Strony

1

2

3

8 grudnia 2013

Zakład – Rozdział XI

   Strzepnąłem Harukiego dolepiającego się do mojej nogi jak... coś na podeszwie i wznowiłem pakowanie się.
   - Ne, Hisa - zagadnął mój prześladowca. Rzuciłem mu krótkie spojrzenie, by kontynuował. Gdy to dostrzegł, uśmiechnął się tylko w jakiś dziwny sposób i zaczął: - Dlaczego powiedziałeś, że będziemy się uczyć? Niby czego? Anatomii człowieka w praktyce? - Och, już rozumiem, jaki to był uśmiech.
   - Ta, na twoim bracie - sarknąłem.
   - Eee...? Nie na mnie? - Zrobił smutną minkę. - Czemu?
   - A jak zbadałbym mózg? - parsknąłem i posłałem mu kpiące spojrzenie. W sumie... Co do istnienia mózgu jego brata również nie mam pewności, ale cóż... Za to obecny tutaj zielonooki oburzył się, zrobił czerwony i nie odzywał się. Tylko przez chwilę, niestety.
   - Myślę, że nie powiedziałeś Yuu o twoim nocowaniu, bo nie chciałeś, żebym i jego zaprosił? - SKĄD ON...?! - Byłbyś zazdrosny o mnie, co?
   ...Pffffhahahah. O niego? Dobre sobie.
   - Jakżeby inaczej, kotku? - znów sarknąłem, wybierając ciuchy na jutro z szafy. O! Moje bokserki w ufoludki, uwielbiam je!
   - Ha~! Znowu nazwałeś mnie kotkiem! - Ucieszył się z byle drobnostki. A ja dałem mu kolejny ku temu powód. - Też tak cię będę nazywał.
   - Zapomnij - zaraz zaoponowałem. Cholera, zaraz przejdziemy na "kochanie", "mój drogi" i "och, ty seksowna dupo". Khem...
   - Ale czemu~? - Znów uczepił się mojej nogi i zaczął udawanie łkać.
   Jakoś się z nim uporałem i zaraz potem, przygotowawszy się, wyruszyliśmy z powrotem do jego klimatyzowanego domu. Po drodze poszliśmy na lody... Ale tutaj proszę bez żadnych spekulacji. To były po prostu lody i koniec w tym temacie. Znaczy - lodów sensie lodów. Gałkowych.
   Przybyliśmy na miejsce, a ja znów, przekroczywszy próg jego domu, chciałem wychwalać pod niebiosa twórcę klimy, ale skończyły mi się na niego epitety. W każdym razie z błogim uśmiechem wkroczyłem do jego chaty, wzdychając. Ten to ma dobrze. I moja matka, która sobie mieszka w podobnej mini-willi.
   - To zamawiamy pizzę? - Haruki pognał już na górę, spoglądając na mnie jeszcze w połowie drogi na schodach. Skinąłem głową i skierowałem się za nim. Wróciliśmy do jego pokoju i zielonooki zadzwonił do pizzerii, a ja rozpakowałem żarcie, czyli w sumie tylko butelkę z do połowy wypitą już Colą, dwie paczki chipsów i... I czekoladę, muahaha. Z diabelskim uśmiechem wziąłem kawałem i zjadłem. I tyle. A potem zrobiłem to samo z następnym. Miałem właśnie włożyć do ust kolejny, gdy spostrzegłem wzrok Nagase, który wyrażał się jasno, a mianowicie: "WTF?" Nie wiem, czy wzrok może się wyrażać, ale ten jego naprawdę mówił sam za siebie.
   - Pograjmy w karty! - zaproponowałem. Ten tylko patrzył na mnie tak samo, jak przedtem, ale po chwili odparł:
   - O-okej. - I ruszył pogrzebać w szufladach biurka. Po chwili siedzieliśmy już naprzeciw siebie na podłodze przy niskim stoliku. - To w co gramy?
   - W wojnę! Whahaha!
   Oj, czekolada jest zła, bardzo zła.
   Odmruknął coś w odpowiedzi i zaraz rozdał karty, a ja otwarłem chipsy. Czekolady już nie jem, ona chyba jest z alkoholem... Albo z czymś tam. No dobra, no! Mleczna. Ale kto wie, czy to "mleko" nie było z upitej krowy? To krowa się może upić? A koń? Pfffhaha, koń pewnie upija się ajerkoniakiem!
   Tak, czekolada jest zła. I mleko z konia też. Znaczyyy...! Z krowy, rzecz jasna. Bo koń nie daje mleka, nie? To co on daje? Nic nie daje? Co za bezużyteczne zwierzę. Ale! Można sobie na nim pojeździć. Brzmi całkiem interesująco, czyż nie? To co? Kto będzie moim koniem? Jacyś ochotnicy...?
   - Hisa... - Wow, Haruki moim koniem? Ciekawe, jak by to wyglądało. Nie, chyba za dużo zjadłem tej...
   - ...Czekolady.
   Ouć, powiedziałem to na głos?
   - Okej, ale rzucasz kartę teraz - mruknął fioletowowłosy, przyglądając mi się badawczo. Podał mi zaraz mleczne zło. Popatrzyłem na nie podejrzliwie i wziąłem do ręki całe z opakowaniem, na którym pisało, że to czekolada mleczna z ajerkoniakiem. Świetnie! Czyli ja upijam się przez ajerkoniak? Jestem koniem? W takim razie kto jest moim jeźdźcem? Rozglądnąłem się w poszukiwaniu go. Kogo my tu mamy... Taki ogromny wybór, nie ma co. To może... Haruki? Zaraz... WIĘĆ JA BĘDĘ NA DOLE? W życiu! Nie będę żadnym koniem, nie jem tego! Odłożyłem ten pomiot szatana i rzuciłem kartę z góry. Gra trwała i trwała, aż uzbierałem sporą ilość kart, a jemu zostało tylko parę. Uśmiechnąłem się zawadiacko, kiedy zabrałem mu ostatnią.
   - I co się szczerzysz? Grajmy w pokera - zawołał, ale w tym momencie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. - Pewnie pizza. Idę odebrać.
   - Mhm!
   Pizza, pizza, pizza! Ale jestem głodny! W pizzy nie ma ajerkoniaku, nie? Ech, głupoty gadam. Muszę się uspokoić i skupić na obserwowaniu Harukiego i jego jędrnych pośladków. Khem. Okej, przyznajmy jedno... Jestem teraz w stanie niepoczytalności, nic mi nie udowodnicie, mendy! HAHAHA!... Jakkolwiek można nazwać stan po upiciu się czekoladą z ajerkoniakiem... W ogóle skąd ja taką mam?!
   Hisa, musisz się ogarnąć, bo, chłopie, źle z tobą.
   Nagase wrócił i zaczęliśmy szamać kochaną pizzę. Mniam! Mimo mojego apetytu, zjadłem jedynie dwa kawałki, po czym poczułem pewną potrzebę.
   - Muszę do łazienki - powiedziałem do fioletowowłosego, który zaczął znów tasować karty. - Wiem, gdzie - uśmiechnąłem się. W końcu nie trudno zapomnieć zderzenie i małą kłótnię z jego bratem, Haruhiko, o ile dobrze pamiętam. Haruhiko... Haruki... Haruhiko, Haruki, hm... Ich rodzice nie wysilili się zbytnio z nadawaniem imion.
   Wyszedłem, załatwiłem się, ogarnąłem nieco i wróciłem bez żadnych stłuczek. Spojrzałem wymownie na rozdawane karty przez zielonookiego.
   - Nie chce mi się już grać w karty - jęknąłem, a Haruki ku mojemu zdziwieniu uśmiechnął się... z wdzięcznością...? Czy on się przy mnie męczy? W sensie, że gość - gospodarz. Chociaż gospodarzem to on nie jest. - Kiedy twoi rodzice wrócą?
   - Mama wieczorem, ojciec po północy zapewne - odparł. Kiwnąłem głową i spytałem znów:
   - Co robimy? - Naprawdę. Nie miałem już ochoty na żadne gry. - Tylko nic z myśleniem. - Cóż... Sądzę, że nie będzie się za bardzo wysilał z podaniem takiego zajęcia. Zastanowił się chwilę.
   - Potańczmy - zaświergotał z bananem na facjacie i zaraz wstał, kierując swe kroki ku wieży, najpewniej by wyłączyć muzykę. Hę?
- Będziemy tańczyć? - mruknąłem zaskoczony jego propozycją. Ta, jak to będą jakieś łzawe, popowskie lub ludowe nie daj Boże piosenki, to chyba upiję się tą czekoladą do nieprzytomności... No przynajmniej do maximum upicia się czekoladą. Moment później do moich uszu doszedł dźwięk... Haruki, ty gnojku! Masz płytę Versailles i nic nie powiedziałeś?! Och, mój Boże, rozpływam się. "Serenade"(klik) rozbrzmiewała w pokoju, kiedy fioletowowłosy dostojnym niemalże krokiem podszedł do mnie. Głębokim głosem spytał, wystawiając dłoń przed siebie:
   - Czy zechciałbyś ze mną zatańczyć? - I uśmiechnął się zawadiacko. Nooo! Takiego to ja go jeszcze nie znałem.
   - Eee... - Totalnie zaskoczony nie byłem w stanie odpowiedzieć i sam nie mam pojęcia, jak znalazłem się potem w jego ramionach (Ja w jego! Nie jestem koniem w... tym związku...? Dobra, nieważne, nie będę na dole!) i tańczyliśmy na środku pokoju do muzyki. W ogóle nie wiedziałem, co się dzieje, zwyczajnie odpłynąłem. A raczej popłynąłem z prądem, bo to Haruki prowadził. Byłem taki nieogarnięty, że straciłem poczucie... wszystkiego właściwie. Spostrzegłem jedynie, jak piosenka się kończy, a następną, jaką mój towarzysz tańca przełączył, był utwór "Ascendead Master"(klik). Skakaliśmy zaraz do piosenki i naśladowaliśmy ruchy ja - gitarzysty, Haru - perkusisty. No i wyliśmy obaj wniebogłosy, że nawet nie usłyszeliśmy, jak do dzwonka dobija się sąsiadka i każe się uciszyć. Cóż... Dopiero Haruhiko nas o tym powiadomił, ale sam się nie skarżył. Szaleliśmy więc do upadłości, po czym spoceni zawędrowaliśmy do łazienki, by się wykąpać. Oczywiście osobno, już uprzedzam. Koło dziewiętnastej, bo tyle nam zeszło ogarnięcie się, wypożyczyliśmy sobie jakiś horror na kablówce i przy tym spożywaliśmy popcorn. Niech żyje zdrowe odżywianie się! Taaak, szkoda tylko, że film był nudny. I do tego atmosferę psuło samo to, że było nadal jasno na dworze. Położyliśmy się na jego rozłożonej kanapie, która okazała się być miejscem jego nie wiecznego spoczynku, i poczęliśmy... oglądać jakiś serial sensacyjny.

   - Musimy spać w jednym łóżku? - sapnąłem zirytowany. Mini-maraton jakże fascynującego serialu się skończył, a my właśnie kładliśmy się spać. Dowiedziałem się również, że Nagase drugiego łóżka nie ma i żadnego materaca nie przyniesie. Grejt.
   - A co, brzydzisz się mnie?
   - Dokładnie tak - odparłem, mając jednak co do tego stwierdzenia pewne wątpliwości i przestraszyłem się na samą myśl, że mam jakiekolwiek.
   - Aha... - burknął dotknięty, a mnie coś ścisnęło w żołądku. Cholera, czuję się jak w jakimś tanim romansie. Ale gdzie w takim razie jest Yuu, do cholery? Powinien więc tu być! Powinien, prawda...?
   Dotknąłem delikatnie jego ramienia, speszony już i tak samą tą sytuacją. Co ja robię?!
   - Przepraszam.
   A on odwrócił się prędko, przez co znacznie zmniejszył odległość między nami. Patrzył chwilę w moje oczy, jednak półmrok panujący w pokoju na szczęście ukrył moje zaczerwienione policzki. Następnie, sam nie wiem dlaczego, zbliżyłem się do niego i dotknąłem jego usta swoimi, przymknąwszy oczy. Muskałem je parę razy, zupełnie nad sobą nie panując. A raczej nad tym, co robię, bo myślami wyobraziłem sobie Yuu i byłem taki... spokojny, ale nie czułem przy tym żadnych fajerwerków. W pewnym momencie i on zareagował, przedłużając pocałunek, który stał się chaotyczny i przejął mój umysł. Ująłem jego twarz w dłonie, przez co poczułem, jaką ma delikatną skórę i idealne kontury szczęki. Sapnąłem mu w usta zachwycony tym odkryciem, a nasze języki wciąż trwały w namiętnym tańcu. Oderwałem się na sekundę od jego ust i zanim ponownie je połączyłem, pomyślałem: "To przecież nie jest Yuu". Natychmiast przerwałem to, co wyprawialiśmy. Nawet nie patrzyłem na niego, nie chcąc znać jego reakcji i nie chcąc widzieć spojrzenia. Zastygłem w bezruchu. Co ja zrobiłem, do licha? I czemu zabrzmiało to, jakbym się dowiedział, że mam z nim dziecko?!
   Położyłem się na boku, tyłem do niego i starałem się unormować oddech. Jednak on milczał.
   - I to ja jestem napalony tleniony, co? - sarknął po jakimś czasie rozbawiony.
   Wybuchnąłem śmiechem, jakbym nie miał zmartwień i właśnie nie zaplątał się we własnych przemyśleniach.


   ŁUP!
   ...
   Myślicie, że spanie we dwoje w łóżku, które jest trochę za małe na te dwie osoby, jest w porządku? Wygodne? Zabawne? W końcu raz się żyje, nie? Może wystarczające, by się wyspać? A może zawstydzające, zważywszy na nasze orientacje? Skąd. To jest po prostu NIEWYKONALNE. Fizycznie to w pewnym stopniu, ale nie psychicznie!
   Geeez, Haruki już drugi raz skopał mnie z łóżka. Tudzież nowoczesnej wersalki, która wygląda wygodnie. Niestety, to jedynie pozory wygody wypoczynku. MHM! A żeby jakikolwiek był! Choć może problem nie leży w samym miejscu spania, a tego Z KIM w tym miejscu śpię.
   Wstałem z podłogi i, przeklinając pod nosem, spojrzałem na chłopaka, który oświetlony przez jasno świecący księżyc macał ręką miejsce obok siebie i mruczał coś pod nosem. Otworzył zaspane ślepia i, chyba nie będąc do końca świadomym, pociągnął mnie za koszulkę na łóżko obok siebie. Zaskoczony poddałem się i leżałem, wpatrując się w niego z obawą. Mogłem spisać testament. Kto wie, co w dwudziestym pierwszym wieku spowoduje twoją śmierć? Może na przykład koleś, u którego śpicie, spycha was na twardą podłogę (w porównaniu z wygodnym DLA JEDNEJ OSOBY łóżkiem) i zaraz potem porywa na nie, żeby zakleszczyć was w uścisku.
   Tak właściwie... Jaki testament, jaka śmierć, jaki uścisk? Zarzucił mi tylko ramię na klatkę. Ale samo w sobie spowodowało pulsowanie mej zacnej żyłki na czole, która chyba niedługo uprosi się o pełny etat. To jedynie Nagase. I ja mam się go obawiać? No dobra, może mi odbić mena, ale mówiłem tu o kwestiach łóżkowych. Boże, jak to brzmi... Nieważne, wiecie o co chodzi. Odepchnąłem więc fioletowowłosego, któryż to upadł z plaskiem na podłodze. Zemsta to zemsta. Tylko czy wypada tak, kiedy to jestem gościem? Hm... Kij z tym, niech ma za swoje.
   - Hisa...? - mruknął zaspanym, niewinnym (NIEWINNYM, też coś!) głosem, podnosząc się. Udałem, że śpię, bo jeszcze powtórzy się rundka sprzed zaśnięcia. Wiecie... Cmok-cmok i macanko. Chociaż czy byłoby to takie złe...? Uginające się posłanie upewniło mnie w przekonaniu, że się położył. I nic nie zarzucił mi na klatkę. Tyle dobrze. Chyba zasnął. Otworzyłem oczy, by się w tym upewnić i zobaczyłem jego ramię, które opada na mój brzuch. Tak! Jeszcze niżej! I może frytki do tego?! Nim położył ramię, strzepnąłem je na jego stronę. Fajnie. To chyba taka jego czynność bezwarunkowa. Obróciłem się plecami do niego oburzony. Pf. Nigdy więcej spania z nim w jednym łóżku... Jeszcze raz, a go uderzę mocniej. Może lepiej jednak będzie napisać ten testament? Zanim zastanowiłem się nad odpowiedzią, przysunął się, przytulając do moich pleców, i objął mnie w pasie. Na ten gest uśmiechnąłem się mimowo-... Nie. Ja wcale się nie uśmiechnąłem.
   Ale motylki powinny spać o tej porze, prawda? Dlaczego więc te w moim brzuchu nagle się przebudziły i zaczęły latać jak szalone?
   ...I co to w ogóle za motylki, ja się pytam? Wypierdalać stamtąd, a już!
   Jak na złość ani śmiały dostosować się do mojego polecenia.
   Phie!
   Wtuliłem się plecami w niego i zasnąłem.


________________________________
Witajcie, moi mili. Ogłoszenia parafialne jutro, bowiem czas spoczynku nadchodzi nieubłaganie. Na komentarze również odpowiem w... przyszłym czasie? Czasie jutrzejszego popołudnia? Aaaa, walić to, uzupełnię 'to tutaj na dole' jutro, koniec.
Dziękuję za uwagę.
EDIT 23.12.2013r. - uzupełnię w następnej notce odpowiedzi. Czyli w jutrzejszej :3

7 komentarzy:

  1. Ale się ucieszyłam na kolejny rozdział! :D
    Całkiem fajne, tylko że... No! Ja jestem fanką paringu Hisa x Yuu! On nie może być z Haru, nie może, nie może, nie może... Dobra, to mi nic nie da. I tak zrobisz, jak uważasz. A może chciałabyś uważać, że Hisa i Yuu to lepszy pomysł? ^ ^
    No nic. Pozostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział! :D
    Pomijając, fabułę (mam na myśli Harukiego, buziaki, spanie razem i te pieprzone motylki), która nie do końca mi odpowiadała, to rozdział jest napasany mega dobrze. Oczywiście, nie brakowało skojarzeń (to urok Twojego opowiadania), no i interesujące opisy.
    Ogółem: mega <3

    OdpowiedzUsuń
  2. A tak przy okazji:
    Chciałabym Cię nominować do Liebster Awards. Wiem, że już byłaś, ale ja muszę!
    więcej info tutaj ► http://morestories-wiecejhistorii.blogspot.com/2013/12/liebster-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam nastroju teraz na czytanie, dlatego uprzedzam, że "normalny" mój komentarz pojawi się dopiero po jakimś czasie. Przepraszam i życzę weny.

    Całuski.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj, witaj,
    fantastyczny rozdział... upicie się czekoladą mleczną... dobre.... no i te akcje w łóżku pomiędzy nimi.... zwalanie, a potem przyciąganie do siebie super... no i te motylki....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. "Ogłoszenia parafialne jutro" ... he, he... widzę, że u ciebie "jutro" to za ponad dwa tygodnie XDD... chociaż może i będzie więcej, bo jeszcze nie ma xD
    To ten... ty głupku XD Notka jak zwykle krótka, ale z tylu tekstów ryłam, że to bez komentarza po prostu XD Ach te twoje pomysły ;* Szczególnie czekolada. Ach, to było przeepickie. "Kto będzie moim koniem? Jacyś ochotnicy...? (...) Wow, Haruki moim koniem?" XDDDD Przy tym buchłam śmiechem. Aż się matka obudziła i mnie ładnie mówiąc skrzyczała za siedzenie po nocy :c Powinnam zwalić na ciebie xD ... nie, w tym nie było podtekstów zboczeńcu >o<
    No i ten... ten kiss *^* Ałożesz ty orzeszku :c To było taaakiee słodziachnee, rzygam tęczą *-*
    Dawaj szybko nexta >o>

    OdpowiedzUsuń
  6. No w końcu jakaś akcja reakcja między nimi :D Tak się cieszyłam,kiedy przeczytałam o tym cudowny pocałunku. No oczywiście, że motylki na tak, bo jakby to inaczej? Z Yuu? Niemożliwe ;p Oni tak do siebie pasują, że aż nie mogę xd Wybacz tak późny komentarz, ale jak tak lubię się spóźniać xd A z konia to jeszcze można jedzenie zrobić xd I nasz bohater ma chyba strasznie słabą głowę, skoro potrafi upić się czekoladą xd

    OdpowiedzUsuń
  7. Hisa x Haru <3
    Mam nadzieję, że to oni będą razem. Jakoś nie pasuje mi tu Yuu :P

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy