Strony

1

2

3

25 grudnia 2013

Sen - one shot wigilijny 2013

Parring: Kamijo x Hizaki - ex. Versailles
__________________


   Kamijo jest dla mnie ważny jak nikt inny. Zawsze będzie. I... Chyba ja dla niego też.

   Popchnął mnie na ścianę z siłą taką, że aż się od tejże ściany odbiłem, jednak zaraz przycisnął mnie do niej swoim ciałem. Był na skraju. Zza błękitnych kontaktów widziałem przebłyski czerwieni jego tęczówek.
   Już nie był sobą, był raczej jak spragnione zwierzę.
   Usłyszałem dźwięk drącego materiału. Rozszarpał suknię, która w kawałkach wylądowała koło naszych stóp. Objął mnie mocno, schylił głowę ku szyi i przejechał gorącym językiem po niej. Zaraz zakleszczył tam swe zęby i syknął ostrzegawczo, kiedy spróbowałem się wyrwać.
   Był naprawdę jak zwierzę.
   Zdarł ze mnie bokserki i sam rozebrał się prędko. Uniósł mnie tak wysoko, że nie sięgałem podłogi, więc objąłem go mocno nogami w pasie. Znów mnie wykorzysta, bo nie mógł nad sobą zapanować. Cholerny dupek, a mimo to...
   - Hizaki... - Pochwycił moją brodę w dwa palce i zmusił do patrzenia na siebie. Po moich policzkach spływały słone łzy, rozmazujące makijaż. Spoglądał na mnie z góry jak pan i władca wszelkiego bytu na tym świecie. Pięknie wtedy wyglądał... Ale nie mogłem znieść tego, jakim się stał.
   Krzyknąłem, kiedy wszedł we mnie cały bez przygotowania. Wygiąłem się w łuk i objąłem szatyna wokół szyi rękami. Jeszcze więcej łez spłynęło po mojej twarzy, a on zaraz je zlizał.
   Był idealny, taki brutalny, ale romantyczny i czuły. Zarazem był też kimś, kto mnie wykorzystuje. Nie chciał tego, jednak nie mógł zapanować nad sobą.
   Wziął w ręce moją męskość i zaczął mnie stymulować, jednocześnie poruszając się we mnie szybko. Jęczałem mu do ucha, a po chwili obaj doszliśmy.
   Teraz się uspokoi...?
   Wziął mnie na ręce i zaniósł na łóżko, a sam zauważyłem, jak wychodzi z pomieszczenia, nie spojrzawszy na mnie wcale. Załkałem cicho i wtuliłem się w poduszkę. Zasnąłem, a jego wciąż nie było.

   Rankiem wróciłem do swojego pokoju i z braku pomysłów zająłem się komponowaniem  melodii.
Kamijo nie wrócił tej nocy. Czułem się samotnie. Bo jego nie było przy mnie. Jak zwykle zresztą. Lecz zdążyłem się przyzwyczaić.
   Palce przemieszczały się po strunach, jakby same wiedziały, co chcę zagrać, a grały cicho i powolnie.
   Właściwie dlaczego wciąż z nim jestem? Jesteśmy w czymś o charakterze związku? Jestem dla niego ważny? Myślałem zawsze, że tak jest, jednak... Nigdy tego nie powiedział. Mało rozmawiamy. Nie potrzebujemy słów, by się zrozumieć. I nie chodzi tu o sytuacje z wczoraj. Po prostu... Kiedy jesteśmy obok, nie musimy mówić nic, aby wiedzieć. Jestem dla niego, on dla mnie. Od zawsze. Ale czy na zawsze?
   Melodia wznosiła się ku górze, coraz szybciej i głośniej, a sam przymknąłem powieki, z których zaraz popłynęły dwie samotne łzy...
   ...Bo tak naprawdę nic nie wiem. Nie wiem, o będzie jutro, pojutrze, za tydzień, miesiąc, rok, dziesięć lat. Chcę, żeby był. Do końca. Żeby mnie nie zostawił. Nigdy. Żebyśmy byli szczęśliwi... Wykonalne?
   Wieczność. Czy ktokolwiek zna znaczenie tego słowa? Czy ktokolwiek jej zaznał? Czy zrozumiał? Może coś o niej powiedzieć? Jak to jest, co? Czy ona w ogóle istnieje? Istnieje. To, co jest między mną a Kamijo, przetrwa wszystko. Nawet wieczność.
   Muzyka była na powrót spokojna i melancholijna.
   Nie zostawi mnie. To uczucie mu nie pozwoli. Czy to jest tak, jakbym trzymał go na siłę? Nie, on zostanie, pomimo to. Bo... Bo jestem dla niego ważny. Prawda? Jestem...?
   Utwór zakończył się cichymi, głębokimi dźwiękami.
   Otwarłem powoli oczy.
   - Cudowna... - usłyszałem szept przy uchu. Wiedziałem, że to on. Wrócił. Zawsze wraca. A ja zawsze czekam.
   Odłożyłem gitarę, kiedy on objął mnie w talii. Podniósł nas z ziemi i pociągnął na kanapę tak, że siedziałem do niego tyłem na jego kolanach.
   - Kamijo?
   - Tak, piękny? - Och, uwielbiam, kiedy mówi do mnie takim głosem. Wtulił się mocno w moje plecy. Poczułem, jak jest blisko, ten gorąc bijący z jego ciała. Moje serce przyspieszyło tempo.
   - Zostaniesz dzisiaj?
   - A mogę na dłużej?
   - Na jak długo?
   - Na zawsze.
   Odwróciłem się i pocałowałem go czule, zarzuciwszy mu ręce na szyję.
   - Uznam to za odpowiedź.
   Uśmiechnąłem się lekko i odgarnąłem mu wpadający do oczu niesforny kosmyk włosów. Uniósł mnie jak księżniczkę, a ja uczepiłem się jego szyi, wtulając w nią głowę. Tak bardzo się cieszyłem...
   - Teraz jesteś tylko dla mnie? - szepnąłem, by się upewnić. - I jestem tylko ja?
   - Aż ty. Jeden jedyny.
   Położył mnie na łóżku i sam zajął miejsce obok. Leżeliśmy naprzeciw siebie i patrzyliśmy. Obserwowałem jego oczy, które wpatrywały się w moje.
   Ile czekałem na te słowa... Kiedyś gotów byłem oddać za nie wszystko. Jednak on kazał mi czekać. I czekałem. Każdego wieczoru bałem się, że nie wróci, oczekiwałem tych słów, wiedząc, że dopóki ich nie usłyszę, dopóty nic nie będzie takie jasne i oczywiste. I że on będzie mógł odejść. A teraz... Na zawsze będziemy już razem. Razem. Na zawsze, gdzie wieczność to tylko sekunda.
   Dotknął dłonią mojego policzka z zainteresowaniem w spojrzeniu, zamiłowaniem, jakim u niego nigdy wcześniej nie widziałem. Ująłem jego dłoń w swoją i uśmiechnąłem się. Byłem szczęśliwy. Odwzajemnił mój uśmiech.
   Kochaliśmy się. Wolno i namiętnie,tak, jak sobie tego wymarzyłem.
   A potem zasnąłem. W jego ramionach.
   I został ze mną. Na zawsze.

   Otwarłem powoli oczy, a byłem... na podłodze w salonie. Obok mnie leżała gitara i notatnik z zapisaną melodią.
   Sen. Sen, tak? To był tylko sen? Ach tak, przecież to nie miało prawa się wydarzyć. Nigdy nie wydarzy. Chore fantazje.
   Podniosłem się do siadu.
   - Hej, piękny. - Poczułem obejmujące mnie od tyłu ramiona.
   - Kamijo?
   - Tak? - Ucałował moją szyję parę razy.
   - Zostaniesz dzisiaj? - spytałem cicho pustym głosem, patrząc przed siebie. Teraz zaś ja objąłem jego ramiona.
   - Ale tylko do wieczora - szepnął, nie zaprzestając wykonywanej czynności. - Mamy więc jeszcze trochę czasu dla siebie, nieprawdaż? - Uśmiechnął się szeroko, odwróciwszy mnie ku sobie.
   Nie odpowiedziałem.
   Sen, tak?
   Nienawidzę śnić.

   Obudziłem się na posłaniu w sypialni. Słońce wpadało przez niezasłonięte rolety. Na drugiej stronie łóżka leżała taca z różnymi smakołykami. O co tutaj chodzi? Wybiegłem z pomieszczenia i zobaczyłem Kamijo piszącego coś drobno na kartce.
   - Śniadanie smakowało? - spytał głębokim głosem.
   Coś mile załaskotało mnie w brzuchu.
   - Co ty...? Jesteś...? Zostałeś...? C-cały czas...? Hm, nie. Nie jadłem jeszcze.
   W ogóle nie wiedziałem, co tu się dzieje. I co on tu robił. I co się stało, zanim zasnąłem. Spojrzałem na kartkę. To chyba nie wiadomość, którą miał zostawić przed wyjściem,informująca o tym, że nie wróci?
   - Co tam piszesz?
   - Tekst piosenki. Wczoraj skomponowałeś tak piękną balladę, że natchnęłam mnie do pisania. Kiwnąłem głową. Usiadłem zaraz obok niego i wtuliłem w jego bok. On przycisnął mnie ku sobie i opadliśmy razem na oparcie kanapy, po czym szatyn założył moje nogi przez swoje i musnął moje czoło. Gest ten wywołał u mnie mrowienie w brzuchu, jednak czułem się zbyt zdezorientowany, żeby poddać się uczuciu.
   - Kamijo, co tu się dzieje? - spytałem cichutko, wtulając się w jego tors.
   - Ależ co ma się dziać? - rzekł swoim głębokim głosem. Poruszyłem się lekko.
   - Czy ty wczoraj... - zawahałem się - zostałeś na noc?
   - Zawsze zostaję.
   Obraz rozmył mi się przed oczami.

   Byłem w swojej sukience, kiedy pchnął mnie na ścianę i naparł brutalnie całym swoim ciałem na moje.
   Stracił kontrolę. Znowu. Znowu, znowu, znowu!
   Łzy skapywały po moich policzkach na ziemię. Zaraz i na niej wylądowała sukienka. Spod jego błękitnych soczewek dojrzałem błysk czerwieni. Spragniony, agresywny...
   Znów to zrobił. I zostawił mnie samego. Wyszedł. Wtuliłem się w poduszkę, łkając.
   Czy i tym razem wróci...?

   Spałem długo, bardzo długo. Obudził mnie dopiero dźwięk otwieranego zamka. Wrócił! Popędziłem do wyjścia i tam stal on. Uśmiechał się.
   - Witaj, piękny, jak spałeś? - zawołał, dostrzegłszy mnie.
   - ...D-dobrze. Kamijo, gdzie byłeś?
   Kompletnie gubię się w sytuacji.
   - W sklepie. Wybacz, ale nie było z czego zrobić śniadania. - Ucałował mnie w czoło i skierował się do kuchni. Podążyłem za nim.
   - A gdzie byłeś w nocy? - spytałem znów. Szatyn zdziwił się nieco i spojrzał w moją stronę.
   - Z tobą - odparł.
   - A wieczorem? - Teraz zdziwił się jeszcze bardziej.
   - Też.
   Zakręciło mi się w głowie. Upadłem.

   Gdy się podniosłem, byłem na ulicy przed domem. Stałem pośrodku, zupełnie nie potrafiąc przypomnieć sobie, co tu robię. Odwróciłem się i spostrzegłem Kamijo biegnącego ku mnie. Uśmiechnąłem się. Może on mi powie. Szum w głowie ucichł, po czym moje uszy zostały pokaleczone głośnym dźwiękiem klaksonu samochodu. Widziałem tylko przerażenie w oczach wokalisty. Potem ciemność, zewsząd narastającą ciemność.

   Trwałem w tej ciemności po raz kolejny i po raz kolejny widziałem tę samą historię. Od nowa, znowu, następny raz i następny.
   W tej ciemności poczęły odbijać się słowa, jakby nawoływanie: "Hizaki! Hizaki! Hizaki..."

***

   -... i co z tego?! Nie możecie tego zrobić, nie wyrażam zgody! - krzyknąłem, żywo przy tym gestykulując.
   - Proszę pana, niech się pan uspokoi. Po konsultacji uznaliśmy, że nie ma sensu już dłużej utrzymywać pacjenta. Nie dajemy mu wielkich szans, prawdopodobnie już się nie wybudzi.
   - Właśnie... Prawdopodobnie. Uznaliście. Wy nie dajecie mu wielkich szans. Ale ja nie wyrażam zgody na to, żebyście odłączyli go od aparatury. Nigdy. Rozmowę uznaję za zakończoną.
   - Ale panie... - zaczął, jednak zamknąłem drzwi przed jego nosem. Oparłem się o nie plecami i lewą ręką zasłoniłem tę samą stronę twarzy. Och, Hizaki, gdybyś wiedział, jak trudno jest żyć, kiedy ciebie tu nie ma...
   - Wiem, że wrócisz. Wiem, że się wybudzisz. Zawsze będę czekał, słyszysz, Hizaki? Hizaki. Hizaki... - Usiadłem na krześle i przysnąłem, trzymając jego dłoń.

   Zbudziłem się i spojrzałem na niego. Usiadłem prędko obok na łóżku, kiedy spostrzegłem, że otwartymi oczami wpatruje się w sufit.
   - Hizaki...? Hizaki! - zawołałem, a on, usłyszawszy mnie, zwrócił na mnie wzrok, jakby wcześniej mnie nie dostrzegał. W jego oczach pojawiły się łzy.
   - Ka... Kamijo - wyszeptał słabym głosem. - Co się stało? Dlaczego tu jestem?! - spanikował.
   - Potrąciła nas ciężarówka, kiedy jechaliśmy na koncert. Zapadłeś w śpiączkę.
   - Och... Ile więc byłem w tym stanie?
   - Ponad dwa miesiące.
   Dwa miesiące, które dla mnie ciągnęły się niczym lata.
   - Kamijo, jesteś dla mnie ważny. Bardzo... - rzekł po chwili i wpatrywał się we mnie uważnie, a ja w niego lekko zaskoczony tym nagłym wyznaniem. - Ja... Ja kocham cię, Kamijo - mruknął, a ja ucałowałem go w czoło czule. W ciągu tych strasznie długich dwóch miesięcy zdałem sobie sprawę z tego, jak on jest ważny dla mnie. Co jednak stało się z nim podczas śpiączki?
   - A ja kocham ciebie - szepnąłem i położyłem się obok niego, po czym go ostrożnie przytuliłem.
   - Zostaniesz? - spytał cichutko.
   - Na zawsze.

_____________________________
Miała być notka wigilijna, ale dużo roboty itd, więc... xD Jest dzisiaj <3
Dobra. To ja Wam, kochani, życzę wszystkiego dobrego, mam nadzieję, że dostaliście satysfakcjonujące prezenty, dużej choinki, obżarcia się, a potem miłego spalania kalorii xD, duuużo, dużo oświetlenia, lampek i innych pierdółek na choince i przed domem, żeby Mikołaj wiedział, gdzie mieszkacie (a potem chcę widzieć minę, kiedy zobaczycie /lub Wasi rodzice/ rachunek za prąd <3), weny dla piszących, czasu dla czytających, misia do samotnych i... i Shizusia w szafie. Ale potem mi go oddacie... :3
Odpowiedzi (z dwóch ostatnich notek):
Laire Stock: Wolisz Yuu i Hisę? Hm... Fajnie~! XD No zacieszaj, ja nie mam nic przeciwko, chociaż po dzisiejszej notce... A też może będziesz xD A jakie byś dała argumenty na to, że Hisa x Yuu to dobry pomysł? (Nie twierdzę, że nie jest czy cuś, ale chcę wiedzieć z ciekawości >3) Taaak, opisy to mi idą najciężej, jeśli chodzi o otoczenie x.x Ale się przeżyje xD Dziękuję za nominację, jak się wyrobię to za parę dni zrobię... to, co tam ma być w tym zrobione xD
Memory: Ale dzisiaj chyba nie było krótko...? xD Nie bij, w każdym razie xD Head to głowa, no... Wiesz, ja czasami jej zapominam, więc... Zaraz to zmienię XDD "... boże, kto wymyślał tą nazwę o.o Głowa&Plecy =O No głowę zrozumiem, ale kto myje włosy na plecach?" - padłam XD Też się nad tym zastanawiam. Może też je prostuje, hm... XD Cóż... Oczywiście, że pytałam się do notki... Nie pomyślałam tak pod prysznicem, coooś Ty o-o. Stan, w którym mi odbija, to stan permanentny, więc nie dziw się xD... Ale ja przecież nic nie zrobiłam, co mogłoby świadczyć o tym, że Cię zdradzam. Buu~. Eeee~ Wiesz, jak u mnie to jest z tym "będzie jutro" itd. A w "zwalaniu" w ogóle nie było podtekstów... No co Ty... xD? Nexta za szybko nie będzie, teraz będzie parę shotów, których mam tylko urywki, więc ciężko... Bu~.
Basia: Kotki są faaajne, nie? xD Z tym wyważeniem drzwi... Cóż, mogłam o tym pomyśleć... Motylki też są fajne~ <3 Takie kolorowe... xD Rzygam tęczą normalnie xD Pozdrawiam również, dziękuję za wenę <3
DuSiek: Jeju, jak ja dawno Ciebie nie widziałam!... No dobra, może widzieć - nie widziałam wcale, ale... czytać Cię? Dobre i to xD Teeeeż Cię kocham <3 
No to wesołych świąt i pijanego sylwestra, że tak dopowiem :3 I seksu :D 

5 komentarzy:

  1. Jejku, przepraszam, że dopiero dziś, ale na czas Świąt zawsze odcinam się od kompa. No dobra, od neta xD W każdym razie, również życzę wszystkiego najlepszego (trochę późno, ale zawsze xd) i weny i czasu na pisanie! Dla nas! <3
    One-shot taki ckliwy i uroczy i w ogóle samy ohy i ahy ♥ Trochę się czułam zaplątana w tej historii, ale przyjemnie mi się to czytało. :D

    Dlaczego Yuu i Hisa? Kurdę, aż wstyd mi się przyznać... Lubię historie, w których no cóż... przyjaciele zdają sobie sprawę z wielkiego uczucia i inne takie. A poza tym, Yuu jest takie słodki. I skrzywdzony. A Hisa się o niego martwi, a gdyby się dowiedział, to pewnie jeszcze bardziej by się martwił, a takie rzeczy (gwałt, a potem ta druga osoba to odkrywa i wgl) wydają mi się niezwykle romantyczne! ♥ Lol mi sb, ale nie mogę nic poradzić. Także, oto moje argumenty ^ ^
    No i czekam na kolejny part Zakładu <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Krew z nosa lała mi się strumieniami. Serio. Piszesz rak dobrze, że zostanę Twoją fanką! (tylko nie wiem jak tu dodać Twojego bloga do obserwowanych, gomen)
    Ślę buziaki, życzę weny i cóż... udanego Sylwestra! :D

    a jeśli będzie ci się nudzić, zapraszam do siebie - http://trocheomilosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurdęłę, jaki długi oneshot jak na ciebie xD Oczywiście się cieszę, niemniej jest to świąteczny oneshot, który raczej powinien być wesoły. A tutaj... hm. Raczej tej wesołości zbytnio nie odczułam xD
    Owszem, końcówka spoko, ale ja tam bym się nie chciała trzymać gościa, który tak ze mną postępuje, sorry. Często powtarzający się motyw. Poświęcenie się, bo się kogoś kocha, tsk. Czysta głupota. Woli się poświęcić swoje zdrowie i psychiczne, i fizyczne, by czasem zaznać odrobiny dobroci z drugiej strony... a, mniejsza, już przestaję snuć refleksje xD ... Ten. Chyba, że ja czegoś nie zrozumiałam, a te stwierdzenie właśnie mi teraz w głowie zabłysło o.O Chociaż, ten fragment ze szpitalem, no i końcówka łaadnee ^O^
    To ten. Jak zawsze w twoim wykonaniu, oneshot napisany pięknie i wgl ^^ Zazdroszczę ci tego talentu, omgomgomg DD: Ale ten. Jednak wolę twoje wesołe opowiadania. Wtedy tak bardzo jestem rozbawiona~!
    Prostować włosy na plecach... WHAT XD Jak ty coś powiesz xD No i ten... nie narzekaj, tylko dawaj szybko nexta, uch xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    wspaniały świąteczny tekst, przypadkowe spotkanie, tak bardzo zaowocowało, że aż polubił święta, i ta gorączkę...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy