię rozpraszam? - usłyszałem. Co to za pytanie?
   - Nie wiem, durniu. Skąd mam wiedzieć? - Prychnąłem raz jeszcze, ale tym razem głośniej, wciąż nie spuszczając go z oczu. Dostrzegłem na jego obliczu lekki uśmiech. Po prostu wykrzywienie warg. Po prostu. Okropne wykrzywienie warg wyrażające kpinę, choćby doszedł do jakichś super-genialnych wniosków. Taa. On i wnioski.
   - Doprawdy...? - odwrócił się do mnie.
   Jego włosy jakby płynące przez poruszający je wiatr, jego prowokacyjnie wygięta w łuk jedna brew, jego przymrużone, zielone oczy, jego asymetryczny uśmiech, dzięki któremu widziałem dołeczki, ten kształt jego ust - to wszystko strasznie mnie... podjarało. Tak, podjarał mnie Haruki. Dziwne, nie? Podjarał mnie jego głos, który pobrzmiewał w powietrzu dla mnie. Ale i tak ktoś mógł to słyszeć oprócz mnie. I nagle zapragnąłem ten głos mieć wyłącznie dla siebie. Trzymać te włosy, by nie poddawały się wiatrowi, tylko kontrolowane były moimi dłońmi, by targane były przez moje palce. Patrzeć w te hipnotyzujące oczy, żebym zatapiać mógł się w nich tylko ja. Widzieć ten uśmiech codziennie, by skierowany był tylko do mnie. Zabrać te usta, żeby nikt inny nie mógł ich posmakować oprócz mnie. Muszę mu je odebrać teraz. Nikt inny nie może. Teraz. Teraz!
    Chwyciłem dłońmi jego twarz, odwróciwszy się lekko do niego, przez co z kolan spadła mi torebka z jedzeniem. Przybliżyłem się ku niemu powoli, napawając mieszaniną uczuć na jego twarzy. Szok. Zdezorientowanie. Podejrzliwość. Zaciekawienie. Usilnie skrywana radość...? Tak, była tam, ale ledwo ją dostrzegałem.
   - Hisa... - usłyszałem znowu, a mój kręgosłup przeszedł podniecający dreszcz. Ten głos...! Muszę go mieć. Będzie mój. Tylko mój.
   Zatopiłem się w tych oczach. W soczystej zieleni odbijały się promienie zachodzącego słońca. Przyciągały mnie, choćby miały własną grawitację. Niech ona przyciąga tylko mnie. Patrz na mnie.  Tylko na mnie.
   Wyglądające na miękkie i niedługo już całkowicie moje usta rozwarły się lekko po wypowiedzianym szeptem imieniu. Mów moje imię. Mów do mnie.
   Przechyliłem głowę, gdy dzieliło mnie od zdobycia jego ust parę centymetrów. Nie zamknąłem oczu, a obserwowałem, jak on zamyka swoje. Zawiodłem się, gdy już ich nie widziałem, ale szybko zniknął ten zawód, gdy wreszcie połączyłem nasze usta.
   Doznanie było nieziemskie. Przejechałem językiem po jego wargach i wsunąłem się między nie. Natrafiłem na jego język i pchnąłem go mocno, kiedy to naparł na mnie. Sapnął mi w usta i poczułem, jak jego dłonie chwytają moje włosy z tyłu głowy. Badałem następnie jego policzki od wewnątrz; były takie gładkie i ciepłe, że nie miałem najmniejszej ochoty prędko opuszczać wnętrza jego ust. Cieszyłem się teraz, że jeszcze nic nie jedliśmy - wtedy to nie byłoby takie przyjemne. Chociaż kto wie. Oddech Nagase był ciepły i łagodny. Gładziłem jego podniebienie, gdy on próbował mnie wypchnąć i sam wepchnąć się do mnie. Pozwoliłem na to, ale nie dałem mu okazji do tego, by zrobił później, co chciał. Przygryzłem jego język, na co westchnął z jękiem, ale zaraz dla kontrastu possałem go. Wepchnąłem się znów do niego i pochyliłem z nim - ja do przodu, on do tyłu - obejmując jednym ramieniem w pasie. Nie zważałem na rzeczywistość. Liczyła się chwila, on, ja, my i nic więcej.
   Lecz chwila była zaledwie chwilą. Chwilą, którą zakończył odgłos spadającej torebki z jedzeniem Harukiego. Nasza chwila minęła, rozpoczęła się następna.
   Wysunął dłonie z moich włosów, a ja puściłem jego szczękę i szyję. Patrzyliśmy wciąż na siebie, zdyszani pocałunkiem, który miał coś z walki, choć bardziej z namiętności. Więc taki jest namiętny pocałunek? Uśmiechnąłem się lekko. Szybko tego jednak pożałowałem.
   Co pomyślał sobie Haruki o tym wszystkim?
   Przechodzący ludzie, mimo że było ich niewielu, nie reagowali zbyt entuzjastycznie na to przedstawienie, co przyuważyłem teraz kątem oka.
   Ale co myśli Haruki...? Co powie?
   Haruki nic nie powiedział. Sięgnął tylko po upuszczoną papierową torebkę, uśmiechając się pod nosem. Zrobiłem to samo.
   Nie wymieniliśmy ani słowa.


   - Do jutra?
   - Uhm - burknąłem i odprowadziłem fioletowowłosego wzrokiem, dopóki nie zniknął za drzwiami. Skierowałem kroki leniwie w stronę swojego domu, ręce mając luźno w kieszeni. Wpatrywałem się w czerń nocy nade mną i połyskujące na niej drobne światełka.
   Parsknąłem śmiechem. Jakie to śmieszne - pocałowałem Harukiego.
   Roześmiałem się głośniej. Pocałowałem Harukiego i jemu się to podobało.
   Zakryłem usta ręką, tłumiąc śmiech. Mnie też się podobało. Bardzo. Spuściwszy lekko głowę, uśmiechnąłem się gorzko.
   Kurwa mać, co ja zrobiłem...?!


____________________________
Krótko, wiem. Ale myślę, że hm~ wystarczająco wiele się tutaj dziś działo, więc nie bijcie xD
Będzie ktoś jutro na konwencie Sakurakon II w Opolu? :D
Zapraszam do głosowania w ankiecie u góry :3

4 komentarze:

  1. HisaHaru, HisaHaru, HisaHaru - przez Ciebie wolę HisaHaru od HisaYuu, potworze. T^T A Yuu jest taki biedny i kochany, przez co mam wyrzuty sumienia, że wolę Harukiego. Bakemono! ;c
    I w ogóle tekst z "TY SIĘ RUMIENISZ...!" był zajebisty. ;-; A przy "Kasamatsu!" stanęła mi przed oczami sylwetka Kasamatsu-senpaia z KnB. Tylko Kise nie było. XDD
    Krótko, krótko, ale jest. <333 A ja się od wczoraj motywuję do napisania drugiej części Alicji. Ostatnio mam fazę na takie rzeczy. ^^
    Chcę Drarry, chcę shota, chcę coś nowego i chcę Zakład, afkors. A na podryw możesz iść ze mną. XD Tylko nie wiem, co możemy podrywać.. Drzewa? :D
    Daj mi więcej, stwórz we mnie więcej kompleksów i pozwól mi żyć w przekonaniu, że pisarka ze mnie marna, bo, patrząc na Twoje twory, moje to gunwo. XD
    Kocham.. <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, szlag mnie trafia, jak widzę te twoje zakończenia, no XD NAPRAWDĘ XD Niech cię coś weźmie! xD ... albo nie, bo już nie napiszesz :<
    Pierwszą częścią notki się zbytnio nie zainteresowałam xD Za to druga~ Mmm. Mhmmm. Mnn. No. Ej, a jak można wyprać siekierę? XD
    Ten kiss <3 O shit, ten cudny kiss <3 HisashiHaruki przezajebiste <3 Ej, ale serio. Ja nie wiem, skąd u ciebie te zdolności opisywania. U mnie to byłoby "Pocałowali się. To było nieziemskie." XDDD Dobra, wiesz co, tylko mnie dołujesz tym talentem D:
    Kasamatsu~! Kiedy mi mówiłaś "Jest w KnB jakiś Kasamatsu? Hisashi ma tak na imię", to na początku nie ogarnęłam, o co cho xD A potem "A no taak~!". Czyli co, Haruki to Kise, hmm? ;D Nie no, dobra, nie lubię KasamatsuKise, tego nie było .-.
    Ejj, w wolnej chwili kombinuj z Kuroko no Yaoi xD Chociaż ta misja się zapowiada ciekawie~ <3
    Życzę ci weny, Pysiaczku :* Obyś znalazła tego Rafaela :* Nie wiem, czego ci jeszcze mogę życzyć :****

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuję się niesamowicie zaskoczona zmianą szablonu. Już z telefonu wyczułam, że coś się święci, bo obrazek się zmienił. Wybacz, ale muszę to powiedzieć - poprzedni szablon był chyba fajniejszy. W każdym razie, bardziej przejrzysty, a jako że ja jestem blondynką to potrzebuję jakichś łatwych rzeczy do ogarnięcia. A może chodzi o to, że ja po prostu nie lubię zmian?
    W każdym razie, rozdział krótki bo krótki, ale zdążył mnie doprowadzić do płaczu i załamania nerwowego. Cholera, nie! No jak oni mogli się pocałować? A do końca zakładu już tylko te pieprzone kilka dni, cholera jasna, no! I co ja mam teraz począć?! Ja wciąż miałam nadzieję, na to że Hisa i Yuu będą razem, cholera, no!
    O mamo, ryczę ;__; Jak ja nienawidzę tego Harukiego. Gdyby pieprzony ch*j się nie pojawił, to wszystko byłoby w porządku! Jak ja go spotkam gdzieś, to go normalnie za*ebię!
    No nic, życzę weny! I czekam na to, co przyniosą dalsze części opowiadania.
    Smucąca się bardzo Laire serdecznie pozdrawia, wciąż z nadzieję na Hisa x Yuu <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    wspaniałym kierunku idzie to opowiadanie, Hisaki pocałował Harukiego, i to mu się podoba, chyba powoli zakład przestaje być ważny...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy