Nieśmiertelni - Rozdział V
Pairing: Kakuzu x Hidan
- Hidan!
Jashinista odwrócił
się w kierunku, z którego dochodził głos. Prawie podskoczył na ten dźwięk, gdyż
od ostatnich trzydziestu minut słyszał tylko miarowe stukanie swoich butów o
podłogę. Tak, znowu zabłądził. No ale skąd miał wiedzieć, gdzie jest wyjście?!
Wchodził do bazy dwa razy i być może odnalazłby wejście, ale wychodził tylko raz! W dodatku odróżnić
w krajobrazie coś, co się już widziało, a odróżnić coś w tym labiryncie, który
wszędzie wyglądał tak samo – to co innego! Co ten durny poganin sobie myślał?!
- Deidara? – Twarz
Hidana ozdobił przystojny uśmiech. – Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię
widzę! – stęknął, co podkreśliło jego wcześniejsze cierpienie. – Wreszcie jakaś
żywa dusza! – dodał z ulgą. Blondyn zaśmiał się.
- Ciekawa reakcja, hm
– skomentował. – Znowu się zgubiłeś?
- Taa… A to
wszystko przez tego cholernego Kakuzu! – warknął. Deidara uniósł brwi. – Kazał
mi znaleźć wyjście samemu, uch!
- Chyba lubi się z
tobą droczyć, hm?
- Phie! Ja się
jeszcze zemszczę! – Jego pewny głos podkreślał wagę tych słów. Towarzysz Hidana
tylko zachichotał. On sam zaś spojrzał na niego z przymrużeniem oczu, prawie że
obrażony.
Nastąpiła chwila
napiętej ciszy, którą przerwał blondyn:
- Wiesz, hm, kiedy
ludzie pierwszy raz mnie spotykają, to myślą, że jestem dziewczyną i cóż… to
jest wkurzające, kiedy podrywa mnie koleś. Hm, niektórym nawet pasuje to, że
jestem facetem. – Skrzywił się. Hidan był trochę zaskoczony tą zmianą tematu;
nie wiedział, do czego Deidara dąży. – Ale ty w ogóle nie zareagowałeś pod tym
kątem, hm.
- Ech, serio? A czy
seks jest taki ważny? – Jashinista zadumał się po części prawdziwie, a po
części dlatego, że nie wiedział, co właściwie miał odpowiedzieć na te słowa.
Deidara wzruszył ramionami, ale jashinista dostrzegł zmieszanie na obliczu
towarzysza.
- Pamiętasz, kiedy
spytałeś się o drogę do twojego pokoju? Hm, myślałem, że zapraszasz mnie, bo… –
przerwał ostentacyjnie. Hidan uniósł brwi w lekkim zdziwieniu. Deidara ucichł
na moment, układając w myślach to, co chciał powiedzieć srebrnowłosemu. – Ale
ty się tylko zgubiłeś i jak już się rozeszliśmy, pomyślałem, że jesteś spoko
kolesiem, hm.
- Ach, dzięki. –
Hidan złapał się za tył głowy, zastanawiając nad jego słowami. – Seks nie jest
aż tak istotny. Najważniejszy dla mnie jest Jashin.
- Jashin?
- Hidan – odezwał
się trzeci, znajomy mu głos. Kątem oka spostrzegł najbardziej wrednego dupka na
świecie. – Szukałem cię – oznajmił jak gdyby nigdy nic.
- Och, jakże mi
miło! – odparł z sarkazmem. – Dziękuję za troskę.
- Hidan – warknął
Kakuzu ostrzegawczo. Po chwili mierzenia wyznawcy Jashina groźnym wzrokiem
(nauczył się już je rozróżniać!) odwrócił się do blondyna. – Mam nadzieję, że
nie zwerbował cię już do swojej żałosnej sekty – stwierdził, zapewne mając na
celu zdenerwowanie partnera. – Idziemy, Hidan. Jesteśmy już przez ciebie
spóźnieni.
- HAAA?! Przecież
to ty sobie tu ze mną pogrywasz! Kurna, w
kotka i myszkę! – kłócił się. Kakuzu złapał go przez kołnierz za kark, a
ten uścisk był jak imadło. Dłoń popchnęła go w dół, tak że był niewygodnie
pochylony do przodu.
- Ajajaj! KAKUZU!
Puszczaj, do cholery!
- Na razie, hm –
usłyszał rozbawiony głos blondyna i odgłosy oddalających się kroków.
Deidara, ty zdrajco! – pomyślał
jashinista.
- PUSZCZAJ!
Hidan nie potrafił
się ruszyć; Kakuzu był jak posąg. Gdy złapał dłoń na jego karku poczuł tak
twardą strukturę, że nie wierzył, iż jego partner jest człowiekiem tylko jakimś
robotem. Chciał sprawdzić to po zobaczeniu twarzy Kakuzu, ale przecież nie mógł
odwrócić głowy.
- Ach! Kur.. AŁA! –
krzyknął, kiedy zamaskowany mężczyzna potrząsnął nim – a on nadal był w tej
wywołującej bóle w krzyżu (nieśmiertelnego też może boleć, a co!) pozycji –
choćby go chciał przywrócić na ziemię.
- Ucisz się i chodź,
idioto.
Został pociągnięty
w którąś stronę, więc posłusznie szedł nieelegancko wciąż w tej niewygodnej
pozycji. Chciał jak najszybciej wydostać się z tego uścisku, a aby to się
stało, musiał zachować spokój i dać się prowadzić.
~*~
- Możesz mnie w
końcu puścić? – buczał jego partner, ledwie parę kroków na powierzchni.
A przed chwilą był taki cichy… –
pomyślał o wędrówce do wyjścia z bazy.
Kakuzu spełnił to
życzenie, uśmiechając się kpiąco, czego Hidan nie mógł zobaczyć, gdyż maska
zakrywała połowę jego twarzy. Sięgnął do kieszeni, by się upewnić, że jest tam
ta igła i czarna nić, które dała mu Konan. Nie chciał po nie wracać, ponieważ
nie miał ochoty słuchać biadolenia jashinisty. Tego mu jeszcze brakowało! Nie
dość, że byli już opóźnieni z misją, Hidan szukał jakichś głupich rzeczy i
Kakuzu musiał za nim biegać, później srebrnowłosy się zgubił (zielonooki
przemilczał fakt, że to on to zainicjował), a do tego jeszcze Hidan miał
narzekać? To byłby męczący dzień.
- I co się, kurna,
śmiejesz?! – warknął Hidan, wyprostowawszy się, a Kakuzu zamarł z kpiącym
uśmiechem na ustach ukrytych pod maską.
Jak Hidan to dostrzegł? Nie udało mu się ukryć zaskoczenia. Spojrzał na
jashinistę podejrzliwie.
- Skąd wiesz, że
się śmieję?
Hidan wydawał się
tak samo zdziwiony, jak przed chwilą był skarbnik.
- No… Widzę po
twoich oczach… – przyznał niepewnie Hidan. Między nimi zapadła długa,
niezręczna cisza.
Kakuzu miał
dylemat; miał to potraktować jako komplement czy wytknięcie błędu, czy…
A po co on się w
ogóle nad tym zastanawia?! Co go obchodzą komentarze partnera na temat jego… uśmiechu…?
Powstrzymał się od rozładowującego jego rozdrażnienie prychnięcia.
„Widzę po twoich oczach”? Jakże romantycznie…
– podsumował. Uniósł brew, rzucając prowokujące, szydercze i zarazem
zainteresowane spojrzenie jashiniście, którego to chyba otrzeźwiło, bo odezwał
się znowu:
- Wiesz, robią ci
się wtedy takie wielkie, zwisające zmarszczki pod…
Hidan był zmuszony
przerwać swoją złośliwą wypowiedź, ponieważ pięść zamaskowanego miała bliskie
spotkanie z twarzą młodszego mężczyzny. Starszy ruszył już w drogę, nie
czekając na tamtego, bo leżał on dobry kawałek od miejsca, w którym przed
momentem był, i trzymał się za nos. Co miał więc Kakuzu zrobić w związku z tym?
Stać nad nim i wzywać pomoc? Po chwili zganił się za tak słaby sarkazm.
Westchnął, myśląc, że mimo wszystko to będzie męczący dzień.
- Jakiś staruch z
ciebie, że się tak wkurzyłeś? – zaczął partner zamaskowanego, kiedy już
dołączył do niego.
Kakuzu musiał mu
przyznać rację. Ludziom od około trzydziestego roku życia zaczynały pokazywać
się zmarszczki mimiczne, a on sam nie wyglądał na młodzieniaszka, jakim był
jego mało inteligentny towarzysz. Nie powinien w tym temacie reagować tak, jak
zareagował. Ale nie zamierzał przyznawać się do błędu.
- Zamknij się,
Hidan.
~*~
Zatrzymali się, by
przygotować się do nocowania. Byli w lesie. Obaj nie chcieli jakiegokolwiek
niespodziewanego towarzystwa podczas odpoczynku, więc musieli sprawdzić okolicę
w poszukiwaniu śladów przebywania tam jakichś ludzi i rozstawić parę pułapek.
Kakuzu stwierdził, że to on to zrobi. Hidan miał ochotę przeciwstawić się
uzasadnieniu zamaskowanego, którym była prawdopodobna niedokładność jashinisty
w wykonaniu tak prostej czynności. Pohamował swój gniew, myśląc o dobrych
stronach tej sytuacji.
Główną zaletą
parominutowej nieobecności partnera była właśnie sama jego nieobecność. Tak,
jashinista mógł wreszcie odsapnąć od irytującego mężczyzny. Czym denerwował
Hidana? Wędrówka trwała cały dzień i cały ten dzień przeprawiali się przez las.
Srebrnowłosy w pewnym momencie nawet zaczął liczyć drzewa. Nudził się okropnie,
dlatego w końcu nadeszła chwila, w której spróbował nawiązać rozmowę z
towarzyszem. Właśnie – spróbował. I
na tym się skończyło. Kakuzu, jak spostrzegł, nie był na tyle rozmowny. Ach,
błąd, był! Tylko że jak się już odezwał, jego słowa wywoływały w jashiniście
takie emocje, że przez kolejne dwadzieścia minut można było słyszeć w kierunku
zamaskowanego wyzwiska, groźby, prowokowanie do pojedynku, modły do Jashina o
cierpliwość, zapowiedź odejścia i finalnie, niezrozumiałe powarkiwanie pod
nosem. A co było najgorsze, po zakończeniu tego procesu dostawał drwiące
spojrzenie od cholernego Kakuzu. Wtedy rozdrażniony do granic możliwości Hidan
rzucał się na niego ze swoją bronią, co ten łatwo parował, wymienili parę
ciosów i… i potem Hidan tracił zapał do pojedynku, a następnie kontynuował
liczenie drzew z ukazującym jego zmęczenie westchnieniem. Za pierwszym razem
pojedynek był nawet ciekawy, ale zakończony przez Kakuzu po paru uderzeniach,
bo, jak twierdził, tracili czas. Później Hidanowi szybko nudził się monotonny
proces: jego agresywny atak, spokojne odparcie ciosu Kakuzu, jego bardziej
agresywny atak… I tak dalej.
- Nikogo nie ma –
usłyszał.
Świetnie! Szybciej się nie dało? –
pomyślał, bo nawet nie zdążył nacieszyć się tą nieobecnością zamaskowanego.
- Super – odparł
beznamiętnie, niemal ironicznie. Przymknął powieki, użalając się nad swoim losem.
Uchylił je jednak, bo czuł na sobie uciążliwe spojrzenie Kakuzu. Zauważył, że
marszczy on brwi w niezadowoleniu. Czyli
nic nowego. Zamknął oczy ponownie, chcąc się zdrzemnąć.
- Hidan – wezwał
go. Zirytowany jashinista był zmuszony do spojrzenia na tego dupka.
- Czego? – warknął.
Kakuzu przymrużył
niebezpiecznie powieki, ale po chwili wyciągnął coś z ukrytej kieszeni w
spodniach, po czym podał to Hidanowi. Ten zaskoczony i nieco zaciekawiony
odebrał od partnera czarną nić w rolce i igłę wczepioną w nią.
- O, dzięki, Kakuzu
– powiedział szczerze, podekscytowany, ale zaraz zasyczał, bo igła wbiła mu się
w wewnętrzną część dłoni. Jego towarzysz odszedł parę metrów dalej i zasiadł
pod drzewem w siadzie skrzyżnym. Hidan skupił swoją uwagę na kropli krwi, która
już zebrała się w miejscu skaleczenia. Wyjął niedelikatnie mały przyrząd, po
czym przybliżył rękę do ust. Ciecz rozpoczęła swoją wędrówkę, przyciągana
grawitacją do ziemi, ale jashinista zdążył ją zlizać, nim skapnęła na jego
kolana.
Krew była w smaku
nieprzyjemna – metaliczna, trochę oleista, rzadka. W zapachu zaś ostra,
drażniąca, trochę jakby Hidan czuł rozkładającego się trupa.
Nie dostrzegł
wyrażającego zniesmaczenie spojrzenia Kakuzu.
Zastygł na moment,
rozkoszując się spokojem, chociaż trochę zakłócanym przez denerwujące
towarzystwo skarbnika. Później zdjął swój płaszcz i ułożył wygodnie na nogach.
Schylił się nad materiałem, manewrując między palcami igłą, na którą nałożona
już była nitka. Zamyślił się.
Chciał zrobić
kieszeń, jakiś uchwyt, podtrzymanie dla czarnego szpikulca. Tylko że… Przecież
on nie miał dodatkowego materiału, by to zrobić!
- No, kurwa mać! –
warknął, tracąc nikły zapas cierpliwości. Odwrócił się gwałtownie do partnera,
który prawdopodobnie obserwował go przez ten czas. Hidan nie zraził się tym
dziwnym zainteresowaniem z jego strony. Bo co go to przecież obchodziło? – Masz
jakiś kawałek materiału?
Kakuzu zmarszczył
brwi w odpowiedzi na jego słowa. A później prychnął pogardliwie, co rozjuszyło
Hidana.
- Nie – odparł, ale
jashinista już się tego domyślił. Fuknął i odwrócił się.
Uspokoił się nieco,
myśląc, że zostawi szycie na później, skoro i tak nie ma jeszcze wszystkich
potrzebnych rzeczy. Przypomniał sobie, że Kakuzu wyjął igłę i nić dla niego z
kieszeni w spodniach. Czy on też takie miał? Obejrzał ubranie ze wszystkich
stron i rzeczywiście – znalazł jedną, ale małą, nie pomieściłaby ona tej broni,
którą Hidan chciał ukryć. Zresztą i tak nie lubił, jak coś ciążyło mu na
biodrach. Wolał już trzymać swoją broń w ręku. Właściwie kosę musiał trzymać
tak zawsze, co mu nie przeszkadzało i wręcz przeciwnie: czuł się wtedy zwarty i
gotowy do walki w każdej chwili. Nie żeby coś zagrażało mu, kiedy nie miałby broni;
był przecież nieśmiertelny, a narzędzia do pozbycia się przeciwników mógł też
zdobyć właśnie od nich, swoich ofiar. Skierował swe myśli na przyjemny temat.
Chciałby odbyć
rytuał. Dużo rytuałów. Aż przypomniała mu się jego wioska, Yuugakure i ostatnia
noc, którą tam spędził. To była ta, kiedy członkowie Akatsuki zwerbowali go do
organizacji. Wydawało mu się, jakby minęło wiele dni od tego czasu. Hidan
mlasnął, dochodząc do oczywistego wniosku.
Jak czas nie może mi się ciągnąć, kiedy mam
takiego rozrywkowego partnera?
Westchnął, ogarniając wzrokiem widok
kilkudziesięciu drzew.
Znowu te drzewa.
- Kakuzu, jest w
okolicy jakaś wioska? – Hidan przerwał ciszę, odwróciwszy się ku niemu.
Skarbnik
prawdopodobnie nie miał co robić, bo bezustannie gapił się na jashinistę.
Zaczynało go to drażnić.
- Tak, bo co? –
spytał spokojnie, prawie się przy tym nie poruszył.
Hidan wstał z
miejsca. Pomyślał, że skorzysta jednak z małej kieszonki w spodniach i
przechowa tam nić z igłą. Igłę wbił w małą rolkę tak, żeby go nie bodła lub po
prostu nie wypadła. Uśmiechnął się, zadowolony.
- Idę się rozerwać.
W którym kierunku ta wioska?
- Jeśli nie wrócisz
przed porankiem, nie będę na ciebie czekał i sam zrobię misję. Tylko wiedz, że
lider zostanie o tym poinformowany – zastrzegł zamaskowany. Jashinista uniósł
głowę z wyższością i prychnął. – Tam – wskazał mu kierunek.
- Miłego wieczoru –
rzucił jeszcze i ruszył. Przemieszczał się szybko, bo skakał na drzewach. Za
trzecim skokiem, coś wybuchło mu przy twarzy. Aż tak nie bolało, ale czuł
pieczenie. – KURWA, KAKUZU! – krzyknął, kiedy się pozbierał. To była jedna z
pułapek zamaskowanego. Zadrżał ze złości. Miał ochotę jak najszybciej oddalić
się od partnera, który docinał mu nawet wtedy, kiedy rzeczywiście tego nie
robił. Mógł się założyć, że jeśli Kakuzu usłyszał ten wybuch, uśmiechał się
właśnie szyderczo pod nosem. – Wredny kretyn – burknął do siebie, co trochę
poprawiło mu humor.
Kiedy zobaczył małe
domki, zwolnił. Pewnym krokiem przemierzył drogę ku centrum, jakiekolwiek by
ono nie było (znowu musiał zadowolić się tak mało zaludnioną wioską). Zauważył
jednak po drodze jakieś większe budynki – może aż tak mało, jak sądził Hidan,
ta wioska nie była zamieszkiwana. Rozejrzał się dokładnie. Mijał wieczór, ludzi
było coraz mniej na ulicach. A ci, którzy się przez nią przechadzali, rzucali
jashiniście zaniepokojone spojrzenia. Może to przez jego kosę? Ale po co Hidan
miałby się nad tym zastanawiać.
Nawet nie zorientował się, gdy stanął i
zaczął przyglądać okolicy z nadmierną uwagą. Mieszkańcy, spłoszeni jego dziwnym
zachowaniem – w dodatku zachowaniem
obcego ninjy, uciekali prędkim chodem do swoich domów. Hidana to zirytowało,
lecz zaraz rozpogodził się. Jeśli jego ofiary chcą się tak bawić, dla niego nie
sprawiało to wielkiego problemu! Mógł pogonić za nimi, skoro tak się o to
prosili…
~*~
Kiedy Hidan chciał
zabrać się do swojej pracy nad płaszczem, Kakuzu zastanawiał się nad tym, po
jakim czasie jego partner zorientuje się, iż pomysł z szyciem kieszeni był
beznadziejny. Owszem, to zamaskowany przyniósł mu „narzędzia”, ale zrobił to
tylko po to, by zaspokoić (skrzywił się na to stwierdzenie) jego pragnienie i
wyruszyć wreszcie na misję. Dlaczego ten pomysł był beznadziejny? Był taki,
gdyż z tego, co na razie wiedział o partnerze, walczył on bardzo zażarcie, przez co już raz przecież
zniszczył płaszcz i musiał go wymienić przed wyjściem na aktualną misję.
Kieszeń była bezużyteczna, bo mógł z niej korzystać tylko przez krótki czas.
Chyba że Hidan był miłośnikiem szycia i robiłby to za każdym razem, gdy wymieniłby
nowy płaszcz, w co zamaskowany nie dowierzał.
Kakuzu postanowił
obserwować Hidana. Co z tego, że ten już przyłapał zielonookiego na wpatrywaniu
się w niego? On o to nie dbał. Hidan: nieśmiertelny mężczyzna, jego partner –
oto, dlaczego go obserwował. Skoro i tak musiał z nim wytrzymać nieokreślony
czas, ponieważ Hidan także jest w jakiś sposób nieśmiertelny (choć skarbnik
wciąż nie uznawał, że ją rzeczywiście można osiągnąć) i Kakuzu nie mógłby go… zdjąć, to musiał dowiedzieć się o nim
więcej. Musiał wiedzieć, czego mógł spodziewać się po srebrnowłosym i jak tę
wiedzę wykorzystać.
Tak czy inaczej,
byli na siebie skazani, musieli wybadać teren. To, że do Hidana to nie dotarło,
nie jest jego sprawą. Chyba nie
dotarło. Hidan nie wydawał się być nim zainteresowany w jakimkolwiek znaczeniu.
Na pewno nie w znaczeniu „partner w Akatsuki”. O reszcie rodzajów
zainteresowania wolał nie myśleć.
Kakuzu nie
żartował. Gdy mówił, że zrobi misję bez Hidana, jeśli ten nie wróci przed
czasem, mówił poważnie. Zadania wyznaczone przez lidera były dla niego ważne, a
ich wypełnienie – oczywistym celem. Dlatego ciekaw był, czy jutro wyruszy sam,
czy w jakże uroczym towarzystwie
srebrnowłosego.
~*~
Hidan bawił się
bardzo dobrze. Okolica była teraz upiększona krwawiącymi i może nawet jeszcze
ciepłymi zwłokami ofiar dla czcigodnego Jashina. Leżał, usatysfakcjonowany,
finalnie w tym samym miejscu – w małym centrum wioski – w którym zaczął swoją
pogoń za zdobyczami. To było ekscytujące. Dla niego i dla jego ofiar, owszem,
również. Tyle że oni kończyli gorzej. Błąd! Przecież byli ofiarami dla Jashina
– wypełnili tak ważną rolę! Powinni być mu wdzięczni, że pomógł im zakończyć
swój marny żywot w ten sposób.
Poleżał jeszcze
chwilę, nim wstał i ogarnął wzrokiem otoczenie; jak wcześniej doszedł do tego
wniosku, przedstawiał się przed nim przyjemny obraz. Westchnął z zadowoleniem,
po czym uśmiechnął się. Oparłszy kosę na ramieniu i jedną dłoń położywszy
swobodnie na biodrze, patrzył na te widoki, kiedy usłyszał szelest. Momentalnie
spiął mięśnie całego ciała jak drapieżnik, czekając na ruch swojej ofiary.
Uśmiechnął się szerzej na to porównanie.
Kątem oka
zarejestrował parę ciemnych sylwetek ruszających w jego stronę, więc
przygotował się na odparcie ataku. Ale wtedy było już za późno. Wystarczył
jeden ruch – usłyszał świst jakiejś żyłki i było po wszystkim. Nie mógł nic
zrobić.
Jego szyja została
podcięta ponad do połowy długości.
Wrzasnął z
olbrzymiego bólu i chwycił obu rękami skaleczone miejsce, nim stracił
przytomność.
~*~
Kakuzu nie dostał
oznak, jakoby ktoś przemieszczał się wokół terenu, w którym odpoczywał, przez
całą noc. Wstał i wyprostował się, poruszając barkami. Nie przyśnił mu się
żaden sen; wypoczął bardzo dobrze. W tak zwanym międzyczasie rozglądnął się
wokoło. Nie zostawił śladów, jakie wskazywałyby na przebywanie w tym miejscu
jakiegoś człowieka.
Chwilę zajęło mu zdjęcie
pułapek – gdyby je zostawił, ktoś, komu udałoby się przetrwać natknięcie się na
nie, miałby podejrzenia i zacząłby węszyć. A tego Kakuzu nie chciał. Wolał
załatwić misję cicho i nie dawać nikomu dowodów swojej obecności czy
czegokolwiek, co na przykład wzbudzałoby ciekawość tropicieli.
Promienie
wschodzącego słońca przedzierały się przez korony drzew, przez co ściółka była
miejscami oświetlona, a miejscami – przyciemniona. W końcowym efekcie otoczenie
wokół Kakuzu wyglądało tajemniczo i – zdobył się w myślach na to stwierdzenie –
magicznie. Tak, lubił wschody słońca, które można było obserwować z różnych
miejsc. To, jak wszystko, co żyje, przebudzało się kolejny raz, przypominało mu
o tym, jak sam ponownie wraca do życia dziesiątki razy dzięki sercom, które
zdobywa od przeciwników. Uśmiechnął się niebezpiecznie. Te myśli jeszcze
bardziej poprawiły mu humor zaraz o poranku.
Jednak głównie był
zadowolony z tego, że jego sympatyczny towarzysz
nie wrócił, a on nie zamierzał go szukać, tak jak obiecał.
Słyszał tylko cichy szelest swoich
własnych kroków, kiedy szedł, by wypełnić misję samotnie.
________________________________________________
Znowu minął miesiąc od poprzedniego rozdziału. Ale wiecie co? Mamy wakacje, więc podbijam sobie poprzeczkę - nowa notka co tydzień. Moje ambicie nie pozwalają mi traktować lekceważąco dążenia do celu. W grudniu dowiedziałam się, że od początku roku szkolnego mam zero jakichkolwiek nieobecności i spóźnień. I postanowiłam sobie wtedy, że utrzymam to do końca roku szkolnego, co mi się udało :D Mogę nawet pokazać Wam dyplom xD Także spodziewajcie się mnie niebawem, a tymczasem napiszcie mi swoją opinię na temat piątego rozdziału - czekam ♥
Noooo :D KuzuHi, to jest to ♥ Twój Hidan i twój Kakuzu są dużo fajniejsi... Ja już mam dość swoich! XD No bo... Hidan i ten jego przystojny uśmiech... :> (zabiło mnie to xD")
OdpowiedzUsuńA wiesz co, faktycznie o: Jak czytałam kiedyś wielokrotnie opowiadania o jakiejś dziewczynie w Akatsuki (pamiętasz te czasy, Lilly? >D), to Hidan był przedstawiany jako mega zboczeniec i wgl, który dobierał się nawet do zniewieściałego Deidary... Ale masz rację, bo tak w sumie, to Hidan wydaje się być trochę jakby aseksualny :D Cały czas nawija o tym swoim Jashinie i... Uhm... W sumie, to może i wszyscy wydają się być aseksualni? o:
No cóż... Ważne, że Hidan jest z nich najseksowniejszy >D No, na spółkę z Kakuzu, niech ci będzie Lila :D
I tak. Deidara to zdrajca. Trzymają go w organizacji, bo ma wtyki u Paina, dziwka :v
Oj Kakuzu! Weź się nie denerwuj na Hidana! Ty go uważnie obserwujesz, a przynajmniej go oblukałeś na początku, a wkurza cię, że on ci się przyjrzy od czasu do czasu i zobaczy, że się uśmiechasz? Spojrzał ci w oczy! To przecież takie urocze :v A nie ty nie wiesz, "jak masz to potraktować" :v
"Jakże romantycznie… – podsumował." O! Już lepiej, teraz jestem zadowolona :D
" – Wiesz, robią ci się wtedy takie wielkie, zwisające zmarszczki pod…
Hidan był zmuszony przerwać swoją złośliwą wypowiedź, ponieważ pięść zamaskowanego miała bliskie spotkanie z twarzą młodszego mężczyzny." HIDAN TY KOMPLETNY DEBILU, WSZYSTKO ZEPSUŁEŚ XD CZEMU TY UMIESZ TYLKO PSUĆ XD
Ech xdd W takim tempie ich relacje się nie poprawią ;-; Lecim dalej.
O, lecim dalej, a oni już śpią razem w romantycznej scenerii c:
Dobra. Ta sceneria to las, oni nie śpią razem, oni w ogóle nie śpią, ale nie psuj, Lila ;-;
Kakuzu jest tak nudny, że Hidan zaczął liczyć drzewa XDDD Wykorzystałabym to, ale Hidan nie zobaczy u mnie drzew XDDD Jak już jesteśmy przy tym fragmencie - opis ich wędrówki i irytacji Hidana - epickie xD Kocham to w tobie, że zwykłymi słowami potrafisz bardzo rozbawić :D
JEZU HIDAN NO XD Zwykłe, przypadkowe ukłucie, a ty już zapieprzasz z tą swoją fascynacją d krwi :v Kurna, co byś zrobił, jakby nie wiem, na bilans i strzykawka :v Koszmar :v
" Krew miała była w smaku nieprzyjemna – metaliczna, trochę oleista, rzadka. W zapachu zaś ostra, drażniąca, trochę jakby Hidan czuł rozkładającego się trupa." To nie pij! Jak niedobre, to się nie je!
I oto jest ten moment, moja droga Tekiś, kiedy WYPOMNĘ CI TWÓJ BŁĄD, A NIE BŁĄD HIDANA XD " Chciał zrobić kieszeń, jakiś uchwyt, podtrzymanie dla czarnego szpikulca. Tylko że… Przecież on nie miał dodatkowego materiału, by to zrobić!" Przyznaj się, Teki, to ty sama o tym materiale zapomniałaś, a nie Hidan! xD No i zwalasz na Hidana, a on biedny już i tak wyszedł na idiotę do n-tej... xD
" Jak czas nie może mi się ciągnąć, kiedy mam takiego rozrywkowego partnera?" Oj Hidan, ale ci ten czas zapierdala pewnie XDD "Za trzecim skokiem, coś wybuchło mu przy twarzy.(...)To była jedna z pułapek zamaskowanego." To tak się bawi Akatsuki? XDDDD
Ech. Hidan, zawodowy zabójca. W wolnym czasie szyje szaliczki i sweterki na drutach.
Natomiast hobby Kakuzu to stalkowanie :') Nie daje Hidanowi spokoju no XD
"O reszcie rodzajów zainteresowania wolał nie myśleć." JA WIEM, JAKIE ZAINTERESOWANIEE! JA WIEEEEEM! A nie, czekaj, Hidan jest aseksualny. Lila, popsułaś wszystko znowu :| To jest twoje hobby? :|
EJ KURNA, CO JEST HIDANOWI XD KTO GO, CO GO XD A Kakuzu już taki wielce zadowolony :v Byś go zobaczył, debilu, obserwował mimo wszystko, a nie xd Zdenerwował mnie no! XD Masakra xd
Weź ty pisz szybciej XD Te cotygodniowe notki muszą być koniecznie! XD I możesz się pochwalić tym dyplomem, możesz... xD
To ja czekam ♥
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, co z Hideanem? Czyżby Shikamaru zaatakował?
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Boze moment, gdy oberwał pułapka Kuzu jest cudny. Hidan miłośnik szycia. Uwielbiam ten humor i oj ktoś tu stracił głowę. XDDD
OdpowiedzUsuń